16

Barcelona i prosty numer z bankomatem – prawie dałem się okraść

Spaceruję sobie ok 1-2 w nocy po La Rambla w Barcelonie, klimat całkiem ok, jestem trzeźwy, ale zmysły wyostrzone, bo to różnie może być, o tej porze turyści powoli znikają, zostaje sam ciekawy element – zaczepiają mnie więc handlarze piwem (bo po 23 nie kupisz go w sklepie i stoi mnóstwo gości z sześciopakami), zaczepiają mnie handlarze trawą i innym używkami, ładne (!) i dość nachalne prostytutki („why not baby, don’t be shy, i’m the best”).

Stwierdzam, że jednak zdecyduje się na jakieś zakupy – nie mam gotówki, więc uderzam do najbliższego bankomatu – główna ulica, blisko bank, w miarę oświetlony. Wkładam kartę, coś tam się pojawia na ekranie, bankomat próbuje mi ją oddać, ale karta nie wychodzi, o coś zaczepia w otworze, i wraca z powrotem. „Bulwa mać”, #dkjn krzyczę w myślach, próbuje drugą kartą pomóc tej pierwszej wyjść, bez skutku. Karta zostaje w bankomacie, a ten spokojnie dalej wyświetla swoje obrazki i na nic nie reaguje. Oglądam bankomat z każdej strony, patrzę czy nie ma gdzieś „doklejek”, ukrytej kamery, dziwnych instalacji przy otworze gębowym – nie ma, czysto.

Standardowa procedura: telefon do mojego banku i blokada karty, ale w czasie wybierania numeru podchodzi jakiś „turysta” z kartą i chce wypłacić kasę. Ostrzegam go, żeby nie wkładał karty do bankomatu i tłumacze, że moją właśnie połknął. Gość uczynnie pokazuje mi numery infolinii na bankomacie, ba, nawet wyciąga telefon i mówi że zadzwoni, wybiera numer i podaje mi telefon. Tam automat po hiszpańsku nawija, więc mu oddaję słuchawkę, gość chwile czeka i „łączy” się operatorem i nawija do słuchawki po hiszpańsku, tłumaczy, macha rękoma, że jakiś turysta i bankomat nie działa itp. Trwa to jakieś 1,5 minuty. Z tego co słyszę, zaraz będzie jakieś „solution”… trzeba tylko zresetować bankomat, nacisnąć 0, 0, jakieś dwa przyciski i… pin do karty. WTF myślę, takie proste?! No i jak debil, łykam jak pelikan, zakrywam ręką klawiaturę i wpisuje swój pin (!)… ale oczywiście zero reakcji.

Gość stoi z boku, „rozmawia z konsultantem”, ale mojego pinu nie widział… więc sugeruje mi, żebym powtórzył operacje, ale powoli: 0, 0, dwa przyciski i pin. Ok, po pierwszej głupocie otrzeźwiałem, i wykonuje jego polecenia, wpisując tym razem jakiś bzdurny pin…. ale też tak, żeby gość nie widział. Oczywiście zero reakcji, ale gość niestrudzenie, jeszcze raz i powoli… i trochę się przysuwa… ok, za trzecim razie powtarzam kombinacje, wciąż z fałszywym pinem i tak żeby „Alejandro Mocno-Pomocny” widział kombinację.

Nic nie działa, gość krzyczy na „konsultanta”, a ten „radzi”, żeby podejść do oddziału banku (2 w nocy 🙂 na drugim końcu La Rambla (ona ma chyba ze 2 kilometry). „Pomocny turysta” mówi, że to wszystko co można w tej sprawie zrobić, i odchodzi nieśpiesznie. Zostaje sam przy bankomacie, dzwonię do banku, blokuje kartę, upewniając się, że wszelkie „paypassy” też mam zabezpieczone. Przy okazji blokady karty dowiaduje się, że automatycznie mam wtedy blokowany dostęp do konta przez www. Dobrze, że to ostatni dzień w Barcelonie, w kieszeni 10 EURO, więc z licznej oferty wcześniejszych ulicznych propozycji już nie skorzystałem.

Jako bloger testujący różne usługi, uważam że sposób na „bankomat i życzliwego turystę” jest całkiem dobry – przyznaję 8 gwiazdek na 10 (********). W pierwszym odruchu się temu poddałem, głupi turysta, przejęty sytuacją z blokadą karty, albo jeszcze wstawiony jest jeszcze łatwiejszym łupem. Spryciarze mają z tego pewnie całkiem niezłe żniwo, chociaż nie wiem jak się potem do samej karty dobierają, jak wspomniałem wcześniej, żadnego skanera ani nic przy bankomacie nie dostrzegłem.

Nie wiem czy to typowy sposób w bankomatowych złodziei Hiszpanii, czy jest stosowany w innych krajach, w każdym razie warto na takich „Alejandro Mocno-Pomocnych” uważać.

Comments 16

  1. La Rambla jest Mekką złodziei, ręce w kieszeń i nie zwracać uwagi na zaczepiające osoby – to oni są procederem całego zajścia, a jak wiadomo kasy i telefonu szkoda.

  2. O kurcze, no to pięknie! Dobrze, że nic się nie stało. My z mężem mieliśmy dziwną przygodę w Czarnogórze kiedy chcieliśmy wypłacić pieniądze z bankomatu. Wszystko niby normalnie – wpisujesz PIN, potem podajesz kwotę, wybierasz OK i .. nic. Tak jakby przeliczał pieniądze, ale nic nie wychodziło. Pojawiły się jakieś reklamy i tyle – żadnej informacji, że np. bankomat nie ma pieniędzy czy coś. Cały czas tylko reklamy migały. Kartę na szczęście wypluwało. Zrobiliśmy drugi raz to samo, bo myśleliśmy, że może czegoś nie wcisnęliśmy albo coś. Taka sama sytuacja. Byliśmy przerażeni, że pobrało nam kasę z konta, ale na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.

    1. Taki efekt miałem też w bankomacie w Polsce. Wyglądało na to, że bankomat miał uszkodzoną drukarkę, o czym nie pisał. Wystarczyło wybrać bez potwierdzenia i wszystko działało. A z potwierdzeniem tylko „bzyczał” i nic nie dawał (nic też nie podbierając z konta na szczęście). Na szczęście mam SMS-y od razu po transakcji, więc wiedziałem, że mogę spróbować jeszcze raz.

  3. Pingback: Ciekawy phishing bankomatowy na żywo “na pomocnego turystę” | Bothunters.pl blog

    1. Transakcje „PINowe” tez mogą być rozliczane offline. Sposób autoryzacji oraz online/offline są ortogonalne.
      Można zablokować na karcie offline i dalej mieć na niej paypass/paywave. Oczywiście czas oczekiwania na autoryzację odpowiednio się wydłuży.

  4. Żerują na podpitych turystach i pewnie mają sposób na wyjęcie karty…. Odchodził powoli bo myślał, że pójdziesz na drugi koniec miasta 🙂

  5. Ramblas to najbardziej złodziejska ulica w Barcelonie. Jak tam byłem to co chwila jakaś bezmózgi turysta nagle zaczynała krzyczeć/płakać bo coś mu ukradli. Ogólnie w Barcelonie sporo też żebraków.

  6. Robaki z La Paradety? Generalnie Barcelona to europejska stolica złodziejstwa – o czym zresztą przypominają na każdym kroku 😉

  7. Na końcu pozostaje jednak, jedna niewiadoma, jak ten złodziej ma wyciągnąć zablokowana kartę?

  8. Nie tylko Barcelona jest skupiskiem złodziei ale spotkałem się z tym również w Paryżu gdzie w biały dzień włamano mi się do samochodu. Ogólnie Paryż ma z tym ogromny problem, ale tak zazwyczaj jest, gdzie w jednym dużym mieście mieszka tyle rożnych narodowości.

  9. też słyszałam, że La Rambla to rzeczywiście dosyć szemrane miejsce. ja raczej bym od razu dzwoniła do banku, cokolwiek by się później nie wydarzyło byłabym zabezpieczona. cóż… zagubiony turysta w podróży to naprawdę łatwy łup 😉

  10. Pingback: Kartą czy gotówką za granicą? | Travelan.pl - blog turystyczny. Relacje z podróży, a także wszystko o polskiej branży turystycznej

Skomentuj Adam Kumiszcza Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *