10

Dwa

He, he… dzisiaj, pewnie jak sporo Waszych znajomych na fejsie, również ja mam urodziny, ale takie specjalne, szczególne, na które nie ma rubryczki w ustawieniach Facebooka.

Dokładnie dwa lata temu w poznańskim szpitalu „lutycka” budziłem się po operacji przeszczepu nerki. Oczywiście jak to po narkozie, ze słabym kontaktem z rzeczywistością, czas też był jakiś taki z gumy, nieuchwytny. Ale udało mi się wykonać kilka telefonów do rodziny i do lekarzy, którzy prowadzili mnie w Warszawie.

Ten dzień i świadomość tego co się będzie działo potem, to było jak drugie narodziny, jak scena z filmu, w której bohater wynurza się z wielkiej głębiny aby w końcu zaczerpnąć wielki haust powietrza.

Dzisiaj mija dwa lata od przeszczepu nerki – czas, podczas którego cieszyłem się normalnym życiem. Nie jakimś tam szczególnym, doniosłym, nie doznałem olśnienia, nawrócenia i jakiejś rewolucyjnej przemiany. Wróciłem do normalności, takiej, jakiej w swojej bezczelności żądałem od życia – robię dalej swoją mediafunową robotę. Niby tam walczyłem, trwałem itd. – czas oczekiwania na nerkę to nie jest łatwy czas (dializy, infekcje, komplikacje, operacje) ale tak naprawdę moim zadaniem było trwać – walką zajmowali się lekarze.

Rok temu, w pierwsze urodziny nerki nagrałem film – chciałem w tym roku nagrać podobny, ale obejrzałem go sobie parę dni temu i właściwie dzisiaj powiedziałbym dokładnie to samo, ta sama ścieżka, nawet pogoda jest identyczna.

Dodałbym tylko kilka słów o poczuciu bezpieczeństwa, o psychicznym spokoju, które przez te dwa lata mnie nie opuszczało. Oczywiście docierają do mnie informacje z mediów o lekarskich błędach, znieczulicy, medycznej biurokracji i upadającej służbie zdrowia. Historie i dramaty ludzi to jedno, świat przedstawiany przez media to drugie, a jeszcze inny punkt widzenia to własne doświadczenie.

Do tego, że moje osobiste doświadczenia są bardzo dobre miałem chyba ogromne szczęście. Dobry szpital, do którego mogę dotrzeć w 15 minut. Świetna poradnia potransplantacyjna, nowoczesny oddział nefrologiczny, w którym są czyste pokoje, toalety i bez strachu można wejść pod prysznic (ok, jedzenie jest takie jak w każdym innym szpitalu :-).

Jeśli mam wątpliwość czy poczucie zagrożenia, że z przeszczepioną nerką może dziać się coś nie tak mogę tam przyjść w każdej chwili i otrzymam pomoc i to nie tylko od lekarzy (gdyby nie to, że wciąż pracuje, to są to ludzie, z którymi spokojnie można zrobić wypad na piwo), ale i całego personelu – pielęgniarek czy od pani Hani, która zajmuje się papierokologią. Nie jest to absolutnie związane z tym, że podobno jestem znanym blogerem czy tam jakiś wpływowym liderem opinii – za drzwiami szpitala nie ma to znaczenia, ba są to ludzie tak zapracowani, że nawet nie łapali żartu z „Ryśkiem z Klanu” w Mafii dla psa 🙂 więc co ja im tam mogę z blogiem wyjeżdżać, czy straszyć, że zostanę ich ex 🙂 Jestem raczej tym pacjentem, który jak się pojawia to wprowadza jakiś chaos, nie wiem, ale takie mam „szczęście” – przychodzi Budzich to albo coś nie tak z terminami, badaniami, albo ja coś pomylę albo coś się wysypie w systemie – zawsze u mnie jest inaczej i dobrze, że wtedy bierze górę zdrowy rozsądek i ludzkie traktowanie niż sztywne, systemowe procedury. Kurczę, jakie to normalne a jednocześnie przerażające, że takiej normalności nie ma tak wielu ludzi, bo inne miasto, inny szpital, bezduszne procedury itp. Dziękuję tym wszystkim pracownikom SŁUŻBY zdrowia, że spotykam ich na swojej drodze.

To poczucie bezpieczeństwa i komfort psychiczny to pewnie kilkadziesiąt procent mojej pomyślnej jak do tej pory, dwuletniej przygody z nową nerką. Ba, jest to taki komfort psychiczny, że ew. pobyt w szpitalu związany z badaniami traktuję jako wycieczkę i okazję do nadrobienia książek, muzyki i odpoczynku od codziennej gonitwy przymykając oko na szpitalną rutynę i nie zawsze fajne rzeczy, które się tam dzieją. Zdarzyło się tak, że przechodziłem kiedyś obok szpitala – pora obiadowa, obok włoska knajpa gdzie czasem jadam (Mamma Marietta, polecam, ale ktoś ich skrzywdził ze stroną, pomóżcie im) i wybrałem… szpitalną stołówkę. Akurat miałem ochotę na swojskie, lunchowe żarcie (w szpitalnej stołówce dają lepsze żarcie niż to co podają pacjentom) – dziwna sprawa – wybraliście się kiedyś na obiad do szpitala? 🙂

26 stycznia jest Dniem Transplantacji (to z kolei rocznica pierwszego udanego przeszczepi nerki w Polsce) więc może w mediach przewinie się trochę tematów związanych z dawcami, biorcami i wciąż niskimi statystykami przeszczepów w Polsce.

Pamiętajcie, że swoją decyzją o przekazaniu narządów ratujecie komuś życie. Ktoś kiedyś zdecydował, i dzięki tej pięknej decyzji ja od dwóch lat mogę normalnie funkcjonować, żyć, kochać i od czasu do czasu wrzucać coś na swojego blogaska 🙂 Również Wy możecie być dawcą życia dla innych osób.

Przy okazji – serdecznie pozdrawiam Arka Onyszko, który właśnie dochodzi do siebie po przeszczepie nerki – kolejny gość, który dzięki czyjejś odważnej decyzji otrzymał szansę powrotu do normalnego życia. Trzymam kciuki Arek.

A to kilka powiązanych tekstów z mojego bloga, w których przewijał się temat nerki:
Powoli wracam do gry;
Człowiek z trzema nerkami 🙂
Transplantacyjny product placement
Nie podoba mi się ten sposób promowania przeszczepów (Noc Reklamożerców)
Oddaje tobie co kryje w sobie

Comments 10

  1. Pingback: Człowiek z trzema nerkami | Jestem szczęśliwa

  2. Wszystkiego dobrego ! sto lat, sto lat .. no wszyscy razem 🙂 hehe zdrowia! … i niechaj gwiazdka pomyślności…

  3. Pingback: Oddałem się w dobre ręce • Ratownictwo po godzinach • blog ratownika medycznego • pierwsza pomoc • sprzęt ratowniczy

  4. Z uśmiechem na ustach czytałam Twój wpis dwulatka 😉 z moim Tatą obchodziliśmy ponad 20 takich urodzin trójnerkowca ;-). Dzięki czyjejś decyzji o oddaniu narządów, podejmowanej w jeszcze bardzo zacofanym kraju jakim była wtedy Polska, wychowywałam się w pełnej szczęśliwej rodzinie, a moim życiowym wzorem był ukochany Tata… nadal zresztą jest, choć dziś uśmiecham się do niego już tylko w snach.
    Wiele zdrowia Maćku!

    1. Post
      Author

      Dzięki za komentarz – rozumiem, że przez następne lata pamięta się cały czas i wspólnie z rodziną obchodzi się te, specyficzne dość urodziny? Zastanawiałem się nad tym, czy to tylko przez pierwsze lata, czy to zostaje w głowie na dłużej.

      1. Chyba z czasem obchodziliśmy mniej hucznie same urodziny, natomiast sam fakt był w głowach zawsze… trochę przez konieczność nieustannego uważania na zdrowie po przeszczepie, trochę przez te wszystkie tabsy i wizyty kontrolne na Lutyckiej, ale najbardziej chyba przez fakt, że to było możliwe, że to jednak się udało i to nie gdzieś na Dzikim Zachodzie 😉 tylko w Polsce 😉 dorastając zawsze byłam z tego bardzo dumna 😉

  5. " Nie jest to absolutnie związane z tym, że podobno jestem znanym blogerem czy tam jakiś wpływowym liderem opinii "

    LEŻĘ!

  6. 2 lata temu w styczniu, też w poznańskim szpitalu, mój tata zmarł na skutek przeszczepu nerki, który się niestety nie udał. A właściwie sam przeszczep się udał, ale na skutek komplikacji skończyło się tak, a nie inaczej. Personel medyczny się nie postarał. To był już drugi przeszczep. Pierwsza przeszczepiona nerka wytrzymała 10 lat. Teraz mój wujek czeka na przeszczep serca. Mam nadzieję, że tym razem zakończenie będzie inne.

  7. Pingback: Mieć w sobie kawałek kogoś. I normalnie żyć. | MojaTrawa.

Skomentuj Robku Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *