Wieczór z karciankami

Czasem weźmie mnie na karcianki.

Chociaż potem ambicje rozbijają się o brak czasu na granie czy to cholerne kolekcjonowanie kart i dostrajanie talii.

Ale kuszą 🙂

Ciągle mam w planach, że znajdę karciankę dla siebie i będę ją rozgrywał jak dziki.

I będę zabierał talie kart w podróże… 🙂

taaaa, już to widzę, jak do plecaka pakuje 300 kart 🙂 

Ale jest sposób – karcianki w wersji on-line albo te od początku pisane na tablety.

Zwłaszcza, że niektóre scenariusze można rozgrywać jednoosobowo, więc jak mnie o 3 w nocy najdzie ochota to mam w czym wybierać.

Kiedyś trochę grywałem w Hearthstone, ale ten bajkowo, komiksowy klimat z dziecinnym dubbingiem trochę mi przeszkadzał . Raz na pół roku jednak wraca mi ochota pograć i na kilka dni znowu instaluję na ipadzie.

Bardzo, bardzo przyjemnie gra mi się w The Elder Scrolls Legends – chyba najładniej wydana i najbliżej mi klimatycznie karcianka. 

To ciekawe, bo świat Elder Scrolls jest mi praktycznie nieznany – tak, nigdy się nie wciągnąłem w tę serie gier (!), ale przy karciance to zupełnie nie przeszkadza.

The Elder Scrolls Legends pięknie wygląda na tabletach i nawet zrobiono polski dubbing, który nie kłuje w uszy. Narratorem jest sam Miłogost Reczek, którego uwielbiam – był głównym narratorem w naszej Biblii Audio Superprodukcji i Vesemirem w Wiedźminie 🙂

Elder Scroll jest bezpłatny i sporo można pograć bez inwestycji, ale potem cena dodatkowych przygód to spory żart – ok 100 zł!

A dzisiaj miała swoją premierę The Lord Of The Rings – Adventure Card Game. Na fizyczną karciankę czaję się od dawna i wiem, że wpadnie się potem w dokupowanie dodatków. A znając życie i tak będzie leżała w szufladzie. Ale wersja papierowa wciąż kusi – dajcie znać czy warto.

Wersja elektroniczna nie jest portem jeden do jednego, bardziej przystosowana pod kompy, trochę zmienione reguły i skoncentrowana na tym, żeby była dla jednego gracza.

Ale przede to wszystkim świat Tolkiena! I jest bardzo przyjemnie oddany.

Chociaż uprzedzam, producent nie miał licencji na film, wiec nie usłyszycie głosów Iana McKellena czy Viggo Mortensena ani muzyki Howarda Shore. Ale to nie szkodzi samej grze, bo mamy sporo innych, ładnych grafik i historii opartych na świecie Tolkiena i odkrywanie ich sprawia dużą przyjemność. A nawet sama licencja filmowa i oparcie się na kadrach z filmu ograniczałoby rozwój gry – więc dla mnie bardzo ok.

Sama muzyka mogłaby być ciekawsza, jednak filmowy Władca Pierścieni tak mi wszedł mocno do głowy, że teraz ściszam tę muzykę w grze i puszczam soundtrack z trylogii Petera Jacksona – i pięknie to się wszystko łączy.

Grę tak naprawdę mam od kilkunastu tygodni (wczesny dostęp), pełna wersja jest już dostępna od dzisiaj na Steamie i PS4, wersja na iOS będzie dopiero w 2020 🙁

Trochę dziwne, że jednak za cenę gry wcale nie otrzymujemy tak dużo przygód i historii, szybko ciągną do płatnych dodatków – no trudno, taki urok.

Chociaż piętno Hearstone w grafice jest trochę widoczne, to klimacik #LOTR karcianka łapie fajnie i mam nadzieję, że przyjmie się na rynku na tyle dobrze, żeby producent co jakiś czas wypuszczał kolejne dodatki. Z muzyką Howarda Shore w tle bardzo przyjemnie się rozgrywa kolejne historie. 

W ogóle producent – Asmodee Digital ma na swoim koncie sporo konwersji klasycznych planszówek, m.in. Ticket to ride, Splendor, Catan, Magia i Miecz (!) – sami sprawdźcie.

Ja jeszcze ostatnio na iOS trafiłem na prostą, ale bardzo przyjemną Night of the Full Moon.

Jeśli macie jakieś swoje typy digitalowych wersji karcianek albo planszówek – dawajcie w komentarzach. Chętnie będę eksplorował kolejne światy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *