7

O sztuce prezentacji, czyli jak drobne wpadki potrafią zepsuć najlepsze wystąpienie

Zapraszam na kolejny wpis z cyklu, który nie ma jeszcze nazwy, ale polecam w nim ciekawe i wartościowe wystąpienia, a potem czepiam się szczegółów, które pozwolą Wam uniknąć błędów, większych i mniejszych wpadek.

Tym razem zapraszam na wystąpienie Kamila Kozieł o sztuce prezentacji. Kamil zajmie 18 minut Waszego czasu i zapewniam, nie będzie to czas stracony. To bardzo ciekawe spojrzenie na sztukę występowania na scenie – analiza i wnioski na podstawie najlepszych prezentacji mistrzów TED-a (można ich lubić lub nie). Sama formuła, prezentowana przez Kamila, pewnie też nie przypadnie wszystkim do gustu, ale wierzcie mi, widziałem już niejedno wystąpienie pod tytułem „jak robić nowoczesne i porywające prezentacje”, które niestety zarówno w formie jak i treści było dokładnym zaprzeczeniem wcześniejszych obietnic.

Podczas wystąpienia na TEDx Toruń Kami przedstawił cztery istotne warstwy każdej prezentacji:

  • warstwa wartości (faktów);
  • narracji;
  • warsztat sceniczny;
  • wizualizacja.

Polecam też wsłuchać się w mniej lub bardziej udane anegdoty, a raczej w konstrukcje żartu i moment ich umieszczenia między elementami merytorycznymi całego wystąpienia.

I tradycyjnie, parę uwag dla tych, którzy występują publicznie lub dopiero pragną zostać mistrzami prezentacji.

Po pierwsze primo🙂 Zdaję sobie sprawę, że za tę poradę znienawidzą Was organizatorzy wszelakich konferencji (mnie też nie lubią) oraz technicy obsługujący eventy:) Nigdy nie jesteście w stanie przewidzieć kiedy coś się sypnie. Ryzyko wystąpienia efektu złośliwości rzeczy martwych, zwłaszcza w przypadku prezentacji multimedialnych, zawierających wideo i dźwięk, można zmniejszyć, kiedy sprawdzoną wcześniej prezentację, przyniesiecie na swoim sprzęcie i będziecie ją odtwarzać w programie, w którym została stworzona. Ryzyko wystąpienia niezgodności wersji oprogramowania, brakujących kodeków (np. do dźwięku) będzie o wiele mniejsze.

Oczywiście warunkiem powodzenia „prezentacji na swoim sprzęcie” jest umiejętność szybkiego podłączenia swojego komputera do projektora i systemu dźwięku. I to jest ten newralgiczny moment, którego nie lubi żaden organizator „ogarnie ten sprzęt, czy nie?”, „podłączy czy rozłoży ręce w poszukiwaniu pomocy?”. Każda taka przerwa i awaria powoduje zakrzywienie czasowe. Każda sekunda oczekiwania na restart systemu zamienia się w minutę a minuta w godzinę. Jeśli nie potraficie tego zrobić w czasie krótszym niż 15 sekund (kabelek, przejściówka, przełączenie rozdzielczości, źródła dźwięku, pilot) wtedy pozostaje jedno wyjście. Próba generalna przed samym wystąpieniem. Przeklikanie WSZYSTKICH slajdów, sprawdzenie dźwięku. Oczywiście należy to zrobić przed konferencją, kiedy na sali nie ma jeszcze widowni – przerwa nie zawsze jest idealnym momentem. Na swoich prezentacjach, które z reguły są bardzo ciężkie, mają sporo wideo, dynamicznie i w czas zmieniających się elementów (uspokajam – doskonale czuję i staram się wyważyć stosunek formy do treści) zawsze na pierwszym slajdzie umieszczam dźwięk testowy (mniej lub bardziej irytujący publiczność), aby mieć pewność, że w momentach puenty idealnie zadziała, a dźwięk będzie idealnie głośny. O samym wideo w prezentacjach obiecuję popełnić jeszcze jakiś osobny wpis.

Jeśli tego nie zrobicie, nawet w najciekawszej prezentacji (patrz prezentacja Kamila, dopracowana w każdym detalu) zaprezentujecie film bez dźwięku. W tym przypadku prelegent doskonale poradził sobie z wpadką.

Po drugie primo. Jeśli występujecie przynajmniej raz w miesiącu przed publicznością, która jest dla Was ważna (cóż za truizm), zainwestujcie w profesjonalnego pilota, zmieniacza slajdów – zwanego clickerem lub prezenterem. Najtańsze kupicie pewnie za 20-40 zł, ale nie polecam. Nie pozwólcie sobie rozwalić prezentacji i wybić się z rytmu, takim banałem jak klikanie i celowanie w komputer z nadzieją, że w końcu zmieni się slajd. Czy też najgorsze „my będziemy panu zmieniać slajdy”. To kolejna pierdoła, która popsuła prezentacje Kamila. Prawdopodobnie powodem była stacja odbiorcza clickera umieszczona w odległości większej niż 10 metrów (i pewnie za jakąś szybą w reżyserce). Absolutnie odradzam clickery na podczerwień – musicie celować w odbiornik (tak jak z pilotem).

logitech r700Jeśli dobrze widzę, Kamil korzystał z modelu Logitech R400. To bardzo dobry clicker, naprawdę top 5 na rynku, z jedną drobną wadą – krótkim zasięgiem, do 10 metrów właśnie. Jeśli chodzi o moje doświadczenia z clickerami (a parę już przetestowałem) to na rynku uznaję tylko jednego zawodnika – Logitech Professional Presenter R700 – częstotliwość 2,4 GHz (żadna tam podczerwień czy bluetooth) i zasięg ok. 30 metrów (co też na dużych salach może okazać się problemem). Działa z każdym sprzętem (mac, pc) nie potrzebuje sterowników ani czasu do zainstalowania. Mimo, że nie korzystam z bajerów typu wibracje i zegar na pilocie, to były to bardzo dobrze zainwestowane pieniądze. Jeśli znajdziecie coś lepszego i równie niezawodnego dajcie znać – przetestuję.

To były drobnostki w tej bardzo dobrej prezentacji i Kamil świetnie poradził sobie z problemami. Mam nadzieję, że po tym wpisie, Wam takie potknięcia już się nie przydarzą. Powodzenia podczas Waszych prezentacji.

Comments 7

  1. Dzięki za link do przemówienia, pewnie zginąłby gdzieś w gąszczu TEDxów w Internecie a tak 18 minut cennego czasu bardzo dobrze wygospodarowane! Raz jeszcze dzięki Maćku!

  2. Sprzęt to najbardziej podatny na wywrotki element publicznych wystąpień, a o (braku) współpracy różnych sprzętów ze sobą można by napisać osobną książkę. Autor książki, którą polecałeś, „TED. Jak wygłosić mowę życia” w ogóle odradza korzystanie z wideo. Twierdzi, że nawet, gdy masz je zgrane na laptopa, odtwarzasz z własnego oprogramowania, itd. to i tak zaszwankować może współpraca komputer-rzutnik. Co do prezentera, dobra sugestia – przyda się bardzo. Na macu można też używać jako pilota telefonu komórkowego – pisał o tym Emanuel Kulczycki.

    1. To prawda – dwa razy miałem sytuację, w której z niewiadomych powodów tylko samo wideo szło niepoprawnie – bo tak. Ale zarówno sprzęt jak i oprogramowanie coraz lepiej radzi sobie z wideo – sam jestem zachwycony jak z wideo współpracuje Keynote i mac z dyskiem ssd. Wiele argumentów „przeciw” wideo w prezentacji odnosi się to typowych sytuacji, w których prelegent mówi „a teraz puszcze wam film – siedźcie i patrzcie”. Sam staram się bardziej kreatywnie łączyć video w prezentacji i często u mnie są to krótkie fragmenty, ilustrujące to co akurat mówię, czy też dynamicznie wchodzące czasem w połowie zdania. No i w prezentacjach w których mówię o wideo i pokazuje przykłady – trudno zrobić to bez wideo. Lubię też puszczać wideo które leci w tle, bez dźwięku i jest tylko dodatkową ilustracją tego co mówię… kiedy jest się spokojnym o warunki techniczne naprawdę można przygotować dobrą prezentację i świetnie wykorzystać wideo. Chyba coś więcej o tym napiszę.

      1. Keynote jest w ogóle super. Tak, prezentacji o wideo nie da się zrobić bez wideo 😉 Tak, notka o samym wideo, taka praktyczna jak ta, którą napisałeś, przyda się bardzo. Włącznie z info o technikaliach – jakie oprogramowanie, jak ściągać filmy, jak montować.

    2. i jeszcze co do pilota z telefonem – jakoś nigdy się nie odważyłem – widziałem parę sytuacji, gdzie to jednak szwankowało, albo telefon się rozładował, albo na sali pełnej innych sygnałów ten bluetooth wariował. Z telefonem mam też ten problem, że mają ekran dotykowy i trzeba uważać co się wciska. Bezpieczniej jednak czuć pod palcem fizyczne przyciski i prezentacje prowadzić tak, żeby pilot był niewidoczny. Jednego czego mi brakuje w moim pilocie to przycisków zmiany głośności…

      1. Próbowałam, ale miałam dokładnie te same wątpliwości – że może się rozładować, albo będzie go coś zakłócało. Chyba lepiej osobny prezenter.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *