34

Zafiksowany Kamisem – kręte drogi polskiego product placementu

fix kamis hells kitchen

Mój cykl „kręte drogi polskiego product placementu” coraz bardziej mnie bawi, ale często też wprawia w zdumienie.

Od kilku tygodni stacja Polsat emituje polską wersję programu Hell’s Kitchen. W oryginalnym formacie prowadzącym był żywiołowy,wybuchowy i teatralnie obrażający innych uczestników Gordon Ramsay. W polskiej wersji prowadzącym (i głównym besztającym innych uczestników) jest Wojciech Modest Amaro – co jest kluczowe dla tego wpisu – przedstawiany jako właściciel Atelier Amaro, pierwszej i jedynej polskiej restauracji, która otrzymała gwiazdkę Michelin, znawca smaku, pasjonat polskich produktów i ogromnie wyczulony ich jakość, kreator smaku. Zresztą pierwszy odcinek Hell’s Kitchen Piekielna Kuchnia nie pozostawiał złudzeń – pan Amaro oceniając potrawy przygotowane przez uczestników programu nie dał im żadnych szans, czepiając się każdego szczegółu, wykończenia, detalu w smaku itp.

A teraz zajmijmy się jednym ze sponsorów tego programu – firmą Kamis. O ile obecność przypraw i ich lokowanie jest całkowicie zrozumiałe (i kontekst i kuchnia – naturalne środowisko) to pojawianie się wszelkiego rodzaju gotowców, fixów i innych składników w kuchni, którą zarządzają profesjonaliści chorobliwie wyczulenia na jakość potraw i użytych składników już zastanawia. Z jednej strony nie ma prawa wyjść z kuchni żadne danie, które nie będzie zaakceptowane przez szefa – wystarczy źle posypane ziółko, krzywo położony śledzik czy za wcześnie zamieszana sałatka i potrawa leci do kosza. A tymczasem na zapleczu uczestnicy zajadają się cynamonowymi racuchami z paczki – hmm, cała prawda o polskiej gastronomii.

Zdaję sobie sprawę, że program Hell’s Kitchen nie jest programem o gotowaniu – to show w mnóstwem ustawianych scen, „wypikanymi przekleństwami” (wydaje mi się, że w polskiej telewizji jest to program, w którym najczęściej używa się „pikacza”) i bliżej mu do Big Brothera czy Warsaw Shore niż do programu kulinarnego. Więc i odbiorcą nie jest tutaj koneser smaku i poszukiwacz kulinarnych doznań, ale fotelowy miłośnik szybkiego, praktycznego żarcia, który ma ochotę na chwilę rozrywki przed telewizorem. Więc ten paradoks perfekcjonizmu na kuchni i fast foodu na zapleczy z jednej strony mnie zdumiewa i kłóci się z moją logiką – ale jeśli spojrzeć na niego okiem marketera to jest zdecydowanie przemyślanym posunięciem. Nie wiem czy zgodzicie się z moimi obserwacjami, ale wbrew swojej logice uważam to za genialne posunięcie.

Oczywiście sam mistrz Amaro nie pojawi się w kadrze z żadnym fiksem Kamisa czy gotowcem w ręku – te rolę przejmują uczestnicy. Jeśli w programie zostanie ścisłe grono finalistów, przed rozstrzygającym odcinkiem, gdzie będą musieli przygotować idealne posiłki, to też będą pożywiali się zupą w proszku? Pewnie tak 🙂

Comments 34

  1. Chyba Maćku nie uważnie oglądasz. Amaro powiedział nie raz, że nie mają pojęcia o gotawniu!
    A tak serio to zniechęciły mnie te fixy. Pracę w Atelier Amaro i 100k złotych ma dostać kucharz, który „w chwilii wolnego czasu na gotowanie” wyciąga fix kamisa. Wiadomo, że reklama reklamą, ale ten krok nieudany.

  2. Dominik Odare Prokop zerknij do wpisu – tam trochę szerzej nad tym się zastanawiam – z jednej strony brak logiki, ale patrząc na grupę docelową i o czym tak naprawdę jest ten program – to chyba dobre posunięcie

  3. Kompletna kompromitacja. Przebija to nawet kapitana Baranowskiego i jego „łódkę Bols”. I tu słowo wyjaśnienia, bo ten przykład może być niejasny. Jest w środowisku żeglarzy, do których zresztą sam się zaliczam, arcyświęta zasada, że na jacht nie mówi się „łódka”, bo to po prostu obraza.

  4. Przecież ten program oglądają wszyscy, nie tylko ludzie pokroju Amaro. Dlatego reklama produktu typu racuchy jabłkowe 😉 jest moim zdaniem jak najbardziej OK! I zawodowy kucharz znajdzie coś dla siebie i kompletny laik z zakresu gotowania. Moim zdaniem o to właśnie chodzi.

  5. Tam aż zielono od lokowania produktu! Nie rażą np wszywki na fartuchach, dało by się przełknąć tony przypraw, ale już gotowce budzą śmiech i zażenowanie 🙁

  6. A ja myślę, że to jest świetna posunięcie marketingowe, które wcale nie kłóci się ze zdrowym rozsądkiem.

    Uczestnicy programu wykrozystują fixy Kamisa poza rywalizacją. Widać, że jest to szybkie i smaczne jedzenie, które je każdy – nawet kucharze.
    ALE, jeśli chcesz zjeść idealnie przyrządzoną potrawę z prawdziwych składników, proszę bardzo – idź do restauracji.

    Target też idealnie dobrany, udany ten product placement 🙂

  7. Moim zdaniem byłoby to mocno słabe dopiero gdyby używali tego w kuchni (zresztą nie wyobrażam sobie żeby Amaro się na to zgodził). W części restauracyjnej lokowane są tylko talerze. W domu uczestników nie widzę specjalnego problemu bo po pierwsze większość z nich nie jest w ogóle profesjonalnymi kucharzami, a po drugie nawet wybitni kucharze w domu nie robią sobie bóg wie jak fikuśnych potraw (choć zgadzam się, że z fixów pewnie też raczej nie korzystają:))

  8. Mnie w tych ostatnich product placementach (bo nie tylko tu, podobnie jest np. z Rocco w Voice of Poland) bardzo drażni zagubienie idei. Pamiętam jeszcze czasy, kiedy postać piła herbatę, a zupełnym przypadkiem okazywało się, że to Lipton. Teraz pokazuje się logo, a na siłę wymyśle co ta postać ma z tym zrobić i właściwie trochę wszystko jedno, czy tego Liptona to ona wypije, czy ponosi na głowie. Wydaje mi się, że przez tę nachalność cała idea product placementu bierze w łeb.
    (Ale pewnie się nie znam, bo ja techniczny, nie marketingowy.)

  9. Co do języka to jest on tak samo – a może nawet mniej – soczysty jak w wersji oryginalnej z USA, ale w wersji amerykańskiej nie dość że nie widziałem fixów i innych gotowców które się pojawiają tak często że aż boli to nie ma tam również za bardzo pchania „produkt plejsmentu”. A u nas… a co tam… sponsor mówi że ma być go dużo to dajemy gdzie się da.
    Polskie wydanie HK przypomina mi trochę reklamę DAFI – co drugie słowo i prawie każdy kadr to Kamis. Tak więc droga gawiedzi Dzień Kamis dla nas wszystkich.

  10. Tzw. branża też ogląda, przede wszystkim dla Wojtka Amaro. Problem jest gdzie indziej – WA firmując swoją twarzą program jako całość, w świadomości odbiorcy, któremu jest on dedykowany, firmuje też i fixy. Bo jak już ustaliliśmy odbiorca ten nie jest ani marketerem, ani medioznawcą, ani nikim podobnym i raczej nie będzie tego rozdzielał. Ergo – program traci walor edukacyjny (bo takie głosy też czytałam) i sprowadza naszego jedynego gwiazdkowego szefa na poziom dla jego wizerunku niekorzystny.

  11. Dodałabym jeszcze do polsatowskiego product placementu program Top Chef i piekielnie nachalne reklamowanie płynów do naczyń – w każdym odcinku przynajmniej siedem-osiem razy kucharz mimochodem wstawia zmywarkę, przy czym najazd na płyn do naczyń aka tabletki do zmywarki trwał 2-3 sekundy, żeby każdy się dobrze przyjrzał 🙂

  12. nie oglądam (już) to jest totalne dno i tak, masz rację „bliżej mu do Big Brothera czy Warsaw Shore niż do programu kulinarnego”. Aż wstyd patrzeć kto i jak się tam pokazuje (prowadzący, goście, uczestnicy, marki sponsorujące). I tego bigosu kompletnie nie ogarniam Jedyny polski gwiazdkowy szef, nagroda finansowa i praca w gwiazdkowej restauracji, a z drugiej strony rzekomy target, który łyknie fixy i placki z proszku? gdzie tu spójność???? W TOP CHEF Polska też dośc toporny product placement, ale mający sens, sporo sensu. no i program z przyjemnością się ogląda (mino minusów ujemnych ;))

  13. 100% racji w tekście. Tym fragmentem programu Polsat zabił cały format. Może niebawem w Atelie będą placuszki Kamisu z elektroakustycznej wybąblarki, czy jak tam się nazywa to urządzenie w kuchni molekularnej?

  14. Żenada straszliwa, obejrzałam z ciekawości jeden odcinek po Twoim poście. A zwróciliście uwagę na prodakt plejsmentowe wstawki typu Warszawa a’la New York?

  15. Telewizja i kazdy program idzie w kase kosztem jakosci. Czego jak czego ale mojej internetowej telewizji nie mozna zarzucic sprzedania sie mimo masy ofert na dedykowany odcinek. Internet ma honor … Tv juz nie

  16. Pingback: Lokowanie produktu | Blogodynka.pl

  17. Oglądałem tylko jeden odcinek i nawet tych fixów nie zauważyłem (ot, kolejne przyprawy – myślę – u Magdy Gessler jest Prymat, a tu jest Kamis, nic nowego). Czuję się tym naprawdę…zniesmaczony

  18. Dosyć żałosne te fiksy w tego typu programie… Sama uwielbiam gotować, jedzenie jest moją pasją i często chodzę po różnego typu gastronomiach (nie wszystko da się nazwać restauracją) Jestem szczególnie wyczulona na trzy rzeczy które często sprawiają że wychodzę z lokalu nie składając zamówienia. Po pierwsze co normalne dla każdego – czystość, drugie – dźwięk mikrofalówki (od razu wiadomo że oprócz dania z przed trzech dni możemy mieć podanego jakiegoś syfa) i trzecie – tego typu fiksy i gotowe sosy. Wydaje mi się że korzystanie z tego takich rzeczy to nie tyle brak wyobraźni co lenistwo. Przecież wystarczy spojrzeć na skład, i samemu pomieszać zioła…

Skomentuj Marcin M. Drews Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *