3

Smoleńsk – subtelny niczym reklamy środków na wzdęcia

Lubię przed obejrzeniem filmu mieć czystą głowę, ale szum medialny i pierwsze recenzje jakie do mnie , mimo wszystko docierały trochę mój plan utrudniły. Niemniej jednak poszedłem na „Smoleńsk” bez żadnej tezy, wizji czy chęci „dowalenia” filmowi.

Interesował mnie też wątek zaleceń czy też sugestii, żeby na ten film chodziły szkoły – obojętnie jak dzieciaki czy też ich rodzice są nastawieni do „Smoleńska” to mógłby być świetny przyczynek do dyskusji na lekcjach WOS – czy to o filmie, czy też o samej sytuacji medialno-politycznej w tym czasie. Ja jestem bardzo za… pod warunkiem, że film faktycznie przyczyniałby się do dyskusji i zostawiałbym do niej choćby fragment przestrzeni. Niestety w swojej narracji, ewentualnych tajemnicach i niedomówieniach jest tak subtelny jak reklamy środków na przeczyszczenie czy najlepsze sceny w „Klanie”. A nawet w tym momentach, kiedy należy przywalić i nie pozostawiać niedomówień film jest tak beznamiętny i męczący tym ciągłym podawaniem jedynej słusznej tezy… ehh

Ale po kolei… nie patrzmy tak czarno, skupmy się na pozytywach, poszukajmy,

mam…

Michał Lorenc – muzyka.

Bardzo lubię filmy, w których jest dużo muzyki filmowej. W tym aspekcie się nie zawiodłem, muzyka często towarzyszy nam w opowiadanej historii. Uwielbiam Lorenca i choć jego muzyka jest tak charakterystyczna i podobna, że już nie rozróżniam z jakiego filmu słucham fragmentu, to w filmie świetnie pełni rolę tła. Chyba nawet ratuje cały obraz, bo stara się sklejać ze sobą te czasem tak chaotycznie rozrzucone sceny. Nie wiem czy na soundtracku, jako osobne wydawnictwo, „Smoleńsk’ Lorenca się obroni, ale chętnie po niego sięgnę. Nie ma tam jakiegoś jednego głównego przewodniego motywu, mam wrażenie, że fragment, który pojawia się również w trailerach pochodzi z jakichś jego poprzednich płyt. Niemniej jednak miłośnicy muzyki Michała Lorenca będą ukontentowani.

Sam film, cóż. Już pierwsza scena, w której ląduje słabo wyrenderowany samolot przypomina mi powody opóźnienia premiery filmu. Według oficjalnych oświadczeń producenta i reżysera nawaliła firma od efektów specjalnych. Wybuch zrobili ale zapomnieli poprawić pierwszą scenę.

Cały problem jaki mam z tym 120 minutowym filmem jest taki, że sposób narracji można by przedstawić – niczym u pacjenta, z którym nie da się już nic zrobić – jako ciągłą linię wykresu EKG. W każdym porządnej produkcji historia przypomina sinusoidę, jest przyspieszenie, akcja, chwila odpoczynku, moment zwrotny, znowu chwila oddechu. A w „Smoleńsku” wszystko zostało widzowi zaserwowane w jednym tempie. Nuda, nic się nie dzieje (cytując klasyków).

Gdyby porównać go do filmów związanych ze śledztwem, pracą dziennikarzy, spiskiem – „JFK”, niedawny „Spotlight” czy „Informator” to „Smoleńsk” odpada w przedbiegach. I nie jest to kwestia budżetu, ale samej umiejętności opowiadania historii. Wspominałem, że przypomina ciągłą linię? Pomyliłem się. Linia od czasu do czasu zalicza doły, kiedy na ekranie pojawia się główna bohaterka lub kiedy słyszymy dialogi napisane i odegrane jak za najgorszych czasów w serialu „Klan”.

Sporo już krytyki słyszałem o grze aktorskiej Beaty Fido, niestety wszystko się potwierdza. Czasem miałem wrażenie, że w filmie znalazły się ujęcia do jakiegoś serialu. Przecież reżyser musiał to drewno widzieć już na planie. Podczas montażu niewiele dało się uratować.

Zresztą ciągnie ten film w kierunku serialowych, telewizyjnych produkcji bardzo mocno. Czy widzieliście kiedyś w amerykańskim filmie zaklejone loga i tak rozpoznawalnych już marek? W „Smoleńsku” zobaczycie i zaklejony soczek Hortexu i stojącego obok Johny Walkera. Serio? W 2016 roku? Rozumiem w „M jak Miłość”, ale w filmie kinowym?

IMG_1691.jpg

Kabina pilotów to najmniej podobna do wnętrza samolotu scenografia jaką kiedykolwiek widziałem w kinie. To co widzicie na zdjęciu, to jedyne ujęcie kabiny jakie pojawia się w filmie. Gdyby nie kontekst i mundury, to ten przerobiony pokój mógłby być czymkolwiek, ale nie wnętrzem samolotu.

Topornie jest to tak wszystko podane, źli są tak źli, że może faktycznie reżyserzy pomyśleli o najmłodszych klasach szkół podstawowych tak, żeby nawet ci nie mieli wątpliwości. Ci dobrzy z kolei, mówią takimi nadętymi frazesami, że aż zęby bolą. Moim ulubieńcem jest brodaty, zły, ekspert telewizyjny… ehhh, to trzeba zobaczyć.

IMG_1685.jpg

Podobnie jak scenę seksu, która w tym filmie podobnie jest. Ciężko mi to stwierdzić, ponieważ pojawiła się tak znienacka i tak krótko trwała, że nie zdążyłem się zorientować czy zadziałała jakaś cenzura czy może oglądałem jakąś nie do końca zmontowaną wersję filmu. W każdym razie rodzice mogą być spokojni – seks w „Smoleńsku” zupełnie nie kłuje w oczy.

Właściwie są dwie takie sceny, w których nie bardzo wiadomo, dlaczego się pojawiają w filmie. Scena seksu i końcowa scena, w której ofiary katastrofy witają się ze zamordowanymi żołnierzami w Katyniu. W filmie, który jest realistyczną opowieścią przetykaną bardzo często autentycznymi nagraniami i archiwalnymi ujęciami, scena z jakiegoś marzenia sennego pasuje jak pięść do nosa… ale oceńcie sami.

Takiego braku subtelności jest w filmie mnóstwo, nie ma czego odkrywać, nie ma czym się bawić – sposób podawania informacji przypomina to, co widać codziennie w „Wiadomościach” i uwierzcie mi, nie staram się być złośliwy i uprzedzony, ale to jest naprawdę zły film. Nie wiem jakie i czyje marzenia spełnia premiera „Smoleńska”, tak samo nie wiem czy film pozostawia przestrzeń do jakiejkolwiek dyskusji. Jest to jakiś smutny efekt romansu twórców z polityką i efekt samozadowolenia ekipy rządzącej. Przykro, bo po tym gniocie nikt, już pewnie nie zrobi porządnego filmu, który chociaż na chwilę wyciągnąłby tę katastrofę z atmosfery żałosnej śmieszności, w której od lat nurzają ją politycy.

Ja nie jestem filmowcem, raczej fanem dobrego filmu i umiejętności dobrego opowiadania historii. Ale jeśli gdzieś w sieci znajdziecie rzetelną i pozytywną recenzję kogoś, kto na rzemiośle filmowym się zna, to wklejcie ją proszę w komentarzu poniżej, bo chciałbym się przekonać, że jednak w swoich odczuciach się myliłem albo zupełnie nie znam się na filmie.

Comments 3

  1. Nie chciałbym się przebijać przez stek bzdur i latać po jakichś radykalnych stronkach, więc: czy zna ktoś recenzję z prawicowego portalu? Pięknie proszę o link, jestem ciekaw oceny z drugiej strony barykady 🙂

  2. Panie Macieju,
    jedno pytanie czy napisałby Pan to samo gdyby w tym wypadku, katastrofie itp. zginął tata Krzyśka Czeczota?

Skomentuj Marek Polski Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *