120

Kominek nie lubi budyniu

Trafił się kolejny interesujący (interesujący dla mnie, pewnie stresujący dla firmy) przypadek z cyklu potyczki „blogera i korporacji”. Choć uwzględniając popularność Kominka, to zanosi się raczej na wojnę niż na potyczkę. Przypadek na pewno będzie cytowany na różnych konferencjach branżowych, a cała akcja ma kryptonim „KOMINEK vs DR. OETKER”.
Sprawa jest świeża, mleko… tfu, budyń wylał się wczoraj na blogu Kominka i budyń właśnie w całą sprawę jest tutaj mocno zamieszany.

Zacznijmy od początku… czyli od Google; wyobraźmy sobie konsumenta, internautę, kucharza amatora i miłośnika budyniu, dziecko. Wpisuje sobie taki osobnik w google wyraz „dr oetker”, „budyń dr oetker” i co wyskakuje mu w pierwszych wynikach wyszukiwania? Kultowy wpis Komika z 2006 roku – „Dr OETKER, TY PIZDO!”… to było wtedy, kiedy kominek używał jeszcze wyrazów wulgarnych, dzisiaj podobno używa ich znacznie mniej 🙂

Już po samym tytule można odnieść wrażenie, że wpis Kominka nie będzie raczej pochlebny dla firmy Dr Oetker i jej budyniu… co cieszy internautów, firmę mniej, zwłaszcza jak firma planuje ruszyć jakąś kolejną budyniową kampanię i tym razem uwzględnić blogi i te całe internety… „Pizda” na trzecim miejscu w google trochę burzy obraz budyniowej łagodności… trzeba działać…

Pojawia się kilka pokus… może nasłać prawników na blogera? Albo prawników na Agorę, niech coś zrobią z tym Bloxem i niepokornym blogerem? A może załagodzić sprawę z sposób humorystyczny? Albo grzecznie poprosić o złagodzenie wpisu? Trzeba się skonsultować ze specjalistami.

Po jednej stronie mamy Kominka i jego rzeszę czytelników, po drugiej trzy firmy: Dr. Oetker, agencję public relations Lighthouse Consultants oraz Simplico – specjalistów od internetu, blogów itp.

Przez kilka dni następuje wymiana korespondencji między Simplico a Kominkiem (nie mam do niej wglądu), ale Kominek postanawia podpuścić agencje, stwierdza, że wpisu nie usunie (ani nie wyrzuci z indeksu google) i prosi, aby w sprawie spornego wpisu poprowadzili go za rączkę? Co robi agencja? Przesyła Kominkowi poprawioną wersję wpisu „Dr OETKER, TY PIZDO!”, no i się zaczyna:

Wpis Kominka „poprawiony” przez agencję

Wpis Kominka „poprawiony” przez agencję

Kominek wrzuca również na bloga swój tekst opisujący całą sytuację… no i zaczyna się jazda, zwłaszcza że pojawiają się słowa „cenzura”, „wolność wypowiedzi”, po jednej stronie bloger, po drugiej wstrętna korporacja.

Niewygodne dla firm wpisy i reakcje internautów przypominają mi sytuacje, które kilkakrotnie już przerabiałem na swoim blogu:
reklama Banku BPH „wypierdaj” (w dalszym ciągu niektórzy uważają, że to akcja reklamowa banku); bank próbował wyczyścić internet, z pomocą przyszedł turecki serwis, nagranie uchowało się tam do dziś, oraz zostało ściągane i oglądane i „wrzucane-gdzie-sie-da” przez wielu internautów (85 tysięcy wyświetleń)

ujebany stół Durczoka (TVN), też szły pisma od TVN i też „cenzurowano internet”, tutaj również nastąpiło „pospolite ruszenie” i bunt internautów, również przyjacielem Polski okazał się turecki serwis – Durczok z Rurkiem zachował się tam najdłużej (prawie od początku afery aż do dzisiaj), prawie milion (!) wyświetleń tego klipu pokazuje skalę zainteresowania tym materiałem

Kasztanki firmy Wawel, czyli sprawa z robakami w produktach firmy Wawel. W tym przypadku bez pospolitego ruszenia, ale z silnym udziałem Google. Do dzisiaj na hasło „wawel robaki” czy „kasztanki robaki” mój wpis jest bardzo wysoko. Co gorsze, nawet na neutralne hasło „wawel kasztanki” (czyli bez informacji o robakach) również internauta trafia na mój wpis o robakach. Nie zauważyłem do tej pory żadnych działań firmy Wawel (czy to związanych z wpisem, komentarzami czy pozycjonowaniem tej frazy).

Karłard, czyli sprawa z Harvard Business Review, tutaj kancelaria prawna działała bardzo szybko, po opublikowaniu humorystycznego opowiadania (nieznanego mi autora) dostałem pismo od prawników z żądaniem usunięcia spornego wpisu. Żałuję, że tak szybko i łatwo się poddałem. Ze względu na specyficzny charakter „afery” i raczej mocno branżowy, w tym przypadku nie rozpętała się żadna afera. Co prawda słowo „Karłard” nie jest indeksowane w google, ale bez problemu można do niewygodnego dla redakcji HBR opowiadania dotrzeć – do dzisiaj wisi na wykopiedrop.io.

– ostatni przypadek to w miarę świeża sprawa, chociaż nie opisywałem jej szczegółowo na blogu. Dotyczy wpisu i kampanii „Powstrzymaj Rotawirusy” o której wspomniałem w marcu. Tutaj też powstała z Google bardzo ciekawa sytuacja. Na końcu spotu, udającego – według mnie – reklamę społeczną, pojawia się adres www.powstrzymajrotawirusy.pl. A co robi niedoświadczony użytkownik internetu? Wpisuje cały podany adres w okno wyszukiwarki (zamiast przeglądarki). Na początku kampanii na tę frazę (www.powstrzymajrotawirusy.pl) mój blog lądował na pierwszym miejscu. Żadna firma nie kontaktowała się ze mną w tej sprawie, ale po ok. dwóch tygodniach zauważyłem, że zaczęli pozycjonować swoją stronę, wykupiono również link sponsorowany, aby właściwa strona była na pierwszym miejscu. W tej chwili mój blog dla www.powstrzymajrotawirusy.pl. oraz „powstrzymaj rotawirusy” jest w czołówce, ale strona producenta jest na pierwszym miejscu.

Z Dr. Oetkerem sprawa jest poważna i delikatna. Dr. Oetker to firma, która pozycjonuje swoje produkty również dla dzieci, i taka „pizda” na czwartym miejscu w wynikach wyszukiwania zaczyna być poważnym problemem.

Joanna Kupisiak (Lighthouse Consultants) w rozmowie ze mną, przedstawiła mi swój punkt widzenia na całą sprawę:

Wpis na blogu Kominka traktujący o firmie Dr. Oetker to dla naszego klienta poważna sprawa. Mieliśmy do wyboru trzy rozwiązania:
– wkroczyć na drogę prawną z blogerem (co na początku odradzaliśmy klientowi, chociaż pismo w tej sprawie mamy już od dawna gotowe);
– wykorzystać metody związane z pozycjonowaniem wpisu (co wydaje nam się nieetyczne, odrzuciliśmy również to rozwiązanie);
– porozmawiać z autorem spornego wpisu.

Wybraliśmy trzecie rozwiązanie, o pomoc w rozmowie z blogerem poprosiliśmy Łukasza Denejkę (Simplico), również wcześniej kontaktowaliśmy się z administracją blox.pl.

Kominek w korespondencji zaproponował abyśmy „poprowadzili go za rączkę” i sami przygotowali poprawioną wersję wpisu, bo jak sam napisał „ przyznaje się do lenistwa”. Osoby, w tym dzieci klikające na tak obraźliwy wpis trafiają na tekst nafaszerowany inwektywami, dlatego zaproponowaliśmy zmianę wszystkich wulgaryzmów użytych w tekście. Niestety nasza propozycja została przedstawiona przez Kominka jako żądania, próba cenzury czy groźba.

W tej chwili żałujemy, że wybraliśmy takie rozwiązanie, jedną z rad, które pojawiła się, gdy szukaliśmy wyjścia z tej sytuacji była „zignorować blogera”. W tej sytuacji byłoby to najlepsze wyjście, chociaż bardzo trudno przedstawić takie rozwiązanie klientowi. Nigdy nie braliśmy pod uwagę rozwiązania, które można byłoby określić cenzurą. Wolność wyrażania poglądów jest dla nas oczywista, a jedyne o co poprosiliśmy to usunięcie wulgaryzmów.

Przyznam szczerze, że jak trafiłem na wpis Kominka i zobaczyłem nazwisko Łukasza Denejki, to pomyślałem w pierwszym odruchu, że to jakaś ściema i akcja pozorowana. Miałem okazję kontaktować się parokrotnie z Łukaszem na linii bloger-firma i jego podejście do blogów, blogerów nie pozostawiało wątpliwości, że orientuje się jak się rozmawia z blogerami, co wolno, a co nie wypada. Również fakt, że dał się podpuścić z przygotowaniem „ugrzecznionego” wpisu mnie zastanawiał… Oczywiście poprosiłem Łukasza o stanowisko w tej sprawie:

Łukasz Denejko (Simplico):

Jakiś czas temu agencja PR reprezentująca markę Dr Oetker zgłosiła się do mnie z problemem. Przy wyszukiwaniu w Google informacji o marce na pierwszych pozycjach pojawia się stary wpis Kominka, o niecenzuralnym tytule, zawierający wiele wulgaryzmów. Stwierdziliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie otwarta komunikacja.

Wiedzieliśmy, że usunięcie wpisu nie jest rozwiązaniem, poprosiliśmy o usunięcie go z wyników wyszukiwania Google (np. za pomocą Google Webmaster Tools), zmianę tytułu oraz usunięcie wulgaryzmów skierowanych bezpośrednio do Dr Oetkera. W trakcie wymiany maili Kominek napisał: „Uczciwie przyznaję się do lenistwa i zwracam się z prośbą o poprowadzenie za rączkę”. Złapaliśmy się. Przygotowaliśmy dość niefortunną, przyznaję, propozycję zmiany wpisu – nie ingerującą w ogóle w jego treść, a w formę. Oczywiście była to tylko propozycja, liczyliśmy na uzgodnienie wspólnej wersji. Niestety, dalszej dyskusji nie było.

Podeszliśmy do sprawy z dużą ufnością i wiarą, że Kominek doceni naszą otwartość do rozmów oraz polubownego rozwiązania problemu. Niestety nasze propozycje zostały przedstawione jako nasze żądania. Dr. Oetker ma w swojej ofercie wiele produktów dla dzieci, więc chciał tylko, aby młodzi konsumenci nie natrafiali na takie określenia w Internecie.

Cała sprawa jeszcze trwa, więc ciężko wyrokować wynik… Jedno jest pewne, do wyników wyszukiwania na frazę „dr oetker” wspiął się już wpis z wykopu „Wykop.pl – KOMINEK vs DR. OETKER”

Jeden z pomysłów internautów

Jeden z pomysłów internautów

Nastąpiło również „pospolite ruszenie” czyli oburzenie internautów na słowo „cenzura”… i tak jak w przypadku Durczoka pojawiły się już pierwsze efekty radosnej twórczości internautów… wiadomo, afera musi się rozprzestrzeniać.

Jak zawsze w takich sytuacjach, kiedy pojawia się konkretna firma, a przede wszystkim nazwisko, zaczyna się przeszukiwanie sieci i prześwietlanie osoby. Przy okazji startu portalu elita-polski.pl internauci dotarli do zdjęć twórcy serwisu, które do wizerunku elitarnego nie bardzo pasowały. W przypadku budyniowej afery również pojawiły się takie komentarze, ale Kominek szybko je uciął:

> heroiczna:
Btw. Zawsze możecie poszukać Łukasza Denejko na naszej klasie. Tam są wszyscy.

>Kominek
Obrzydliwe. Będę wypierdalał każdego, kto choćby zasugeruje szkodzić prywatnie temu kolesiowi. Proszę odpierdolić się od jego prywatnego życia.

Sprawa jeszcze trwa, Kominek obiecuje dalszy ciąg sprawy, nie jestem pewien czy Dr Oetker, Simplico i Lighthouse Consultants wyczerpali już wszystkie swoje możliwości i najlepszym wyjściem będzie zignorować całą dyskusję? A może faktycznie podesłać Kominkowi wagon budyniu i książkę Jak dobrze zrobić budyń?

Szkoda też, że Kominek powołując się na swój regulamin kasuje komentarze, które reprezentują trochę inny punkt widzenia, ale to już sprawa Kominka, ja bym takiego komentarza nie skasował (pisownia oryginalna):

uzytkownik: jacekk

Tak, pisze. Bo zostal upowazniony do tego, aby zglosic zastrzezenia firmy, ktora go wynajela.
Tak samo Ty mozesz zadac sprostowania w gazecie na swoj temat, tak samo oni moga nie chciec byc wyswietlani w google w kupie przeklenstw pod slowem „Dr. Oetker”.

Tak duzo mowi sie o kulturze i wolnosci slowa, a z tego co widze dotyczy to tylko osob i instytucji ktore zwracaja sie DO was. Bo wy mozecie miec w dupie wszystko, i bluzgac na lewo i prawo.

Macie zboczone pojecie na temat wolnosci slowa i mylicie ja z czyms calkowicie odmiennym. Chamstwem.

Oprocz tego mozna tutaj opisac ciekawostke, ktora zaobserwowalem. To, ze jest to duzy koncern, od razu stawia go na straconej pozycji. Duze, wszechwladne, zle, „ich to nie boli”, „na stos z nimi” – jak za czasow potwora z loch ness, banda wiesniakow z widelkami idzie na krucjate przeciwko wielkiemu monopoliscie budyniowemu.

Ich budynie sa fe, srakie, takie, owakie, „i tak ich nigdy nie jadlem”, „zadka sraczka” – tak wyglada merytoryczna odpowiedz z waszej strony. Reakcja lancuchowa 🙂

Ze Lukasz (dzialajacy w imieniu koncernu – przyp.) zachowal sie „nieprofesjonalnie”, „smiesznie”, „podal bezpodstawne żądania”, „osmieszyl sie” to rowniez argumentacja godna pozalowania. Czujac odpowiedzialnosc grupowa dacie sie wciagnac w nawet najglupsze teorie, a z tego co widze, wiekszosc z was w ogole nie pojela o co mu tak naprawde chodzilo.

Wg was: „chuje przyszly i chca zeby kominek ocenzurowal tekst tak, zeby byl pozytywny dla koncernu”.

Gowno prawda. Z tekstu zostaly wymazane przeklenstwa, bo sa zwyczajnie nietaktowne.
Ale negatywna opinia komina na temat tego bydyniu zostala i jest nadal, lecz w nieco bardziej kulturalnej formie.

I to jest wolnosc slowa – kazdy ma prawo do wyrazania swych opini, ale powinno to zostac zachowane w granicach dobrego smaku.

Teksty kominka (2 o dr oetkerze) sa naprawde cholernie zabawne, ale z pktu widzenia koncernu zbyt wulgarne i chamskie. Dla nich to nie sa zabawne felietony, a jedynie obelzywe bluzgi, ktore pozniej beda z nimi kojarzone.

A to, ze teksty bez przeklenstw wygladaja glupio i nieporadnie, to inna sprawa.

A to odpowiedź Kominka na kasowanie komentarzy:

Jeśli usłyszę jeszcze jeden lament, że coś kasuję, to przywrócę wszystkie skasowane komentarze – łącznie z tymi, które obrażają Łukasza Denejko oraz wchodzą buciorami w jego prywatne życie. Te ostatnie nawet wyróżnię w osobnym wpisie. Zobaczymy, czy wtedy będzie taki przeciwny moderacji.

Dobra, a teraz konkretnie… bo często na tym blogu (i poza) dyskutujemy o tym co można, a czego nie można z blogerami. Spotykam się ze specjalistami od marketingu, public relations, blogów… Co w sytuacji takiej jak „budyniowa afera” może zrobić firma? Załóżmy, że ignorowanie wyników wyszukiwania nie wchodzi w grę, ponieważ właśnie planujecie ruszyć z kampanią (telewizyjną, internetową), która spowoduje wzrost zainteresowania Waszą marką i wzrost zapytań w google… a tam „błyszczy” niepochlebny wpis blogera… Ciężka sprawa…

Comments 120

  1. A może po prostu niech zrobią ten cholerny gęsty budyń? I kisiel gęsty niech zrobią. A wtedy nie tylko kominek ale i reszta ludzi z rocznika ’70 będzie usatysfakcjonowana.

    Przy okazji… Nareszcie ciekawy wpis, a nie jakieś zarabianie na blogach i inne takie.

  2. Maciej,
    Ladne, solidne ujecie sprawy! Duzy szacun! Molo komu sie chce zadac troche trudu i pomyslec a nie isc schematem… „Wielki koncern, mały bloger” itd. Bo w tego typu przypadkach zaczynam dochodzic do wniosku powoli… to firma jest bezsilna a bloger bezkarny. Kazda reakcja i proba bronienia swoje racji/dobrego imienia moze byc podana ludziom jako „zamach na wolnosc slowa”, „cenzura” itd.
    Ja tam daleki jestem od prowadzenia glupich wojenek z dziennikarzami, blogerami, klientami itd. Ale od czasu do czasu wkurza mnie jak latwo robi sie ludziom wode z mozgu…
    BTW: Tez popelnilem jakis komentarz u Kominka w tej sprawie – ciekawe czy wisi czy zostal (o ja cie sunę!!! :-))) OCENZUROWANY…
    Pozdrowienia!
    S

  3. Piękny tekst. Odniosę się tylko do ostatniej części.
    Firma PR (czy jak oni się tam zwą) tak naprawdę miała tylko jedną możliwość pozytywnego załatwienia sprawy: załatwić wszystko z humorem. Zrobić ze mną wspólną, otwartą akcję, może połączoną z jakimś konkursem dla czytelników, która w efekcie doprowadziłaby do usunięcia niewygodnych treści.
    Nic by ich to nie kosztowało, mieliby wymarzoną reklamę na pół internetu, a przy okazji daliby przykład innym, jak się załatwia takie sprawy.
    Nie jestem żadnym kozakiem, który walczy o wolność słowa, tak naprawdę wstydzę się trochę tego tekstu, a wulgaryzmy użyte w nim wkurzają mnie nie mniej niż Dr. Oetkera. Pisałem to całe wieki temu, kiedy jeszcze nie potrafiłem stawiać przecinków zamiast wulgaryzmów.
    Ale co zrobić, skoro firma wykazała się kompletną naiwnością wierząc, że mogą tak po prostu skłonić mnie do cenzurowania własnego tekstu. Ciężko będzie tu cokolwiek odkręcić, czego zresztą szczerze żałuję.

  4. Może należałoby zacząć przykładać większą wagę do wizerunku w Sieci codziennie, a nie tylko na chwilę przed kolejną kampanią reklamową?

    Kominkowy post wisi w Sieci od 2005 roku. Jeśli firma o nim nie wiedziała, to (piszę zupełnie serio) mogę dać im sporą zniżkę na szkolenie z zakresu wyszukiwania treści.
    Jeśli firma o sprawie wiedziała, to zaistniałej sytuacji jest w dużej mierze winna sama. Przez te lata trzeba było poprowadzić szereg akcji internetowych, które Kominka by „przykryły”. Rozpisywanie się w szczegółach nie ma większego sensu, niech przedstawiciele Oetkera uwierzą na słowo. Ciężko coś takiego zrobić z dnia na dzień, ale cztery lata to aż nadto.

    W tej sytuacji przyznałbym się chyba do błędu, przeprosił i faktycznie wysłał Kominkowi ze 30kg budyniu wraz z wynajętym kucharzem, który nauczy go przygotowywania posiłku. A wpisy? Może po czymś takim zostałyby przez Kominka przeredagowane?

  5. No wszystko to brzmi bardzo pięknie, ale wydaje mi się, ze dzieci korzystaja z komputerów z ustawionym filtrem? A jeśli ktos posadzi przy swoim niezabezpieczonym komputerze dziecko, to dziecko w pisze „kisiel” i znajdzie stronę z nagimi paniami w tymże kisielu, to co? Poprosimy właściciela tej strony o usunuęcie pań, zmianę scenerii lub ubranie kobitek w sukienki?
    Sądzę, że argument dotyczący dzieci i wulgaryzmów jest co najmniej grubymi nićmi szyty.

  6. A w google jest już 236 przesunięć strony kominka w górę 🙂

    Odnośnie tego co można zrobić. Wybrać 10-20 stron, które zawierają pozytywne (lub neutralne) opinie na temat marki i zacząć je pozycjonować. W ten sposób wypchnie się z pierwszej strony niechciane treści.

  7. „W tej sytuacji przyznałbym się chyba do błędu, przeprosił i faktycznie wysłał Kominkowi ze 30kg budyniu wraz z wynajętym kucharzem, który nauczy go przygotowywania posiłku.”

    Świetny pomysł i na pewno by mi się spodobał. 🙂
    Zresztą, jeśli to ty jesteś ten Mikołaj, którego kojarzę z dawnych dobrych czasów, to znasz mnie na tyle, iż wiesz, że ze mną zawsze można się dogadać. Czasami po prostu potrzeba do tego wódki.

  8. tyle tekstu a przeciez ten kominek to zaden bloger tylko zwykly troll szczerze mowiac to taki buzdygan czy w sumie pierwszy lepszy wpisywacz onetowy czy wykopowy, kasliwosc na lewo i prawo dla plebsu … no nazywajmy rzecz po imieniu anie odrazu bloger bo sobie sami poziom obnizacie

    a budyn? kochani dzis idac nawet na targ nie mozna byc pewnym ze marchewka nie ma w sobie kg olowiu, knorr raz szczyci sie brakiem konserwantow a z tylu pisze jak wol ze to sypkie gowno to benzoesan sodu … dopuszczone do obrotu to nie konserwant

  9. Tenże sam, z czasów PSS ;o)

    Ale nawet bez tej znajomości i wspólnie wypitego piwa nie trzeba być Einsteinem, żeby wiedzieć, że z każdym idzie się dogadać. Przypadki patologiczne pomijam. Od dawna też dystans do siebie i własnej firmy zapewniał większy sukces, niż stroszenie piórek i wygrażanie na lewo i prawo.

  10. Uważam, że Dr Oetker ani Simplico nie mają sobie nic do zarzucenia. Zwrócili się do kominka z otwartą przyłbicą, a ten im powiedział, co mają zrobić. Jak pisze Łukasz Denejko postawili na otwartą komunikację i do sprawy podeszli z dużą ufnością. Problem w tym, że kominek to wykorzystał i ich wkręcił. Tak się nie robi. To zwykłe chamstwo. Właściwa komunikacja opiera się na uczciwości OBU stron. I tak jak napisałeś Maciej, Dr Oetker jest dużym koncernem, więc kominek stwierdził „aha, to ja im teraz pokażę”. Małe to, naprawdę. Nie dziwię się, że firmy mają kiepskie zdanie o blogerach potem. Bo jakikolwiek ruch w stronę blogów wykonają – nieważne, czy dobry, czy zły, dostają „po łapach”. Ech. Natalia

  11. „Uważam, że Dr Oetker ani Simplico nie mają sobie nic do zarzucenia. Zwrócili się do kominka z otwartą przyłbicą, a ten im powiedział, co mają zrobić. Jak pisze Łukasz Denejko postawili na otwartą komunikację i do sprawy podeszli z dużą ufnością.”

    – Puk, puk.
    – Kto tam?
    – Swój. No…no dobra. Jestem złodziejem, przyszedłem cię okraść, ale mam nadzieję, że docenisz mą szczerość i otwartą komunikację. Niczego przed Tobą nie ukrywam. Podchodzę „do sprawy z dużą ufnością”.
    – Ale wciąż chcesz mnie okraść?
    – Tak, ale jak widzisz… teraz nie mam sobie nic do zarzucenia, bo byłem szczery. Jeśli zadzwonisz po policję albo inaczej mnie wykiwasz to *nie zdziw się jeśli następny złodziej nie będzie taki szczery i dostaniesz od niego po łapach*.

  12. Kominek – ale co oni Ci ukradli/ chcieli ukraść?! Wywalili tylko wulgaryzmy, które – jak piszesz – Ciebie denerwują bardziej niż ich. Gdyby zmienili wpis z szyderczego na pochwalny, mógłbyś się zdenerwować. Ale w ich wersji istota treści nie została zmieniona. Nic a nic. Wprowadzone zmiany to przysłowiowa zmiana z „lecz” na „ale”. Pzdr, N.

  13. Dziwi mnie zarówno zachowaniem moich kolegów z branży z firmy Lighthouse Consultants jak i panów z Simplico. Chyba ostatnią rzeczą jaką bloger chce usłyszeć jest zażądanie (prośba itp) zmiany lub usunięcia wpisu, w którym autor wyraża swoją opinię. Do której ma oczywiście prawo.

    Naprawdę tę sytuację można było rozwiązać na inne sposoby (wspominane chociażby wysłanie zapasu budyniu;) , a tak tylko „wykopano” sprawę (negatywną dla Dr.Oetkera) sprzed 4 lat i teraz odbija się ona na firmie podwójnie.

    I nic tu nie zmienia to, że zwrócili się do Kominka z „otwartą przyłbicą”, skoro takie działanie (zmiana tekstu notki czy wpływ na jej kształt) przez wszystkich blogerów bez wyjątku traktowane jest jako atak.

  14. Niech firma wykorzysta szum jaki się pojawił i zrobi dobrą reklamę internetową z ciekawym sloganem nawiązującym do akcji, np. „Nasz nowy gęsty budyń zatka nie jeden kominek”

    Co do wpisu w google to spokojnie można zgłosić to do Google ponieważ wynik pojawia się nawet przy włączonym filtrze rodzinnym

  15. Patrząc na to co się w necie dzieje, mam wrażenie, że będzie spora afera, która ma potencjał na wyjście z internetu. Kominkowi zapewne nie zaszkodzi, pytanie jak to się skończy dla dużego koncernu, który ma mało do wygrania a sporo do stracenia.

  16. Natalia Hatalska : (…) Wprowadzone zmiany to przysłowiowa zmiana z “lecz” na “ale”. (…)

    No chyba zartujesz? Przeczytaj tekst jeszcze raz (i nie po łebkach) – te poprawki sa tak absurdalne ze ja przez chwile zastanawiałam sie czy to czasem nie jakis kawał pózno prima aprilisowy .
    Dla mnie te poprawki sa niczym słynna „motyla noga” z filmu Barei „Miś”
    Nie wiedomo – smiac się czy płakac :):):)

  17. Post
    Author
  18. W takich sytuacjach zawsze wizerunkowo najbardziej ucierpi duża firma. Zawsze to ona będzie ta zła i niedobra, nasyłająca prawników albo wymagająca cenzury.

    Zmodyfikowany („ocenzurowany”) tekst nie jest taki straszny. Cholernie trudno się „łagodzi” takie teksty żeby jakoś wyglądały, zostały zaakceptowane przez szefostwo, a jednocześnie wciąż wyglądały „naturalnie”.

    Sprawę na pewno można było „pokojowo” załatwić.

  19. W takiej systuacji, gdy „budyń sie już wylał” trudno jest już przysypać to co się stało. Watek stał się już Czernobylem, moze negatywnie promieniować na markę/firme.

    Teraz nalezy go SZYBKO zalać budyniem, czyli rzeczywiscie wysłać wagon budyniu do Kominka i odbrucić sprawę w żart. Zrobic to transparentnie, z szacunkiem z obu stron. Mimo iż wiele się juz stało, cała sprawa jest jeszcze do odkręcenia. Ale na pewno nie przez pisma i eskalowanie ekspertyzami. M.in dlatego że Google takie rzeczy pamieta bardzo długo. 824 wykopy (w tym momencie) watku z bloga Kominka to sa kolejne tysiace ludzi ktore zobaczy ta sytuacje.

    Maćku, dziekuje za obszerny i dokładny opis sytuacji.

  20. Natalio,
    „Kominek – ale co oni Ci ukradli/ chcieli ukraść?! Wywalili tylko wulgaryzmy…”
    [ciach i dalej nie muszę czytać]

    To jest właśnie jedna z wielu różnic między blogerami a dziennikarzami.
    Kiedy taki bloger jak ty mówi ee tam „wywalili tylko…”, dziennikarz zaciera ręce i szykuje się do kontrataku. Zabija w zarodku każdą formę wpływania na swoją niezależność.
    Wiem, że tego nie pojmujesz i rozumiem to.

    Nie przyznaję, że tekst o Oetkerze robiłem jako dziennikarz, bo każdy po fachu wyśmiałby mnie za spalenie tematu. Tu aż się prosiło o prowokację telefoniczną, po której i Denejko i ci z Lighthouse wstydziliby się wyjść na ulicę.
    Niestety lenistwo było silniejsze i sobie odpuściłem.

  21. Kominku,
    „ciach i dalej nie muszę czytać”
    „Wiem, że tego nie pojmujesz i rozumiem to”
    Fajna argumentacja. Taka rzeczowa i w samo sedno… Jak przystalo na PANA DZIENNIKARZA :-))

  22. Chwila, dziennikarz to robi prowokacje jak jest jakaś afera do odkrycia. Tutaj nie ma żadnej afery. Kominek został grzecznie i z otwartą przyłbicą poproszony o usunięcie wulgaryzmów. Jak rozumiem, nikt z firmy Dr Oetker czy agencji mu nie groził i do niczego nie zmuszał. W takiej sytuacji nie można mówić, że ktoś narusza wolność słowa czy chce wprowadzać cenzurę. Sorry, ale są pewne granice manipulowania sytuacją i uważam, że tutaj Kominek je daleko przekroczył. Chodzi o uczciowość i niestety zabrakło jej poczytnemu bloggerowi, który dla jeszcze większego szumu wokół własnej osoby wykorzystał naiwność drugiej strony.

  23. luczak,
    „Fajna argumentacja. Taka rzeczowa i w samo sedno…”

    To, co za cytowałeś było podsumowaniem, a nie argumentacją.
    A ta wzmianka „pana dziennikarza”… no cóż. Sam chyba wiesz, że takie przytyki zalatują wiochą i mogę skwitować je tylko uśmiechem politowania.

    j.peter,
    „Chwila, dziennikarz to robi prowokacje jak jest jakaś afera do odkrycia”.

    Dobrze wiedzieć. Tej mądrości jeszcze nie znałem.
    Ty też powinieneś nauczyć się czytać ze zrozumieniem. Nigdzie nie napisałem, że to była dziennikarska prowokacja.

  24. @kominek,
    sam przecież zasugerowałeś, że prawdziwy dziennikarz (a nie taki leniwy blogger jak Ty) wykorzystałby tą niesamowitą okazję, by jeszcze bardziej pognębić wredną korporację za pomocą jakiejś wymyślnej prowokacji. Wszystko się zgadza. Tylko ta korporacja i osoby działające na jej zlecenie jeszcze nic nie zrobiły, by zasłużyć na etykietkę, którą próbujesz im przyczepić. Poza tym jest podobno coś takiego jak etyka dziennikarska (wiem, wiem – nikt jej jeszcze nie widział – ale ja też należę do tych naiwnych, którzy chcieliby wierzyć w jej istnienie). Faktem jest, że agencja PR i Dr Oetker nie wykazali się odpowiednią dawką poczucia humoru i dystansu, ale jeżeli to jest jedyne przestępstwo jakie popełnili, to o czym my tu właściwie rozmawiamy??!

  25. Rozumiem pokojową próbę załatwienia sprawy, i faktycznie zaproponowany teksty mógł by wyglądać na próbę podmienienia tylko niecenzuralnych zwrotów, na bardziej społecznie akceptowalne. I ja osobiście odebrał bym to za gest dobrej woli z drugiej strony. Osobiście o tanie „cenzury” decydował bym się jedynie na podstawie „oficjalnej” korespondencji, a nie załącznika propozycji zmian (który oprócz 2 przypadków według mnie bez głębszego wczytywania jest tylko propozycją podmienienia niecenzuralnych słów.

    Natomiast nie rozumiem skreślenia:
    1)dr Octker – 3 linijka tekstu
    2)Nie chcę – 30 linijka tekstu // która zmiana dość znacząco zmienia sens wypowiedzi.

  26. Czyli skoro wszyscy tego żałują i Dr Oetker, Simplico, Lighthouse i Kominek to zobaczymy jak wulgaryzmy wokół budyniu znikną z pierwszych wyników Google…

    Tylko czy jest to teraz możliwe. Zaufanie zostało zmiażdżone. Szkoda.

  27. Pingback: Kominek versus Dr. Oetker « Trzech Durni

  28. 1) Gratuluję tekstu i w pełni się z nim utożsamiam. Dodam, że firmy wskazują na 3 opcje, a po prostu zapomnieli o 4) humor, żart, zabawa – tak należało tę sprawę załatwić.

    2) Propozycja rozwiązania + genialne hasło:
    Azazello
    > Niech firma wykorzysta szum jaki się pojawił i zrobi dobrą
    > reklamę internetową z ciekawym sloganem nawiązującym do
    > akcji, np. “Nasz nowy gęsty budyń zatka nie jeden kominek”

    Naprawdę internet sam podsuwa rozwiązania, z których firma nie korzysta. Podpowiem – zróbcie do tej akcji w każdym regionie imprezę budyniową i naprawdę każdy Wam wybaczy. Łącznie ze mną.

  29. „Zabija w zarodku każdą formę wpływania na swoją niezależność.
    Wiem, że tego nie pojmujesz i rozumiem to.”
    Kominku, no cóż, jeśli dla Ciebie niezależność równa się – używając metafory – urządzenie krwawych igrzysk i rzucenie ludziom mięsa na pożarcie, to faktycznie tego nie rozumiem, bo to nie mój styl. Dla mnie niezależność to wartość, która nie ma związku z ośmieszaniem innych ludzi/ szkodzeniem im etc. No ale jak to bywa z wartościami, każdy postrzega je inaczej.
    Pzdr i EOT również z mojej strony, Natalia

  30. 2) Propozycja rozwiązania + genialne hasło:
    Azazello
    > Niech firma wykorzysta szum jaki się pojawił i zrobi dobrą
    > reklamę internetową z ciekawym sloganem nawiązującym do
    > akcji, np. “Nasz nowy gęsty budyń zatka nie jeden kominek”

    IMHO to złe rozwiązanie (a przynajmniej zaproponowany slogan) – ilu z 40 milionów Polaków wiedziałoby, o co chodzi?

  31. Komin, ja juz Ci mowilem. Schowaj te swoja dume i wynioslosc, bo z kazdym komentarzem coraz bardziej robisz z siebie blazna.

    „(…) Tu aż się prosiło o prowokację telefoniczną, po której i Denejko i ci z Lighthouse wstydziliby się wyjść na ulicę.
    Niestety lenistwo było silniejsze i sobie odpuściłem.”

    Oh, nasz wielki panie !
    Co za nadety buc. Uwielbiam to, jak piszesz. Ale tym razem przeginasz palke.

    A co do mojego skasowanego komentarza, to tak jak wczesniej:
    cmok :*

    Dzieki za jego publikacje tutaj.
    Pozdrawiam.

  32. Bry,
    Ciekawy wpis, ukazuje problem od drugiej strony, pomaga szerzej spojrzeć na sprawę.
    Kilka wniosków w tym jeden osobisty:
    1. Nie rozumiem fenomenu bloga Kominka (to tak przy okazji, może w końcu ktoś mi wyjaśni;); nie jestem zazdrosny, spokojnie).
    2. Ich propozycja i retoryka była wcale pokojowo nastawiona. W obliczu tego co sam mówisz, Kominku, wszystko jest do zmiany/naprawy, nie ma powodu by obie strony się puszyły.

    „Ale co zrobić, skoro firma wykazała się kompletną naiwnością wierząc, że mogą tak po prostu skłonić mnie do cenzurowania własnego tekstu. Ciężko będzie tu cokolwiek odkręcić, czego zresztą szczerze żałuję.”
    Dlaczego ciężko, skoro po pierwsze żałujesz, po drugie jesteś w stanie wszystko odkręcić bo jesteś autorem swojego bloga, po trzecie sam trochę się tego tekstu wstydzisz, a po czwarte – zmieniając tylko kilka wyrazów we wpisie, nawet nie usuwając wyników w google – zrobiłbyś coś pośrednio dobrego?
    Odwoływanie się do hipotetycznych akcji reklamowych być może jest słuszne i pozytywne, niemniej tutaj brzmi to dość arogancko (forma).

    „To jest właśnie jedna z wielu różnic między blogerami a dziennikarzami.
    Kiedy taki bloger jak ty mówi ee tam “wywalili tylko…”, dziennikarz zaciera ręce i szykuje się do kontrataku. Zabija w zarodku każdą formę wpływania na swoją niezależność.”
    Nie wiem czy dobrze rozumiem – masz na myśli niezależność poprzez swobodę bluzgania? Mały promil ludzkiej wolności, żaden zarodek… Nie forsuję moderacji Twojego komentarza, jestem w tym sporze neutralny (ani nie czytuję Twojego bloga, ani nie jadam produktów Dr. Oetkera), chciałbym tylko żebyś to przemyślał. Być może jednorazowa, drobna moderacja wpłynie na bieg wydarzeń wcale pozytywnie dla obu stron.

    Pozdrawiam.

  33. Pingback: bartekd wrzucił link na Flakera | flaker.pl

  34. Tutaj wystarczyla by dobra wola Pana Kominka. Tymczasem jest on uosobieniem dumy, buty i zarozumialstwa.

    Gdyby sprawa dotyczyla mnie:
    Nie widze podstaw do tego, abym zatrudnial kogos, zeby ten ktos ukryl(zepchnal) nieprzychylne dla mnie wyniki w wyszukiwarce. Tym bardziej, ze sa to zwykle obelgi, nie poparte zadnymi argumentami.

    W ten sposob moglbym dac ciche przyzwolenie na takie obrzydliwe praktyki, i lechtal bym gigantyczne ego pana kominka.

    Niedoczekanie.

  35. Pingback: Budyń Oetkera i wizerunkowy Czarnobyl | Jacek Gadzinowski

  36. Dobra notka. Co powinna zrobić firma? Poprosić o zmianę tytułu tektu – i tyle. Wtedy tekst nie będzie tak wysoko w google, a likwidowanie wulgaryzmów to już nie ich działka. Może nie jest to w dobrym guście, ale nic im do tego.
    jacekk – nie przekonałeś mnie. Nadal uważam, że pan Łukasz zachował się nieprofesjonalnie (i to jak cholera).
    Wolność słowa to wg Ciebie: „kazdy ma prawo do wyrazania swych opini, ale powinno to zostac zachowane w granicach dobrego smaku”
    Gówno prawda. Nikt nie każe mi zachowywać dobrego smaku. Możesz nazwać mnie chamem i to wszytko.

  37. Naprawde świetny wpis – pierwszy wyważony i podający konkretne argumenty w tej sprawie jaki udało mi się znaleźć.

    Co do kominka… Szkoda słów, bo fanatyków i samego zainteresowanego i tak nie przekonam, a kto pomyśli ten zrozumie…

    „Wolność słowa” – ten termin jest ostatnio nadmiernie używany i błędnie interpretowany. Pamniętajcie – to, że wolno Ci mówić wszystko nie znaczy, że nie poniesiesz za to konsekwencji (to taka ogólna uwaga).

  38. Klatka schodowa w bloku, to miejsce publiczne. Miejsce wspolne dla wszystkich mieszkancow. Sa tam wywieszone ogloszenia, informacje, sa skrytki pocztowe.

    Wyobraz sobie, ze zrobilem na tej klatce, na samym srodku, taka wielka, smierdzaca kupe. A dalej, wyobraz sobie, ze w odpowiedzi na Twoje żale mowie: „Możesz nazwać mnie chamem i to wszytko.”

    Jaki jest z tego moral ?
    Wspolzyjesz z ludzmi – dostosuj sie. To nie wszyscy maja przyporzadkowywac sie do Ciebie, tylko Ty do miejsca w ktorym jestes.

    Wolnosc slowa i sposob jej „ekspresji”, jak to ktos ujal, zlewa sie z brakiem kultury i zwyklym, niskim pieniactwem.

    Chcesz wyrazic siebie w sposob jaki Tobie odpowiada ? Rob to. Ale tak, by nie szkodzic bezpodstawnie innym.

    Tekst ktory piszesz „z dupy”, „dla jaj”, wyswietlony w odpowiednim miejscu w google moze byc czynnikiem opiniotworczym dla tysiecy ludzi. A to juz jest powazna sprawa, bynajmniej na tym etapie juz nie jest tak smiesznie.

    Kominek jest tego swiadom, ale bawi sie w meczennika.
    Cel uswieca srodki ? Hm.

  39. Jeśli nie widzisz różnicy między zrobieniem kupy na klatce schodowej a wyrażeniem swojej opinii w oryginalny sposób to nie mamy o czym rozmawiać. Zasadnicza różnica jest taka, że tego drugiego prawo nie zabrania. Na szczęście to, co Tobie się wydaje to jeszcze nie obowiązujące prawo i nie wszyscy muszą się do tego stosować.

  40. Metafora bardzo obrazowo przedstawia Twoj sposob myslenia.

    Chodzi o to, abys podczas „oryginalnej ekspresji swoich pogladow” nie naruszal sfer innych ludzi badz tez instytucji.

    W gazetach tez mozemy czytac codzinnie przemyslenia autorow tekstow, ale jak widzisz staraja sie trzymac jakis tam poziom i uderzaja argumentami, a nie wulgaryzmami.

    To, ze internet bardziej teraz przypomina publiczny kibel, niz medium komunikacji, nie znaczy, ze kazdy na kazdym moze wieszac kurwy.

    Sprobuj tak „tworczo i oryginalnie” (czyli z kurwami, tak jak lubisz) wyrazic swoje niezadowolenie z obecnego Prezydenta. Najlepiej zatytuluj tekst tak jak kominek – „Prezydencie, TY …”.

    Wyobraz sobie, ze ktos co gorsza zwraca sie tak do Ciebie ?
    Milo ? Aa, masz to w dupie. No tak. Ale osoby postronne, potencjalni pracodawcy, wspolpracownicy, pracownicy, wspolnicy itd. nie beda raczej chcieli, aby ktos ich z Toba kojarzyl. Standard.

    I to wlasnie dlatego, ze jakis „pajac” „oryginalnie” wyraza swoje zdanie o Tobie, tylko dlatego, ze chcial byc w swoim tekscie zabawny. Ot tak, for fun.

    I nie zlosc sie na mnie, bo nie chce Ci w zaden sposob ublizyc, a jedynym moim celem jest, abys zrozumial, ze wolnosc wyrazania pogladow to piekna rzecz, aczkolwiek jak wszystko musi i na pewno ma swoje granice. Granice niekoniecznie wyznaczane przez prawo, ale przez zwykly zdrowy rozsadek.

  41. Heh, to jest dopiero temat. Jak ja bym chciał, żeby jakieś programy publicystyczne w ogólnopolskiej tv brały na siebie takie tematy, jak wolność, tolerancja… bez skrótów i z sensownymi ludźmi. Dobrze chociaż, że na takie dyskusje można gdzieś natrafić. Duża zasługa mediafuna, że przyłożył się do opisania sytuacji.

    Moim zdaniem nikt tu nie ma do końca racji. Fakt, że wolność ma granice, a ich przekroczenie może rodzić konsekwencje. Wpis kominka jest dobry, choć wulgarny, ale forma ma uzasadnienie. Jednocześnie obraża on firmę Dr. Oetker. Prawnikiem nie jestem, pewnie i tak więcej by na tym stracili, ale potencjalnie widziałbym jakiś pozew o naruszenie czci, jako obrona wolności firmy.

    Kominek wyraźnie chciał się zabawić całą akcją. Jego wola. Część komentujących ze względu na swoje obiekcje moralne tak by nie zrobiła. Jednak dobrym obyczajem, mimo że też uważam go za wartość samą w sobie, takiego kominka się nie przekona. Należy dawać przykład samemu, ale wiele się spodziewać nie należy. Że dumny, że butny… Owszem, ale w tym momencie to dla niego oręż, a nie argument.

    Dr. Oetker, a raczej doradcy, trochę dali ciała w całej sprawie. Ok. Niby się postarali otwarcie, ale planu awaryjnego nie było. Poza tym trochę ich poniosło w zmianach. Obudzili się kilka lat za późno i próbowali za frajer, jak rozumiem, sytuację poprawić. Może to nie najlepszy wyznacznik, ale lepszy mi nie przychodzi. Myślę, że w Stanach ktoś by zaproponował gruby plik zielonych za w miarę najłagodniejszą zmianę. Choćby odcięcia googlebota od tego pojedynczego wpisu. Może w tytule zmienić na Dr. Oetker ty p****! Ostatecznie jeśli faktycznie idzie „o dobro dzieci”, to dorośli dopowiedzą sobie ***, a małe dzieci nie. Chociaż wiadomo, że to dobro dzieci, to tylko po to by firma była w dobrym świetle. Ale i tak popieram działania by się przypodobać, jeśli czynią dobro.

    Teraz i tak obie strony muszą obmyśleć plan awaryjny. Firmie bez twardych argumentów nie wróżę szans. Kominkowi, jeśli je odrzuci też, bo cały wpis leżący u podnóża jest moralnie dwuznaczny i robienie nań reduty wolności będzie w ostatecznym rozrachunku złą wolą, a ludzie tego też nie lubią.

  42. Kominek jest, byl i bedzie chamem. Na tym zbudowal swoja popularnosc i nie widze powodu by mial odpuszczac. W koncu ma rzesze fanow zapatrzonych w niego jak w swiety obrazek.

    Skoro Oetker chcial by wpis kominka 'spadl’ z wynikow googla to powinien zalatwiac to przez g webmaster tools. Wpis kominka zawieral tyle wulgaryzmow, ze spokojnie podpadal pod filtr google. Tylko, ze to czasem trwa nawet kilka tygodni, by google to uwzglednilo w wynikach wyszukiwania. Biorac jednak pod uwage od kiedy wpis wisial i to, ze Oetker w tym czasie nic z tym nie robil, to te pare tygodni karnego czekania im sie nalezy.

  43. Pingback: tomaszs wrzucił link na Flakera | flaker.pl

  44. Kominek tak łatwo dał radę ich podpuścić… czy Oetker powinien w tej sytuacji w ogóle coś robić? To nie jest ani jego odpowiedzialność ani kominka, żeby zabezpieczać dzieci przed stronami z przekleństwami. Są do tego odpowiednie programy.

    A komentarze atakujące uczestników tej dyskusji? Jak to zawsze bywa takich sytuacjach ludzie korzystają z okazji, żeby wyżyć się emocjonalnie i komuś dopiec. Ocena tego zjawiska należy już raczej do obserwatorów całego zamieszania.

  45. Ale ciekawy przypadek na pewno jest. Pewnie po całej gorączce Kominek da dobry przykład i poprawi tytuł chociaż. A nawet jak tego nie zrobi.. co za różnica. Ludzie są aż tak bezmyślni, że nie zjedzą budynia, o którego producencie ktoś pisze (tylko w tytule) „Ty pi**”? Nie sądzę i nie dziwię się, że czytelnicy Kominka oburzają się na traktowanie ich przez koncern jak idiotów.

  46. Post
    Author
  47. jacekk
    Nie złoszczę się, żeby nie było niejasności:
    1. Kominek ma prawo wyrazić krytykę produktów dr Oetkera.
    2. Dr Oetker miał prawo się oburzyć, głównie o to, że tekst Kominka jest wysoko w googlach i obraża firmę w tytule.
    3. Jak można wyczytać u źródła Kominek był gotów się zgodzić na zmiany(ja mu wierzę:) ) Parokrotnie powtarzał, że wstydzi się tego tekstu. Od tego czasu zmieniła się grupa docelowa jego odbiorców a wulgaryzmy są zlikwidowane niemalże do zera. Ale nie na warunkach jakie zaproponował dr Oetker. Afera się rozpętała właśnie o to, a nie dlatego, że Kominek tak mocno broni „pizdy” 🙂
    4. Blog Kominka to nie jest miejsce publiczne jak klatka schodowa, dlatego uważam, że porównanie było nietrafne. Nikt nikomu nie każe tam wchodzić.

  48. zdenekblaha,

    blog kominka jest miejscem publicznym dopoki dopoty jest dostepny w internecie 🙂

    Potocznie mozna mowic, ze jest to jego prywatne miejsce, ale mimo wszystko jest to publiczna publikacja.

    Oprocz tego pozostaje sprawa z google. Kominek odpiera argumenty, mowiac, ze nie jest wlascicielem google. To zwykla drwina. Zreszta wystarczy spojzec na jego odpowiedzi kierowane do przedstawicieli firmy pr. „Jestem leniwy”, „poprowadzcie mnie za raczke”.

    Istny cyrk w jego wykonaniu.

    On juz od poczatku wiedzial, czego chce dokonac i w zaden sposob nie dazyl do polubownego zakonczenia sprawy.
    A wystarczylo troche powagi i pokory. Jak dla mnie wszystko moglo sie skonczyc na usunieciu linkow z google.

    No ale w jego wypadku, kiedy mamy zawyzona samoocene i lekcewazace podejscie do innych – sorry.

  49. Nadużywanie wolności zwykle prowadzi do jej utraty.

    Gdy naprawdę się zaczną próby cenzurowania internetu, ludzie promujący je nie będą mówili o likwidacji wolności słowa, tylko o walce z bezmyślnym chamstwem (ukłony, Kominku) czy naruszaniem najbardziej elementarnych wartości.

    Co gorsza, wielu ludzi całkiem rozsądnych takie wydarzenia mogą przekonać. W skali makro ale i mikro. Czy Oetker jeszcze kiedyś uwierzy w spokojne porozumienie z blogerem?
    Wątpię. Prędzej weźmie udział w lobbowaniu za wprowadzeniem jakiegoś prawa pomagającego bronić się w podobnych sytuacjach.

    „Wolność jest nie tylko dana ale przede wszystkim zadana.” JPII powtarzał to od pierwszej wolnej pielgrzymki, z coraz większą desperacją i z coraz mniejszym odzewem. Górne, duże sprawy, aż głupio wyciągać przy takich bzdurach – ale postawy w drobnych codziennych sprawach mapują się na zachowania w tych ważnych. Zapity XVII-wieczny szlachciura rozwalający sejmik też „tylko korzystał ze swojej wolności”.

    Poza tym Natalia napisała wszystko, co mógłbym napisać.

  50. Argh, zdenekblaha, pozwolę sobie kolokwialnie odpowiedzieć (a co, raz w życiu można poszaleć): skąd Ty bierzesz te k*** poglądy?

    1. Kominek ma prawo krytykować firmę, ale nie ma prawa ich obrażać.
    2. Firma miała prawo pozwać Kominka i by sprawę z pewnością wygrała (chyba, że jakiegoś biegłego by się znalazło, dla którego „ty pizdo” nie jest obraźliwe). Jednak tego nie zrobiła. Faktycznie komunikacja blogger-firma-blogger była niezbyt dobra, ale to nie znaczy żeby pogrążać firmę jeszcze bardziej „za nic”.
    3. A co za trudność sprawiłoby Kominkowi jeszcze raz przeredagować tekst i wysłać firmie do przejrzenia, potem jeszcze parę takich meili i kłótni i obie strony by się cieszyły z porozumienia. Ale nie. Propozycja (!) godzi przecież w wolność słowa. To tak samo, jakbym zasugerował koleżance, że ma błąd ortograficzny we wpisie i brzydko wygląda, to od razu miałbym nagonkę bloggerów, bo przecież to godzi w wolność słowa.
    4. Jakoś nie widziałem nawet splasha przed tym blogiem. Tak samo nie ma klasyfikacji restrykcji w meta-tagach. Tak, to jest miejsce publiczne, jak onet.pl (bezpłatna kryptoreklama? a czemu nie!).

  51. kominek:
    “zalatują wiochą i mogę skwitować je tylko uśmiechem politowania” Jak i autora wpisu za podkręcanie sprawy. Jestem wielki media fun? 🙂

  52. kominek:
    “zalatują wiochą i mogę skwitować je tylko uśmiechem politowania” Jak i autora wpisu za podkręcanie sprawy. Jestem wielki media fun? 🙂 Chyba trochę koniunkturalny i mało myślący? Jakoś tak …

  53. Niektórzy z Was najwyraźniej nie przyjmują do wiadomości, że jakkolwiek nieudolna, próba ułagodzenia wpisu kominka nie zmieniła sensu całej wypowiedzi (tekst dalej był krytyczny wsotsunku do firmy), a ponadto sam zainteresowany nalegał na podsunięcie mu takiego rozwiązania. I blog JEST miejscem publicznym dopóki wpisy na nim są ogólnodostępne.

    A swoją drogą upublicznienie tego typu korespondencji (prawdopodobnie bez zgody drugiej strony) i w dodatku w taki sposób nie świadczy o autorze najlepiej.

  54. A ja przeczytałem cały tekst Kominka i nie znalazłem tam nic, co „godziłoby w dobre imię firmy”. Budyń jest rzadki albo gęsty, odbierać go można subiektywnie i komunikować, jak się chce. Nie było tam żadnego przeinaczania faktów czy pisania nieprawdy.
    Natalia Hatalska pytała, co Kominkowi chcą ukraść. Uważam, że po prostu jego zdanie. Nie podoba mi się, jak się Kominek wypowiada, ale skoro nie kłamie, to ma do tego pełne prawo. Aż tyle i tylko tyle…

  55. W którym miejscu Dr Oetker chce ukraść jego zdanie? Bo ja tu tylko widzę nieudolna próbę zamienienia bluzgów na jakieś bardziej cywilizowane epitety…

  56. Maciek – normalnie po Twoim tekście wróciła mi wiara w bloggerów 🙂
    Nawiązując zaś do dyskusji, to łatwo nam teraz sobie filozofować, mądrzy jesteśmy po ich szkodzie… Ja uważam, że po reakcji kominka widać, że generalnie cokolwiek by zrobili próbując jakoś z nim współpracować, mieliby problem. Dlaczego? Bo wydaje się, że kominek był od samego początku zaprogramowany na „nie”(m.in. takie „podpuszczanie” to przecież nie jest wyjście naprzeciw). Jakoś tak czuję, że gdyby np. wpadli zawczasu na wymyślone przez kominka rozwiązanie „z humorem” i wysłali mu ten wagon budyniu (BTW – może ta sugestia z wysyłką to kolejna próba podpuszczenia firmy? ;-)), to jeszcze tego samego dnia ukazałby się wpis „Dr Oetker próbuje przekupstwa” czy „budyniowa łapówka za milczenie” ;-))
    no i oczywiście dalej poszedłby tekst o wolności słowa i jak to wredna korporacja próbuje budyniową manipulacją cenzurować wypowiedzi bloggera… do tego kominek dobrodusznie by pouczył Dr Oetkera, że lepiej by zrobili po prostu otwarcie do niego mailując z pytaniem o wspólne wyjście z sytuacji, on by wtedy spokojnie odpisał, że da się im poprowadzić za rączkę i sprawę by załagodzono. Ale teraz już za późno, bo przegięli pałę… itd. itd. itd.

  57. Pan Pawel Tkaczyk napisal:
    „A ja przeczytałem cały tekst Kominka i nie znalazłem tam nic, co „godziłoby w dobre imię firmy”.”

    Aha. Czyli dla Pana zwrot „TY PIZDO” nie jest obrazliwy, i nie godzi w niczyje dobre imie.

    No, bardzo ciekawy poglad.

    To moze ja tak powinienem zwracac sie do innych, w tym do Pana ? A jak google, w pytaniu zawierajacym Panskie imie i naziwsko wyswietli to moje „przywitanie” na drugim miejscu, pod Panska strona domowa, to co ?

    Mam wrazenie, ze chyba nie ogarnia Pan tego tematu, radzilbym wiec wstrzymanie sie z takimi komentarzami.

  58. Moim zdaniem jest to idealny temat dla redakcji Dziennika wyspecjalizowanej w niezamierzanym, ale i poczynionym z pełną premedytacją ujawnianiu tożsamości blogerów(-erek). Czumie jr pomogli, to i może nad dr Oetkerem się pochylą z troską? 😉

  59. Ok, wylgaryzmy, twarde słowa – ale dalej jest to tylko albo aż wyrażenie przez konsumenta swojego zdania o
    produkcie. Autor tego wpisu podjąj swiadomie decyzje o takiej formie ekspresji słownej. Swiadomie buduje swoj
    wizerunek. To jego wybór. Ma prawo do krytyki, w ramach istniejących przepisów prawa.

    Dla mnie jednak wazniejsze jest to, jak zmienia sie świat komunikacji marka-fima i konsument. Gdzie to koncument, gdy
    jest świadom swoich praw, jest partnerem i osoba która może wejść w bezpośrednia relację z firmą. Gdzie trzeba go słuchać, brać pod uwagę jego spostrzeżenia i opinie. Byc może też razem z nim tworzyć produkty. Ale na pewno nie działać „z buta”.

    Ile takich było przypadków w tym i poprzednim roku, gdy widziamy dramatyczna zmiane w akcentach komunikacji. Praktycznie co tydzień z czymś takim mamy do czynienia.

  60. Pingback: Kominek idzie na wojnę z budyniem (Wpis 18+) - vBeta.pl - blog o internecie, baza wiedzy o nowych programach, Web 2.0

  61. Tu rodzi się historia. Teraz będziemy wiedzieli lepiej od dzisiejszych królików z PR jak sobie NIE radzić z takimi „blogerami”.

    SEM może tu nie pomóc. Kominek ma pewien potencjał, który jak rzuci to pozwoli mu otrzymać sporo linków. Mogliby zrobić to po cichu w nadziei, że nie zauważy, ale jeśli by zauważył to dopiero kaplica:)

    Nie widzę też powodu wysyłania 30kg budyniu komuś kto nazywa moją firmę tak a nie inaczej. Jak by to opisał? Łapówka?! a dlaczego nie cała ciężarówka? Co najwyżej może coś z obsługi prosumenta – dziękujemy za cenne opinie itd.

    Bloger też raczej nie powinien zmieniać tego co wcześniej napisał, najwyżej pisać przeprosiny/sprostowania, ale przecież zmieniając swoje wypowiedzi traci tożsamość i wiarygodność. Wystarczyło trochę poczytać Kominka by stwierdzić, że na to nie pójdzie.

    Wbrew pozorom sytuacja jest trudna, jestem ciekawy jak się potoczy. Mam nadzieję Maćku, że poczytam o tym tutaj.

    Na razie skłaniałbym się ku temu, że w takich wypadkach rzeczywiście należy iść na wódkę, a jak będzie trzeba noże, krzesła i sztachety.

  62. Będzie długo, ale tak mądrze wyważony tekst jest najlepszym miejscem na tę dyskusję, dlatego ja też skorzystam z mediafunowej linii demarkacyjnej.:)

    Najpierw Łukasz Denejko, który, jak rozumiem, miał pełnić funkcję mediatora, a, moim zdaniem niezasłużenie, stał się mięsem armatnim całej sprawy. Jednak przez jedno zdanie jestem bliska ulepienia jego laleczki wudu – zmiana wpisu „nie ingerująca w ogóle w jego treść, a w formę.” To stwierdzenie świadczy o tym, że autor albo nie wie, o czym mówi, albo żyje utopią, że te dwie kategorie da się rozdzielić. Co jest absolutną bzdurą. Polecam obejrzeć „Wściekłe psy” albo „Pulp fiction” w TV przed 22, żeby zobaczyć, jakie znaczenie dla całości ma usunięcie „tylko wulgaryzmów”.

    Choć posługiwanie się wulgaryzmami jest zwykle przejawem stylistycznej beradności, stanowi jednak niezaprzeczalnie formę ekspresji. W tym wypadku jedną z form, bo sposób komunikowania się Kominka z czytelnikami jest sytuacją bardziej złożoną, niż chcieliby ją widzieć krytycy jego bloga.

    Z prawnego punktu patrzenia ryzykowny wydaje się tylko tytuł. Ale absolutyzowanie wolności słowa też jest niebezpieczne. Szkopuł w tym, że w demokracji mamy kilka wolności, które przy postawach skrajnych zazwyczaj stoją ze sobą w sprzeczności (vide sprawa Nieznalskiej). Prawo nie jest jednoznaczne i ostatecznie zależy od interpretacji przepisów. Na argument rodem z prawa autorskiego można odpowiedzieć paragrafem kodeksu cywilnego, etc.

    Troska Lighthouse’u o dobro dzieci jest frazesem, który wstyd powtarzać jako argument. Kominek też nie jest sponiewieraną w ciemnym lesie przez złego wilka sierotką. Kapturek rozglądał się za okazją do tego, by efektownie stracić dziewictwo. Bo to najprzyjemniejszy sposób na zdobycie krwi niewiniątek, która świetnie wygląda w czcionce nowego bloga. Cały zabieg byłby wątpliwy moralnie, gdyby wiązał się z niesprawiedliwą krzywdą. Jednak jeśli firma sama się podkłada, nie widzę w tym nic niewłaściwego. Jedyne, co mi nie odpowiada, to użyta retoryka, zamieniająca proporzec na dzidę.

    Cenzura to ingerowanie w treść wbrew woli autora, nie możemy więc o niej jeszcze mówić. Co nie zmienia faktu, że przy wyłącznie cichym oporze Kominka najprawdopodobniej pojawiłyby się bezpośrednie formy nacisku, o czym świadczą trzymane za pazuchą lighthousowe pisma. Dlatego choć reakcja Kominka może wydawać się dziś przesadzona, w szerszej perspektywie może zapobiec takiemu rozwojowi wypadków.

    Naturalnie pośrodku znajduje się opcja negocjacji finansowych, które po polsku są jeszcze tematem tabu i pewnie nie powinnam nawet tu o nich wspominać, jednak w cywilizowanych krajach zwykle prowadzą do rozwiązania konfliktu interesów. Rozumiem markę, która chce poprawić sobie wizerunek, ale próba osiągnięcia tego przez ustępstwo wyłącznie drugiej strony, gdy odbywa się to wbrew jej interesowi, jest już arogancją. Nie mówiąc o straszeniu sądem, które szkodzi wizerunkowi firmy. Nie wiem, ile jeszcze czasu musi upłynąć, żeby blogerów zaczęło się traktować poważnie, a nie „z ufnością”. Skoro firmy wynajmują chałturników, którzy na forach piszą „niezależne” posty na temat produktów, jaki jest problem z wynegocjowaniem rozsądnych warunków z autorem bloga? Oczywiście, łatwo przywidzieć zarzuty, które się pojawią, ale to już problem blogerów i miejsce na to, żeby „rozwiązać sprawę z humorem”.

  63. Właściciele stron mających wysoki PageRank muszą się liczyć z takimi sytuacjami – gdyby powyższy blog nie był tak mocno zlinkowany, wpis z wulgaryzmami istniałby sobie latami gdzieś na 3-4 stronie wyników w google.
    Czasem może być tak, że krytyka wyrażona 3 lata temu na blogu, zacznie żyć „nowym, niekontrolowanym życiem”, gdy zwiększy się np. liczba referencji do serwisu.

    Dziwię się, że ktoś wpaść mógł na pomysł cenzurowania tekstu na blogu – przecież to by nie przeszło – fanatyczni czytelnicy Kominka by to od razu zauważyli i byłoby to samobójstwo dla jego własnej „marki” – podsyłanie gotowego tekstu do podmianki, to w takiej sytuacji przejaw złej oceny sytuacji (nie z winy Łukasza, lecz tych, którzy stali nad nim).

    Wystarczyło przecież dogadać się co do tytułu np. zastąpić „OETKER” wyspacjowanymi „O E T K E R” – dla userów sprawa niezauważalna, a dla google duża różnica.

    Nie zagłębiałem się w bloga, ale znając działalność Kominka z czasów usenetowych, domyślam się, że takich „mocnych krytyk” może mieć na blogu więcej i z powodów o których wspomniałem w pierwszym akapicie, może to z czasem rodzić kolejne tego typu sprawy – a dane Kominka są niemalże ogólnodostępne (przynajmniej dla osób znających jego poprzedniego nicka – sprzed 9-10 lat), więc na jego miejscu monitorowałbym statystyki, żeby wiedzieć, skąd nadejdzie nastepny atak 😉

  64. @ Aleksander Ślązak

    SEM może tu nie pomóc. Kominek ma pewien potencjał, który jak rzuci to pozwoli mu otrzymać sporo linków. Mogliby zrobić to po cichu w nadziei, że nie zauważy, ale jeśli by zauważył to dopiero kaplica 🙂

    Nie byłoby kaplicy. Kominek nie rzuca sił i środków na działania SEO/SEM dla poszczególnych wpisów, bo i po co? Całość ładnie idzie w górę od lat, więc spadek pozycji paru wpisów jest mało istotny.

    Firma miała dość czasu (bo ~4 lata) na działania SEO/SEM. Gdyby od tych kilku lat konsekwentnie monitorowano pozycję firmy na szereg słów kluczowych, problemu dziś by nie było. Raz, że wpis dałoby się wyłapać niedługo po jego popełnieniu, co zmieniałoby trochę pozycję startową dla sporu prawnego. Dwa, że przez parę lat rankingi Google potrafią się mocno zmienić, więc przy umiejętnej polityce SEO/SEM wpis Kominka mógłby dziś być na 3-4 stronie. Tam nikomu by nie przeszkadzał.

    Nie widzę też powodu wysyłania 30kg budyniu komuś kto nazywa moją firmę tak a nie inaczej. Jak by to opisał? Łapówka?!

    Dlaczego łapówka? Możliwość obrócenia krytyki na własną korzyść, na zasadzie:

    Jako Dr.Oetker zauważyliśmy krytyczny wpis dotyczących naszego produktu. Wydaje nam się, że jego autor nie postępował zgodnie z zasadami przygotowywania tego pysznego posiłku. Aby naprawić ten błąd i zmienić jego nastawienie do budyniu naszej produkcji, firma Dr. Oetker wysyła Kominkowi 666 opakowań budyniu. Zapewniamy również pomoc wykwalifikowanej pani cukiernik, która pomoże mu poznać tajniki przygotowania wyśmienitego, gęstego budyniu.

    Koszt dla firmy właściwie żaden. Kilogram budyniu w sprzedaży detalicznej kosztuje jakieś 25 złotych. Oznacza to cenę hurtową na poziomie ~15 złotych przy koszcie produkcji 2-3 razy niższym. Znając realia, koszt rzeczywisty przesyłki wyniósłby ze 200-300 złotych + honorarium dla jakiegoś cukiernika. Faktura na 1500-2000 złotych załatwiałaby problem, na którego załatwienie wydano do tej pory pewnie o rząd wielkości więcej. A biorąc pod uwagę fakt, że działania w tej sprawie toczą się od dłuższego czasu oraz toczyć się będą, to…

    Poza tym nie bardzo wiem, czemu używasz terminu „łapówka”, kojarzonego jednoznacznie. Kominek wyraził krytyczną opinię o produkcie, do czego ma prawo. Forma może się nie podobać, ale to trzeba było załatwiać dawno temu. Mało kto uwierzy, że firma nie miała świadomości istnienia tego wpisu przez lata jego obecności w Sieci. Teraz już nie przez sąd takie rzeczy da się załatwić, ale przez dogadywanie się.

    W tej sytuacji to firmie Dr Oetker zależy na załatwieniu sprawy i to oni muszą się czymś wykazać. W krajach cywilizowanych krytyków „załatwia się” w różny sposób, bardzo często robiąc przelew na wskazane przezeń konto. Niekoniecznie autora, czasem organizacji charytatywnej. Rozpoczynanie rozmów od straszenia cartooneys jest chyba najgłupszym z możliwych początków.

    a dlaczego nie cała ciężarówka?

    Z prostej przyczyny — już 20-30kg budyniu zajmuje cholernie dużo miejsca. Poza tym oznaczałoby koszty znacząco wyższe, ciężarówka to w końcu parę ton produktu. Last but not least budyń też ma jakiś termin przydatności do spożycia. Wspomniane 600 opakowań to zapas na dwa lata codziennego jedzenia, z wyjątkiem niedziel. Czas wystarczający, żeby do końca życia na hasło „budyń” lać w pysk bez mrugnięcia okiem 😉

    Co najwyżej może coś z obsługi prosumenta – dziękujemy za cenne opinie itd.

    Faktycznie, to dopiero byłaby pożywka dla kpiarza. Wystarczyłoby zestawić takie uwagi wraz ze skeczem Jana Kobuszewskiego o książce skarg i wniosków, który przedstawiał w kabarecie Dudek. Zwykła wklejka z YouTube zamiast jakiegokolwiek komentarza. To większa siła rażenia, niż kolejnych kilka wiązanek…

    Bloger też raczej nie powinien zmieniać tego co wcześniej napisał, najwyżej pisać przeprosiny/sprostowania, ale przecież zmieniając swoje wypowiedzi traci tożsamość i wiarygodność. Wystarczyło trochę poczytać Kominka by stwierdzić, że na to nie pójdzie.

    Na redukcję bluzganiny pójdzie. Nie jestem czytelnikiem jego bloga, ale zauważyłem wpis informujący o czyszczeniu starych tekstów z wulgaryzmów. Prędzej czy później ten wpis także doczekałby się złagodzenia formy, choć nie przesłania.

    Na razie skłaniałbym się ku temu, że w takich wypadkach rzeczywiście należy iść na wódkę, a jak będzie trzeba noże, krzesła i sztachety.

    Pójście na noże to głupota, zwłaszcza gdy od wpisu minęło kilka lat. Drążenie tego tematu w taki sposób oznacza (IMO oczywiście) wyłącznie kompromitację agencji PR oraz palenie wizerunku Dr Oetkera. O kosztach nie wspominam, będą naprawdę duże.

  65. Pingback: Wietnam, ale nie dla konsumentów | Jacek Gadzinowski

  66. Pingback: Wietnam, ale nie dla konsumentów | Jacek Gadzinowski

  67. „Koszt dla firmy właściwie żaden. Kilogram budyniu w sprzedaży detalicznej kosztuje jakieś 25 złotych. Oznacza to cenę hurtową na poziomie ~15 złotych przy koszcie produkcji 2-3 razy niższym. Znając realia, koszt rzeczywisty przesyłki wyniósłby ze 200-300 złotych + honorarium dla jakiegoś cukiernika. Faktura na 1500-2000 złotych załatwiałaby problem, na którego załatwienie wydano do tej pory pewnie o rząd wielkości więcej. A biorąc pod uwagę fakt, że działania w tej sprawie toczą się od dłuższego czasu oraz toczyć się będą, to…

    Poza tym nie bardzo wiem, czemu używasz terminu “łapówka”, kojarzonego jednoznacznie. Kominek wyraził krytyczną opinię o produkcie, do czego ma prawo. Forma może się nie podobać, ale to trzeba było załatwiać dawno temu. Mało kto uwierzy, że firma nie miała świadomości istnienia tego wpisu przez lata jego obecności w Sieci. Teraz już nie przez sąd takie rzeczy da się załatwić, ale przez dogadywanie się.

    W tej sytuacji to firmie Dr Oetker zależy na załatwieniu sprawy i to oni muszą się czymś wykazać. W krajach cywilizowanych krytyków “załatwia się” w różny sposób, bardzo często robiąc przelew na wskazane przezeń konto. Niekoniecznie autora, czasem organizacji charytatywnej. Rozpoczynanie rozmów od straszenia cartooneys jest chyba najgłupszym z możliwych początków.”

    Tylko do jakich my czasów dożyliśmy, kiedy to obrażającemu w imię swobody wypowiedzi trzeba palec prosto w dupie trzymać, i jeszcze go nakarmić? Rozumiem że to postawa iście chrześcijańsko-buddyjska ale żyjemy obecnie w multikulturowym i multireligijnym społeczeństwie, u Dr Oetkera mogą pracować ludzie o innych wyznawanych normach;]. Toż to z budyniem to czysta przesada i dziecinny foch „wywalę śmieci jak dasz mi na batonika”. W ogóle vide: antysemityzm, swoboda wypowiedzi, poprawność polityczna, uczucia religijne, straty moralne, rasizm, szowinizm, religia… te pojęcia są obecnymi czasy przez niektórych tarmoszone do bólu i na wyrost w imię jakichś śmiesznych idei.

    Pozdrawiam.

  68. Przepraszam za nieczytelność powyższego komentarza, jeśli można to proszę o szybką wskazówkę na przyszłość, jak na wordpressowych blogach wcinać fragmenty komentarza.

    Pozdrawiam.

  69. Podejść czy nie? Fajna ta notka więc co mi szkodzi, podejdę sobie. Byle spoko i na luzie. Bo dobre podejście to połowa wygranej – czy to w szachach, czy w podnoszeniu ciężarów, czy nawet w barze. Ktoś pyta:”Napisałbyś do prezydenta: Prezydencie, TY …”? Odpowiadam: Nie. Nie napisałbym. Napisałbym inaczej. Bardziej grzecznie? Niekoniecznie. Po prostu inaczej. Do każdego bowiem trzeba umieć podejść. Inaczej do Pani na Poczcie, inaczej do pana policjanta wypisującego nam mandat, a jeszcze inaczej do przerastającego nas o głowę pijanego gościa w barze, który stanowczo zamierza zatańczyć z naszą partnerką. Kominek sam nam już napisał jak trzeba było podchodzić, mówiąc: „Firma […] miała tylko jedną możliwość pozytywnego załatwienia sprawy: załatwić wszystko z humorem. Zrobić ze mną wspólną, otwartą akcję, może połączoną z jakimś konkursem dla czytelników, która w efekcie doprowadziłaby do usunięcia niewygodnych treści” . Proste, nie? Dziwi mnie więc fakt że wielu z nas wiedziało jak podchodzić do takiego inteligentnego faceta jak Komin, a przedstawiciele aż trzech renomowanych firm prezentują na tym polu totalny blamaż. Wniosek? Też prosty: nie wystarczy dać się wykształcić, ukończyć jakiś fakultet czy dwa i znależć dobrze płatną pracę. Nie wystarczy nawet stworzyć wielką firmę zalewając pół świata budyniem i proszkierm do pieczenia. Oprócz tego wszystkiego trzeba umieć jeszcze myśleć w sposób inteligentny.
    A jeśli się tego samemu jeszcze nie potrafi, to należy się tego uczyć. Od kogo? Od innych. Najlepiej od takich, którzy chowani byli na świeżo dojonym mleku, domowej roboty białym serze i na budyniu z kożuchem.

  70. Nie wiem dlaczego dr Oetker się tak z nim bawi i jeszcze z nim gada, może jeszcze ma go przeprosić za to, ze budyń produkuje.

    Tekst pełen przekleństw skierowanych bezpośrednio przeciwko danej firmie z dziennikarstwem nie ma nic wspólnego.
    W świetle prawa Kominek narusza ich dobra osobiste jako osoby prawnej i koniec tematu.

    Oczywiście motłoch ma Kominka za bohatera, ale takich właśnie pajaców najfajniej ogląda się na sali sądowej jak pultają się ze strachu i za wszystko przepraszają.

  71. Proctolog napisał:
    „Nie wiem dlaczego dr Oetker się tak z nim bawi i jeszcze z nim gada”

    można czegoś nie wiedzieć i nie należy sie tego wstydzić, lecz chwalić się tym że się czegoś nie wie, zakrawa po prostu na brak rozsądku

  72. @jacekk
    „Jaki jest z tego moral ?
    Wspolzyjesz z ludzmi – dostosuj sie … tylko Ty do miejsca w ktorym jestes.”

    Nie mogę się z tym zgodzić, jest to czysta ideologia. W ten sposób mogę się „usprawiedliwiać” ci którzy się dostosowali do pewnych idei.
    To na pewno nie jest rozwiązanie. Mnie zawsze irytowała obłuda i to jest gorsze niż to, że ktoś ci nasra na klatce.
    To jest obłuda, chowanie się za stylistyką, ukrywanie swojego prawdziwego ja.
    Mogę się nie zgadzać z Kominkiem czy z kimś innym ale popieram jego prawo to wyrażania swoich poglądów w taki sposób jak mu się podoba dopóki nie łamie prawa.

  73. Prawo, ludzkie obyczaje, zwykla kultura – to one wyznaczaja granice „oryginalnego wyrazania siebie”, ktore sa unikalne dla kazdego z nas. Zgadza sie.

    Ale:

    Uwazam, ze Kominek swoim tekstem, mimo iz bardzo mi sie ow tekst podoba, przekroczyl, z punktu widzenia koncernu granice o ktorej mowilem wczesniej. W sensie prawnym rowniez.

    Nie jestem jego wrogiem, naprawde lubie jego „tworczosc”.
    Czytam jego teksty praktycznie od samego poczatku 🙂 Nienawidze jednak, gdy z uporem osla broni czegos, czego tak naprawde sam na wlasnej skorze nie chcialby doswiadczyc.
    Ciekawym jest natomiast fakt, iz on bardzo dobrze wie, ze przekroczyl granice. Godzi sie z faktem przegranej sprawy sadowej, a przynajmniej takie wnioski mozna wyciagnac po tym, co pisze.

    A druga kwestia, juz nieco odmienna, to ta slepa szara masa ktora tak glosno go popiera. Z takim elektoratem, slowo „przyszlosc kraju” mozna zrownac ze znakiem zapytania.

    Nikt tam nawet nie pokusi sie o obiektywne spojzenie na sprawe. No i buk z wami, a za ten skasowany komentarz, to tak jak wczesniej:

    Cmok :*

    PS: Macku ! Sorka za ten spam pod Twoja notka.
    Pozdrowka !

  74. Nie chodzi o czynne zdobywanie linków. W momencie kiedy Kominek zażyczy sobie napisać o działaniach nieetycznych seo czy łapówce (to nie moja interpretacja, to jedna z możliwości jakie firma powinna wziąć pod uwagę) dużo linków posypie się samoistnie.

    Trzeba mieć jaja, a nie rozdawać budyń na lewo i prawo każdemu kto nazwie firmę p****. Płacenie w pieniądzu całkiem odpada.

    Konkurs a i owszem. Wygrana ciężarówka pełna budyniu dla czytelników a dla Kominka figa. Zresztą już mu nie wciskajcie tego budyniu – przecież sam napisał, że woli wódkę:) Wysłałbym też specjalną obrazkową instrukcję i pouczenie żeby dolewał czegoś innego zamiast mleka skoro chce mieć grudki 🙂

  75. @Aleksander, działanie SEO mogą być przeprowadzane tak, że ktoś nie znający się na tym przypadkiem tego nie odkryje. Po prostu jego tekst spadnie na 2, 3 stronę wyników, a na 1 będą bardziej neutralne, są firmy, które mogłyby to sprawnie przeprowadzić 🙂

  76. Ano racja… Naiwna firma pomyślała, że wielkiego Kominka moga poprosić o to, żeby kilka „kurwów”, których sam się wstydzi, wyrzucił (och to wielkie słowo cenzura) z wpisu sprzed 3 lat.

    Nikt nie chciał zdjąć z sieci negatywnej opinii o swoim produkcie, a jedynie zająć się kwestią słownictwa. Bez publikowania tego jako pojednku mogłeś się dogadać i jakbyś miał chociaż odrobinę dobrych chęci to byś pewnie zarobił jakiś karton tajnej wersji budyniu z zagęszczaczem (takiej co to tylko prezesi jedzą ;P).

  77. Nie chodzi o czynne zdobywanie linków. […]

    Gdy się z kimś dogadujesz, to obie strony podpisują różne klauzule, w tym te o zachowywaniu tajemnicy. Więc po podpisaniu takowej Kominek nie mógłby gadać o ugodzie na lewo i prawo.

    Linki? Już się sypią. Obawiam się, że dotychczasowa praca pozycjonerów usiłujących spychać Kominka weźmie w łeb. To tyle, jeśli chodzi o „sprawne przeprowadzanie”, jak to w paru komentarzach da się przeczytać.

    Trzeba mieć jaja, a nie rozdawać budyń na lewo i prawo każdemu kto nazwie firmę p****.

    Ale na czym te „jaja” mają polegać? Na pokazaniu, że przez kilka lat nie istniało dbanie o wizerunek firmy w Sieci? Bo przecież kilka potencjalnych powodów ciągnięcia Kominka do sądu już szlag trafił. Jeśli firmie nie przeszkadzało kilka lat sytuacji, w której Kominek był na drugim miejscu w Google, to nagle ciężko teraz udawać zaskoczenie i oburzenie.
    Przez załatwianie sprawy w ten sposób pełnomocnicy Dr oetkera postawili firmę pod ścianą. Nie dość, że oberwało się jej za ich działania, to tak naprawdę pozamykane są chyba wszystkie drogi polubownego załatwienia sprawy. Każda metoda wiąże się z kolejną plamą wizerunkową. Chyba jedynym jeszcze możliwym rozwiązaniem jest informacja od DO, odcinająca się od działań agencji PR, przepraszająca za nie i sugerująca normalną ugodę na ustalonych warunkach. W ten sposób Kominek mógłby uznać, że nie uległ szantażom agencji PR, a firma pokazałaby, że owe groźby nie były z nią uzgodnione.

    Płacenie w pieniądzu całkiem odpada.

    W tej chwili nie. Wcześniej, akurat w przypadku Kominka też pewnie nie. Ale generalnie i owszem, to wchodzi w grę. Bardzo często to najszybsza i najłatwiejsza metoda rozwiązywania takich sporów. Na dodatek cicha i znana na całym świecie.

  78. Pingback: madsheep wrzucił link na Flakera otagowany kominek | flaker.pl

  79. Pingback: Blog Lookr TV » FlashGaduła z Kominkiem!

  80. Google.

    Prawdziwym problemem są wulgaryzmy na stronie Google, nie na blogu jakiegoś Kominka.
    Google oferuje taką nieprzydatną opcję wyszukiwania z włączonym filtrem chroniącym przed niechcianymi treściami.
    Oetker powinien zwrócić się do Google o przystosowanie wyników dla niepełnoletnich i wrażliwych odbiorców.
    Kominek w niczym tu nie zawinił, wielu z nas na swoich blogach brzydko pisze i mamy do tego prawo, a to że znajdujemy się gdzieś w wynikach wyszukiwarek to wina czytelników.

  81. @Krzysztof Adamus – to nie jest takie proste pobrać 20 neutralnych linków ;). Teraz top20 to wyniki powiązane ze sprawą…

  82. Naprawdę nie rozumiem co dla takiej firmy jak Dr. Oetker był za problem żeby zrobić 20 stron na temat budyniów i wypromować je lepiej niż ten nieszczęsny wpis kominka.

    Lepiej się było się wdawać w dyskusję z człowiekiem zdolnym do tak burackiej publikacji?

  83. A ja na miejscu Oetkera maiłbym gdzieś przereklamowanego Kominka i wykorzystał jego „rewelacje” do stworzenia kilku śmiesznych filmików i zapodał wirala żeby o budyniach mówić jeszcze więcej… nie ważne co się mówi – ważne że występują razem słowa budyń i Dr. Oetker – za kilka miesięcy większość zapomni 3 słowo „pizda” i stojąc przed półką z budyniami odruchowo weźmie Oetkera 😀

  84. Raczej stojąc przed półką z budyniami będzie widział nie torebki Dr.Oetkera tylko torebki Dr.Pizdy – a na pewno tego firma nie chce.

  85. Widzę że Dr OETKER zmobilizował spore siły w tych komentarzach.
    Trochę szkoda że nie widać tu adresów ip 😛

    Ale wracając do tematu ….

    Jak czytam wypociny w obronie skrzywdzonego producenta to coś mnie trafia. Skoro budyń smakuje jak kupa to potencjalny konsument ma prawo o tym napisać ! a forma i ilość przekleństw to jego prywatna sprawa. Chcieliście demokracji i wolności słowa … to macie.
    Gdyby tak wysunąć wniosek o zmianę tekstu autorstwa „poważnego dziennikarza” to by był od razu krzyk że to zamach na wolność słowa. Natomiast cenzura wpisu osoby prywatnej podyktowana jest dobrem ogólnym oraz dbaniem o biedne dzieci, które po przeczytaniu kilku wulgaryzmów dostaną trwałego uszczerbku na zdrowiu psychicznym.

    proponuję po prostu odrobinkę zdrowego rozsądku

  86. Post
    Author

    @lektor: wyczulony jestem na takie akcje (i co co mnie czytają to wiedzą – WOMM), nie jestem pewien czy Oetker decydowałbym się na taką szemrankę z tej okazji i w tym miejscu (bo ja wgląd do IP mam). Poza tym sporą część komentujących znam…

  87. Niestety, ale w mojej ocenie, cala afera jest rozdmuchana, bo kominek chce na tym zyskac. A sadze tak, przez ktores juz z rzedu wspominanie o zalatwianiu z humorem, poprzez jakas wspolna akcje (a jakze) reklamujaca itp itd…
    Moze i Oetker mialby reklame, ale kominek przy okazji przejechalby sie za friko na ich grzbiecie i chyba niestety o to tutaj chodzi tym razem… Nie widze innego powodu do upierania sie przy swoim.

  88. A wystarczyło podejść z 'jajem’, naświetlić problem, poprosić wyraźnie o usunięcie przekleństw, DOKŁADNIEJ napisać o co chodziło z Google – tak to internauci mają zabawę, że ktoś chce usunąć coś z Google – przecież się 'nie da’.

    Dlaczego nie zaoferowali Kominkowi wagonu budyniu, wraz z instruktażem jak go przygotować? To mogłąby być fajna akcja. Byłoby zabawnie. Naturalnei nie ma się co zabawiać w ten sposób z każdym piszącym bloga, ale na Boga mowa tutaj o jednym z popularniejszych blogów w tym kraju… Zresztą Kominek ma wysokie mniemanie o sobie i swojej wiedzy o mediach, więc było pewne że trzeba zagrać jakoś niekonwencjonalnie.

    Jeżeli wprowadzają nowy budyń, w internecie po porozumieniu ruszyć z kampanią – nawet kominkowi nie uda się zepsuć tego budyniu itp.

    Możliwości jest wiele, trochę wyobraźni.

  89. Sprawa jest prosta. Internet to nie TV czy radio gdzie koncerny moga robic papke z mozgow odbiorca i wciskac im codziennie smieci do glowy. To, ze cos im nie pasuje to nie jest zaden powod aby cos z tym robic. Bardzo ale to bardzo ich boli, ze nie maja kontroli nad trescia tak jak jest to w przypadku np. TV. I to jest to czego warto bronic za wszelka cene, ta calkowita niezaleznosc nawet za cene czyjegos niezadowolenia. W tym wypadku cel uswieca srodki, nie sa to ataki personalne, nikt personalnie nie jest obrazany.

    PS – te produkty sa faktycznie parszywe.

  90. @z

    Zgadzam sie, wagon powinni wyslac, ale po co instrukcje? Toz na odwrocie kazdej paczki ja znajdziemy, a to, ze ktos nie potrafi ugotowac tak prostej rzeczy to juz nie wina firmy.

    pozdrawiam i wykop efekt.

  91. Zadajesz pytanie „co powinna zrobić firma”? Moja odpowiedź: NIC. I nawet nie powinna myśleć o tym że „powinna” coś zrobić.
    Mamy wolność słowa i w przestrzeni publicznej MAJĄ PEŁNE PRAWO współistnieć obok siebie różne zdania i opinie na ten sam temat. Także wulgarne i mocno nieprzychylne opinie o firmach.
    Ktoś może argumentować, że firma na tym traci. Co z tego? W istotę biznesu jest wpisane to, że czasami – z różnych powodów – się traci. Skoro bloger napisał ten wpis, oznacza to, że on też coś stracił. Może nawet nie pieniądze, ale stracił np. dobry humor tego dnia. I dlatego to napisał? Kto jest w stanie obiektywnie ocenić, co jest więcej warte – teoretyczne straty finansowe firmy spowodowane takim, a nie innym spozycjonowaniem wpisu o takiej, a nie innej treści, czy jednodniowa utrata dobrego humoru przez jednego z jej klientów? Żyjemy w społeczeństwie, które wynosi na piedestał słowa FIRMA oraz PIENIĄDZ i jeżeli FIRMA traci PIENIĄDZE, to jest to wielki problem, z którym należy „coś zrobić”, a jeżeli klient tej firmy wkur… sie z powodu jej produktu, to to problemem nie jest?
    A kij im w oko. Niech sobie żyja z tym problemem. To ich problem, nie blogera. Jedyne, co ewentualnie mogą zrobić, to pozwać go do sądu, ale jak widac ich właśni adwokaci im to odradzają (przypuszczając prawdopodobnie, że nie wygraliby tej sprawy). Próbę „wpływania” na blogera – w JAKIKOLWIEK sposób – żeby zmienił swój wpis, uważam za właśnie najbardziej nieetyczne z proponowanych przez kancelarię prawną 3 rozwiązań. Zwłaszcza, że trzeba pamietać że istnieją wynalazki typu Wayback Machine i podobne, i jeżeli wpis wisiał tyle lat, to na pewno do jego oryginalnej treści da się bez trudu dotrzeć, nawet jeśli zostanie zmieniona…
    Nieważne czy Kominek ich wkręcił czy nie. Ważne, że W OGÓLE brali pod uwagę możliwośc porozmawiania z nim, żeby zmienił to co napisał. Napisał, to co napisał, jego prawo. Ich prawo napisać własną odpowiedź na to. Nawet w postaci komentarza na blogu Kominka pod tym wpisem i – UWAGA! – zgodnie z prawem prasowym (tak, blog jest prasą, a Kominek redaktorem!) Kominek MIAŁBY OBOWIĄZEK opublikowania ich sprostowania, nie mógłby go ocenzurować bądź usunąc, w przeciwnym razie byłyby wszelkie podstawy do procesu sądowego.
    Od dawna jest wiadome, że z tekstami prasowymi walczy się innymi, polemicznymi tekstami prasowymi. Nie próba wpływania na dziennikarza, żeby zmienił to co napisał.
    I jeszcze na koniec disclaimer: blogu Kominka nie czytam, z tego co zdołałem zerknąc na pare wpisów przy okazji tej afery zupełnie mi się on nie podoba, fenomenu jego popularności nie rozumiem. A mimo to uważam tak jak uważam.

  92. A już miałem stanąć po stronie Kominka, a stanę po stronie budyńka… bo co niektórzy, również autor tego bloga dał się wciągnąć w całą zabawę. Czy świadomie czy nie stałeś się częścią kampanii marketingowej Kominka i choć nie ma on wielu reklam (sztuk 3) to i tak po tej akcji skoczy o parę oczek w indeksie googla. Dla blogera bez kultury nie ważne jak się mówi ważne, że się mówi i linkuje… bo to przynosi korzyści materialne i satysfakcję…
    Nie bądzmy jak stado lemingów któe jak usłuszy – cenzura leci na hura z widłami wywołując Streisand EFfect. http://en.wikipedia.org/wiki/Streisand_effect

  93. A już miałem stanąć po stronie Kominka, a stanę po stronie budyńka… bo co niektórzy, również autor tego bloga dał się wciągnąć w całą zabawę. Czy świadomie czy nie stałeś się częścią kampanii marketingowej Kominka i choć nie ma on wielu reklam (sztuk 3) to i tak po tej akcji skoczy o parę oczek w indeksie Gogola. Dla blogera bez kultury nie ważne jak się mówi ważne, że się mówi i linkuje… bo to przynosi korzyści materialne i satysfakcję…
    Nie bądźmy jak stado lemingów które jak usłyszy – cenzura leci na hura z widłami wywołując Streisand Effect. http://en.wikipedia.org/wiki/Streisand_effect

  94. Do listy potyczek toczonych w Internecie można dodać akcję firmy Ferrero po wpadce z treścią przekazu reklamowego w kampanii batoników Maxi King na początku tego roku. Jak wynika z informacji znalezionych za pomocą Google, Ferrero również próbowało rozwiązań siłowych, straszenia oponenta sądem i odebraniem domeny maxiking.pl

    Jak skończyły się nieprzemyślane działania public relations dla Ferrero można sprawdzić wpisując w google: ferrero maxi king

  95. Zadziwiająco dużo osób stwierdziło, iż krytyka produktu z użyciem wulgaryzmów godzi w dobra osobiste DO. Czy mógłby mi ktoś wyjaśnić na jakiej podstawie taka krytyka jest zakazana (abstrahuje w tym miejscu od tytułu wpisu)?

    PS W swoim życiu słyszałem już o wyrokach skazujących za wyzwanie drugiej osoby od Minerwy, ale ingerencja w prawo oceny produktu zakrawa na swoiste kuriozum.

  96. studenciak –> ano na takiej podstawie, ze masz prawo wyrazania wlasnej opinii bedac jednoczesnie zobowiazanym do przestrzegania norm obyczajowych. Przecinki stanowia przekroczenie tychze i tu tkwi caly problem 🙂

  97. Dzięki za rzeczowe i syntetyczne ujęcie całej sprawy:) Nie lubię w przypadku „afer blogowych” (vide: kataryna czy ww. kominek) przekopywać się przez archiwalne wpisy z blogów, których na co dzień nie czytam;)

    A temat rzeczywiście skłania do zastanowienia. Gdyby chodziło o markę chipsów czy inny produkt przeznaczony głównie nastolatków, nie wyobrażam sobie lepszej reakcji, niż obrócenie wszystkiego we wspólną akcję promocyjną;) Ale w przypadku „familijnego” budyniu to już nie takie oczywiste.

  98. Ja tam czegoś tu nie rozumiem – to Kominek z założenia ujmuje Oetkerowi przekleństwami w swojej krytyce, w tym paroma skierowanymi bezpośrednio w firmę, a oni mają jakąś akcję promocyjną zrobić… Może jeszcze przeprosić, że w ogóle śmieli zwrócić uwagę? To by było włażenie w dupę, ot.

    Pozdrawiam.

  99. Kominek przesadził. Bóg mi świadkiem, że kocham wulgarność, bezpardonowość i absurd, ale mam wrażenie, że wyrażając swoją opinię o produkcie, który – przyjmijmy – faktycznie aż tak go zirytował, całą awanturę potraktował z premedytacją.
    To typowe, gdy już choć o źdźbło przekroczy się pewną granicę. Wtedy już trudno napisać 'przepraszam’.

  100. Pingback: Notatnik zapisywany wieczorami

  101. Teraz, jak się zrobiło o tym głośno, na frazę „dr oetker” wpis kominka jest jeszcze wyżej w Googlach:)

  102. Pingback: Dr Oetker a depozycjonowanie

  103. Dunia, na zapytanie o „DO” wpis kominka był na pierwszym miejscu. Widać, że zaczynają prace z pozycjonowaniem. To długotrwały proces ale widać, że działa.

  104. Pingback: Wkurzony bloger – niestety działa | Blog.Mediafun.pl

  105. Pingback: Test tatara warty 150 tysięcy złotych czyli Kocham Gotować kontra Sokołów | Blog.Mediafun.pl

  106. Pingback: Kiedy TVN obraża się na internet, czyli wojna z Vogule Poland | Advertising is Exciting

Skomentuj kominek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *