Łał (ang. wow) lubię takie produkcje. Widowiskowe i klimatyczne – kryją się oczywiście za nimi: ogromny budżet i masa pracy na planie, a potem na komputerach. Smutne jest oczywiście to, że rzadko pełną wersję damy radę obejrzeć w telewizji (może w kinie się uda). No i w Polsce Guinness jakoś specjalnie się nie reklamuje, więc zostaje internet albo przeglądy reklam.
Świetna reklama, wysmakowany każdy kadr i pięknie dobrane kolory przypominają mi filmy Jean-Pierre Jeuneta (Amelia, Delicatessen, Miasto zaginionych dzieci). No i wreszcie finał z nalewaniem piwa (czytanie książek? 🙂 ) – dla mnie bomba.
Spot zmajstrowała BBDO z Londynu, a całość była kręcona na stokach Argentyny.
Comments 8
Prawie jak honda cog ;]
Przydaloby sie „the making of”.
Natomiast po raz kolejny po spocie noitulove swietne dojscie do sloganu good things come to those who wait 🙂
brawa, czy cos
Author
to prawda, też miałem skojarzenie z Hondą (dla przypomnienia):
Ja zauważył mateoosz ta sama ekipa zmajstrowała innego Guinnessa (Evolution), wielokrotnie nagradzanego:
No to wlasnie ten spot mialem na mysli. on sie nazywa noitulove, czyli evolution od tylu 🙂
Author
no tak, faktycznie… już się obudziłem 🙂
Niezłe, tylko w sumie pewnie takiej długiej wersji nie puszczają w tv. Mi się kojarzą te „domina” trochę z coca-coli spotem
Pingback: Pocztówki z Holandii » Nooo, ja chcę jeszcze raz!
Pingback: Stella jak zwykle w formie : Blog.Mediafun.pl
Pingback: Blog przy Kawie » Blog Archive » Remiks gestów