Godzina „zero” czyli 1 lipca zbliża się wielkimi krokami – zegarowo i dosłownie – co widać na zdjęciu (ustrzelił je Karol, dzięki za zdjęcie).
Nie wiem cały czas jak to się ma do prawie-jak-viral filmu CinemaCity & Play w każdym razie jacu78 przygotował wersję reżyserską tego filmu… kto nie załapał pierwszej wersji, druga z pewnością mu wszystko wyjaśni :-).
Comments 16
Hehe, wersja „Director’s Cut” wymiata 🙂
Hej! Widzę, że moja skromna przeróbka się podoba 🙂 Wszystkie reklamy powinny zostać tak zrobione – przynajmniej nie byłoby wątpliwości 😛
Pozdrawiam!
hahahahahaha, niesamowite! 😀
ŁaŁ! 😀
trochę się rozczarowałem…
przeróbka genialna!
a z pepepe… totalne zaskoczenie. przykład człowieka, który aż tak nie ma co robić z pieniędzmi, że wydaje je na ogromną kampanię reklamową swojego bloga.
Hmmm… A powinien wydać na? Na fajki czy na wódę? Na łapówki czy na partyjną imprezkę? Ja bym raczej widział w nim niebanalnego gościa, który umie się bawić i sprzedawać. Zwłaszcza, że to co napisał ma ręce i nogi.
fajnie pisze, to fakt
oby to nie była wcześnie zaczęta kampania wyborcza
…ale sama kampania była przednia. Świeża i zaskakująca. I do końca – mimo podejrzeń o polityczność produktu – utrzymana w tajemnicy. Myślę, że cel kampanii został osiągnięty. Teraz „produkt” powinien tylko zrobić wszystko, zeby te publikę utrzymać. I trzymać jakość. Palikot, szampon czy bank – wsiorawno. Tu rozmawiamy o wprowadzeniu produktu na rynek. A wprowadzenie – moim zdaniem – było oryginalne.
Oryginalne? Czy ja wiem… Na oko to co piąty billboard zawiera teaser…
Dla mnie zaskoczenie , No ewenement …
ale jednak czuć lekkie rozczarowanie , miałem nadzieje że to jakaś ogromna zmonopolizowana firma nam coś nowego zaproponuje no ale cóż .Swoją drogą ciekawe ile miał wejść pierwszego dnia 😀 ktoś wie ?
Tak się zastanawiałem: jak to będzie przyjęte na tym blogu, gdy okazało się, że to nie jest kolejna reklama proszku, Faktu czy podpasek. I mam wrażenie, że dominuje uczucie rozczarowania. Jakby to był proszek, jakiś fajny koncern, albo choć kawa – byłoby zajefajnie. Ale kiedy okazało się, że to tylko polityk, polityczyna wręcz, to słychać takie buueee. A ja uważam, że facet błysnął. Nie jest to kampania wyborcza, jest to raczej zwrócenie uwago na parę ważnych spraw, które rozgrywają się między nami-obywatelami. Podobała mi się teza z bloga: że przestaliśmy rozmawiać. Ściślej:oni przestali, politycy. I że trzeba przypomnieć właściwe znaczenie słów. To naprawdę przytomna teza. Kiedyś stawiuał takie tezy ksiądz Tischner…
Niezadowolenie „buueee” nie wynika z faktu, że pod płaszczykiem kampanii pepepe ukrywał się polityk. Raczej dlatego, że to jest TYLKO blog – zlepek wyrazów, które niosą jakiś przekaz i nie będzie można niczego więcej się spodziewać. Niektórzy liczyli na nową telefonię komórkową, bo nauczono nas, że trzeba nas bawić (heyah, plus, play), że będą powstawać kolejne ciekawe, śmieszne spoty… a może to wina szaty graficznej? A może dlatego, że jego blog jest oparty na skrypcie onet.pl? Nawet nie wiadomo gdzie się kończy, a zaczyna notatka, gdzie jest link do komentarzy, nie wspominając już o braku czytelności. Komentarz, data, nick trzaśnięte tym samym kolorem, krojem pisma i wielkością… woła o pomstę do nieba.
No tak, pełna racja bp, ale… To przecież nie zależy od autora bloga: ma skrypt i dostosowuje do niego własne możliwości intelektualne. Pewnie, że fajniej by było czytać takie polityczne blogi w innych okolicznościach przyrody, ale Onet ma kurde tę przewagę nad innymi, że stał się ściekowiskiem ludzi z różnych stron świata i rozumu. Wniosek dla polityka? Trzeba być tam, gdzie są ludzie. To jest tak jak z dyskoteką: pójdziesz na imprezę, gdzie tańczy tysiąc dziewczyn, czy tam, gdzie są cztery, a i to stojące pod ścianą? W jednej i drugiej tancbudzie mogą grać taką samą muzykę, ale branie jest gwarantowane tylko na jednym poletku… Seksistowsko to zabrzmiało, sorry, proszę pań (i panów), ale taka jest prawda w kwestii brania. Politycznego brania. A on, ten Palikot, myśli na zimno. Czyli politycznie.
A mi się podoba, że to nie przysłowiowe podpaski z wielkiego koncernu! Okazało się, że pojedynczego faceta stać mentalnie na to, żeby zrobić dla niego takie jajo. A na co stać korporacje z wielkimi budżetami? Na takie żałosne „virale” jak ten powyżej. Zero odlotu, zero pomysłu i, nie oszukujmy sie, zero wykonania. Ktoś kiedyś w branżówce przeczytał, że virale są fajne, nie wiedział za bardzo o co chodzi, ale zrobił.. W tym samym czasie tuż obok powstała inteligentna i interesująca kampania… zwykłego bloga jednego faceta. To pokazuje jak wciąż słabą jest ta branża. Brawo dla twórców za pomysł, a dla Palikota za odwagę!
No ale jak to? Koleś robi kampanię swojego bloga??Trochę nie jarzę…to musi być preludium do czegoś większego.