8

Cztery lajf dajrekt – ponglish w reklamie

Skomplikowane, anglojęzyczne nazwy produktów i usług skierowanych do starszego (lub nazwijmy dyplomatycznie „mniej wyedukowanego”) pokolenia to temat, który chodził mi w głowie od dawna. W tej dziedzinie prym wiodą wszelkie produkty, które pojawiają się w inforeklamach – czyli typowa oferta telezakupów mango. Mam wrażenie, że czasem ich nazwy wymyślane są dla żartu… kilka przykładów:

  • Total Face Lift SKINEANCE
  • Magic Maxx Multi-Spray
  • ProChef Deluxe
  • Vacu Ear
  • Instant MagicCover SKINEANCE
  • Clean Maxx 4w1

Niektóre brzmią śmiesznie i mają charakterystyczną konstrukcję, ale kiedy starsza osoba, nie posługująca się angielskim ma zamówić taki produkt telefonicznie zaczyna się problem. Nie wiem jak radzą sobie na infoliniach „no to, to żelazko na parę z turbo szczotką!”

Można oczywiście powtarzać w reklamie kilkukrotnie trudne nazwy – w inforeklamach jest na to czas, w 30 sekundowych spocie już mniej, ale były takie próby – pamiętam start kampanii Oscillococcinum, zwróćcie uwagę na powtórzenia.

Dość ciekawą strategię zastosowała niedawno firma 4Life Direct – produkt będący ubezpieczeniem na życie skierowany do starszych osób. Do tej pory we wszystkich spotach lektor i bohaterowie filmów wymawiali nazwę po angielsku – 4Life Direct, ale w ostatniej odsłonie Pan Leszek z Warszawy mówi wprost „cztery lajf dajrekt” i w całym spocie ani razu nie pada anglojęzyczna nazwa.

Wychodzi z tego trochę polsko-anglojęzyczny koszmarek, ale może w badaniach wyszło, że tak łatwiej komunikować i zapamiętać nazwę produktu, albo sami klienci tak go właśnie odczytywali.

Comments 8

  1. Najsmutniejsze jest to że firma oferuje ubezpieczenie bez zadnych badan lekarskich założe się żę w OWU jest tyle wykluczeń że ubezpieczenie otrzymują jedynie nieliczni. 4lajfDajrekt to „drugie amber gold”.

  2. Maciej, chyba masz błąd w tytule. Do wyboru: albo „n” w złym miejscu albo w ogóle zbędne.

    (Poglish / Polglish / Ponglish / Poglisz) 😉

  3. Trochę to wszystko razi, ja bardzo nie lubię kiedy ktoś przekręca nazwę marki, a sam jej właściciel i marketingowcy, powinni o to dbać, w końcu w ten sposób także buduje się markę 😉

  4. Na FB jest fanpage parodiujący sposób w jaki pacjenci w aptece mylą nazwy leków. Myślę, że część z tych językowych przekrętów ma miejsce naprawdę. Przykłady: Ekshumisan, Naproxen EMU żel, Cudokrem, liść sedesu, spirytus ratyfikowany, Cyclon B (zamiast Colon C)….

  5. Takie zabiegi wykorzystywane są po to, by dotrzeć do klienta – mniej by promować właściwą nazwę marki. Wiadomo, że w końcu będzie jasne o jaką konkretnie firmę chodzi.

  6. Coraz częściej stosowany zabieg, niestety nie zawsze z powodzeniem. Najlepiej wychodzą te projekty, w których nie brakuje humoru. Oczywiście takiego odpowiednio ukazanego.

Skomentuj SIP Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *