9

Jeśli kasujesz posty sponsorowane – jesteś głupi i szkodzisz wszystkim

Trzymając się tematyki jakości polskiej blogosfery, o której dyskusja przewija się ostatnio na blogach i Facebooku pomyślałem aby poruszyć jeszcze jeden problem. Problem, którego skali nie jestem w stanie określić, wiem tylko że występuje i nie dotyczy tylko najmniejszych czy początkujących blogerów.

Jest takie zjawisko we współpracy blogerów między firmami jak wpisy sponsorowane, czy też wpisy, które muszą się pojawić, ponieważ tak bloger umówił się z reklamodawcą.

W praktyce działa to tak, że bloger dostaje jakąś rzecz do recenzji, sfotografowania, przygotowania stylizacji czy też zrobienia konkursu – musi to wrzucić na bloga i wtedy może udać się do kasy (jeśli oczywiście tak wynika to z umowy). Zarówno dla mnie jak i pewnie dla wielu z Was jest to całkiem normalne, że tego typu wpisy się oznacza lub informuje w taki sposób, aby czytelnik nie miał wątpliwości, że bierzecie udział w jakiejś kampanii reklamowej. I wcale nie muszą być to wielkie litery REKLAMA czy ostrzeżenie SPRZEDAŁEM SIĘ! Po prostu zwykła informacja. Ja najczęściej informuję, że biorę udział w kampanii, albo od firmy X dostałem do testów produkt Y, wyjechałem na zaproszenie firmy Z – to w zupełności wystarczy, żaden bloger nie powinien mieć z tym problemu, zwłaszcza dzisiaj, gdzie współpraca bloger-firma nie jest niczym nowym, za to wciąż szuka się dobrych i ciekawych przykładów takiej współpracy.

Okazuje się, że nie jest tak do końca – wśród niektórych blogerów panuje przekonanie, że to nawet lepiej, aby nie informować czytelników o współpracy z firmą, a bucik czy ciuch który nagle się pojawia na blogu jako wpis lub nagroda w konkursie to nie prezent od reklamodawcy ale dar serca od dobrego blogera, który nieba przychyla czytelnikom. Według blogerów takie podejście chroni przed hejtem czytelników i zarzutami o sprzedajności. Niesamowite, prawda? Nie dość, że bloger nie ma jaj i kręgosłupa to jest w tym wszystkim brak mu długodystansowego myślenia.

Ale to nie jeden problem, który chciałem poruszyć. Zdarza się, że niektóre wpisy sponsorowane, konkursowe czy będące elementem opłaconej kampanii są usuwane(!) przez blogera kilka dni po ich opublikowaniu. Jeśli tak robicie drodzy blogerzy, to jesteście idiotami i szkodzicie wszystkim – sobie-blogosferze, czytelnikom i reklamodawcom.

Tak jak wspomniałem wcześniej, nie znam skali tego zjawiska, nie spotkałem się też z taką sytuacją na blogach z mojej branży. Sygnały o tego typu praktykach dochodzą do mnie z blogosfery modowej (szafiarskiej) i kosmetycznej – sorry dziewczyny, cytując klasyka, „niezły tam macie burdel siostry!”. A problem dotyczy częściej tych sytuacji, kiedy bloger bezpośrednio współpracuje z reklamodawcą, a nie za pośrednictwem agencji reklamowej (ta zazwyczaj wie jak upilnować pewne sprawy). To właśnie ten typ współpracy bloger-firma, jest narażony na sporą ilość błędów, wynikającą też z braku doświadczenia i różnych oczekiwań obu stron. O typach współpracy mówiłem podczas tegorocznego Blog Forum Gdańsk, ale powrócę do tego tematu rozwijając go w jakimś kolejnym wpisie.

Dlaczego kasowanie wpisów sponsorowanych jest złe?
Przede wszystkim uderza w samego blogera. Skoro kasuje on taki wpis z bloga to znaczy, że się tego wstydzi. Rzecz dla mnie niezrozumiała – nawiązujesz współpracę, negocjujesz warunki, obie strony DOBROWOLNIE zgadzają się na takie warunki, a potem wstydzisz się tego i zamiatasz sprawę pod dywan, żeby nikt nigdy nie wypomniał? Dla tego typu sytuacji określenie „sprzedajna dziwka” (nie mylić ze „sprzedajną dziffką”) jest jak najbardziej na miejscu.

Druga sprawa – takie zagrywki to robienie ze swoich czytelników idiotów i okazywanie braku szacunku dla nich. Z pewnością to zauważą, może nawet zapytają i wytkną w kolejnych komentarzach. Może te negatywne komentarze uda się przez jakiś czas kasować, ale w końcu nawet hejterzy mądrzeją i znajdują sobie miejsce gdzie klawisz DELETE nie sięga. A racja pozostanie i tak po ich stronie.

Kolejna rzecz, kasowanie wpisów uderza w sens współpracy z blogerami. Nie zliczę ile razy ja, inni blogerzy i specjaliści od współpracy z blogerami promując współpracę z blogosferą na szkoleniach, wykładach i innych konsultacjach podkreślali większą efektywność wpisów nad bannerami. Jedną z tych zalet był fakt, że banner po zakończeniu kampanii jest kasowany, a wpis na blogu nigdy. Wybierając między bannerem, a wpisem na blogu, reklamodawca wybiera również stałą obecność w sieci i korzyści wynikające z pozycjonowania w wyszukiwarce Google. I dlatego również płaci się więcej niż za bannerek na niewidzialnym pasku z boku. Jeśli kasujesz wpis z bloga to właśnie udowodniłeś, że nie rozumiesz tej prostej zależności.

Jest też wielce prawdopodobne, że reklamodawca nie zdaje sobie sprawy, że taki wpis po kilku dniach jest kasowany, oszukujesz go więc w najbardziej perfidny sposób. Jeśli, drogi Czytelniku, jesteś reklamodawcą i podczas negocjacji z blogerem pojawia się punkt, że wpis po tygodniu będzie skasowany, to bez wahania żądaj usunięcia tego absurdalnego warunku lub po prostu zrezygnuj z działań reklamowych u takiego blogera – zaoszczędzisz trochę pieniędzy na bardziej efektywne bannerki w tej sytuacji.

Specjalnie w tym wpisie nie podaje konkretnych blogów, czy nie rzucam nazwiskami – skasowanych wpisów też już nie ma, a zrzutów ekranu nie zdążyłem zrobić :-). Nie taki jest też cel tego wpisu, aby wytykać konkretnie kogokolwiek po nazwisku, ale napiętnować całe zjawisko, które jest złym, wyrachowanym i szkodliwym zachowaniem niektórych blogerów. „Nie idźcie tą drogą”.

A reklamodawców i agencje reklamowe namawiam do sprawdzenia czy takie sytuacje nie dzieją się w Waszym portfolio.

Comments 9

  1. Bardzo sensowny i słuszny tekst. Mogę się pod nim podpisać obiema rękami.

    Dziwią mnie strasznie opinie pt. "ten bloger się sprzedał". Przecież właśnie po to blogerzy angażują tyle energii, veny, wytrwałości i pracy, żeby tworzyć treść interesującą i wartościową dla czytelników i dzięki temu zarabiać i utrzymywać się. Najzupełniej normalna sprawa. Myślę, że ewentualne hejty biorą się albo z powodu kompleksów samego hejtera, albo bloger na początku stworzył otoczkę pt. "blogowanie to misja społeczna" i przyzwyczaił do tego odbiorców.

    Współpraca z firmą, która chce się zareklamować z pomocą blogera to przykład typowej współpracy ekonomicznej. Jedna strona ma swoje potrzeby i druga również. Jeśli są normalni i się dogadają to wyjdzie to z korzyścią dla wszystkich. Pod warunkiem oczywiście, że dotrzymane zostaną warunki umowy.

    Moim zdaniem najlepsza strategia to od początku oswajać czytelników, że na blogu będą elementy komercyjne. Wtedy szybko się do tego przyzwyczają i nie będą mieli problemów. A wszyscy i tak mają swój rozum i mogą ocenić czy rzeczy promowane na blogu im pasują czy nie.

    1. Tekst justowany przez przeglądarkę wygląda dużo gorzej, niż justowany przez indesigna. Z dwojga złego lepsze wyrównanie do lewej.

  2. Pomimo, że nie jestem blogerem, to do głowy by mi nie przyszło żeby skasować jakiś wpis, konkurs itp. Przecież to zwykła głupota.

  3. Kasując wpis sponsorowany szkodzi się stronie sponsorującej i łamie się umowę po prostu.
    Szkodzi się zatem firmie i sobie – ale nie czytelnikom, proszę nam nie wciskać aż takiego reklamo-kitu :>

  4. Pingback: Typy współpracy firma-bloger – próba usystematyzowania | Blog.Mediafun.pl

  5. Nie spotkałam się jeszcze z takim usuwaniem wpisów, ale gdybym zauważyła, nie omieszkałabym zaznaczyć tego w komentarzu pod innym postem. Ciekawe tylko, jak długo taki komentarz by się utrzymał? 😉

  6. Bardzo interesujący wpis uważam, że jest w nim dużo słuszności. Jednak moim zdaniem bardziej absurdalne jest podejście firm oraz agencji reklamowych do współpracy z blogosferą. Tym bardziej mam na myśli tą drugą organizację. Bowiem coraz częściej się słyszy, iż np. agencja marketingowa zgłaszając się do blogera przedstawia swoje oczekiwania względem osoby reklamującej na zasadzie barteru, gdy sama dostaje od firmy którą reprezentuje budżet na kampanię marketingową. Uważam, iż to jest bardziej krzywdzące ponieważ ze względu na przyrost blogów stał się źródłem wyzysku przez firmy chcące współpracować więc wina leży po obu stronach. 🙂

Skomentuj Marketingowa-Moc.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *