6

Darmowy dostęp do Netflixa dla influencerów – luźne dywagacje

Dobry pomysł od #Netflix (K2) na promo serialu Black Mirror – zabezpieczenie do kamerki w laptopie plus „tajne akta” mocno personalizowane. Proste, ciekawe bez wydawania bazylionów na #darylosu.

Processed with MOLDIV

I mała mediafunowo-branżowa rozkminka:

  • dlaczego tak późno? Sporo ludzi w mojej bańce (ze mną również) obejrzało cały sezon w dniu premiery lub zaraz po. Może wysyłanie i aktywacja po premierze ma na celu aktywację tych, którzy przespali dzień starty? Nie oglądam na wyścigi, ale jest parę produkcji, na które potrafię czekać do 3 w nocy, aż pojawiaj się w serwisie.
  • kody na parę miesięcy free zwiększyłyby jeszcze bardziej radość (nie odbierajcie tego jako narzekanie czy żebranie, te przemyślenia kieruję raczej do marketerów i PR-owców z innych branż) bo kod dostępu na cokolwiek jest praktycznie żadnym kosztem dla marki, a zawsze jest mega radością, nawet jak mówimy o kwocie rzędu kilkudziesięciu złotych.

Z kodami i dostępem do innych usług mam jeszcze inne przemyślenia, wynikające z obserwacji takich działań przez wiele lat i w innych branżach. Zwykły konsument, który wydaje swoje pieniądze na jakąś usługę, dostęp do platformy dobrze je przelicza. Kiedy pojawia się na rynku kilka konkurencyjnych usług, narzędzi, zwłaszcza dość podobnych do siebie. Myślę, że niewielu jest na rynku konsumentów, którzy są regularnymi abonentami Spotify, Deezera, Tidala, Apple Music i Google Play Music – jeden, dwa abonamenty w zupełności wystarczą. Netflix, HBO Go, Showmax, Ipla, Player, AmazonPrime Video – ilu zwykłych konsumentów ma wykupiony komplet tych usług? Czy też ilu blogerów ma abonamet we wszystkich usługach związanych z monitoringiem sieci? Zazwyczaj wystarczy jedna taka usługa. W przypadku aktywnego influencera, który dzieli się swoimi wrażeniami dostęp do wszystkich narzędzi, alternatyw może mieć jednak znaczenie. Taki influencer, kiedy wpadnie mu temat, albo nawet chce zabrać głos w dyskusji, której nie musi być inicjatorem, może zawsze wypowiedzieć się na temat jakiejś usługi, mając aktualne informacje, będąc jej faktycznym użytkownikiem. I wcale ta usługa nie musi być na pierwszym miejscu jego wyborów. Jako przykład bardzo może służyć Brand24 – nie wiem ilu blogerów faktycznie z niego wykorzystuje je codziennie, jako główne narzędzie, ale kiedy w sieci i dyskusjach branżowych pada pytanie o monitoring mediów, to nikt nie zdąży powtórzyć trzy razy „naleśniki z serem” a już w wymienianych narzędziach pojawia się Brand24, bo opisująca go osoba miała z nim styczność, wykorzystywała w pracy, ma zawsze świeże informacje i dostęp do nowych funkcjonalności które firma wprowadza. Dzieję się to nawet wtedy, kiedy Brand24 w niektórych zastosowaniach może odstawać od konkurencji – w dyskusji jednak zawsze się pojawi.

Tak jak wspominałem akapit wcześniej, moje przemyślenia dotyczące dostępu do usług dla influencerów nie są próbą namawiania każdego usługodawcy do rozdawania teraz kodów na lewo i prawo, ale podejmując decyzję o działaniach promocyjnych i planując wydatki warto rozważyć wszystkie za i przeciw i dobrze skalkulować taką również taką formę promocji, nie tylko w formie „masz blogerze pierwszy miesiąc za darmo” – w długofalowym działaniu może się okazać, że marka zbuduje sobie w ten sposób całą rzeszę ambasadorów aktywnych w dyskusjach przez lata.

Comments 6

  1. Fajnie, że to napisałeś. Czytając teksty influencerów, czasami można zgubić perspektywę. Gość, który dostaje coś za darmo, trochę inaczej patrzy na jakość i przydatność (darowany koń, zaglądanie w zęby, te sprawy), niż gdyby musiał wydać własne pieniądze, odmówić sobie czegoś, wybrać ofertę X wobec podobnej Y, itd. Można powiedzieć, że udostępnienie komuś czegoś za darmo do testów to forma zamówienia artykułu sponsorowanego, bo będzie patrzył z zupełnie innej perspektywy.

  2. Ciekawy komentarz o sprawie, która mi nie ukrywam w momencie pojawienia się … umknęła. Rzeczywiście coś w tym jest, że czasami danie czegoś za darmo sprawia, że jest niedoceniane. Może dlatego takie narzędzia jak Ahrefs czy SurferSEO oferują możliwość przetestowania przez X dni za ułamki normalnych kwot, zamiast dawać możliwość testowania za darmo (i 'zmuszania’ użytkowników do zakładania nowych kont :)). Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *