16

Yeba(ć) mi się nie chce*

Ło matko… miałem nadzieję, że w dzisiejszych internetowych-łeb-dwa-zerowych czasach, paskudne reklamy będą zarezerwowane jedynie dla firm krzaków, które mają budżet reklamowy i wyobraźnię obejmującą jedynie reklamy wkładane za wycieraczki samochodów. Oczywiście, zdarza się „puścić reklamowego pawia” i dużym graczom… niektórzy wręcz kochają kontrowersyjne reklamy (marka Cropp Town i jej „obciąganie guzików” czy pokrojone zwierzęta). Kontrowersyjna i oburzająca jest również reklama społeczna – no ale tam oburzamy się albo jesteśmy szokowani w słusznym celu.

Ale jak potraktować w tym całym galimatiasie markę Yeba.pl, która właśnie ruszyła z kampanią reklamową? Postawię się w roli zwykłego konsumenta, który o marce, sklepie, serwisie nic więcej nie słyszał – pierwszy kontakt z marką – dzięki billboardowi.

Ufff, myślę sobie, co za paskudny billboard… w dodatku nieprawidłowo „zaprojektowany” (cudzysłowy zamierzone), bo aby przeczytać „nowy towar w mieście” trzeba faktycznie wytężyć wzrok… za używanie obrysowanych liter w kolorze tła na billboardzie powinna być kara chłosty. No ale jest laska i yeba.pl – a to już wywołuje określone, kosmate myśli. A zaintrygowany klient pod billboardem to już uśmiech na twarzy reklamodawcy.

Nazwa… hmm, różnie sobie firmy radzą ze skojarzeniami, Osram udaje, że w ogóle skojarzeń nie dostrzega i w komunikacji tej firmy w żaden, nawet żartobliwy, sposób nikt się nie odnosi (jeszcze Osram funkcjonuje w kiepskich żartach).

Spece od komunikacji z Yeba.pl postanowili te, jakże rubaszne skojarzenia (jebanie) przekuć na wzrost rozpoznawalności marki. Czy jest to sposób na wybicie się pośród szumu i zalewu reklam. Oczywiście, skojarzenia wybijają się niczym beztroski śmiech Andrzeja Leppera zastanawiającego się czy można zgwałcić prostytutkę.

Ale, ok… zachęcony kontrowersyjną reklamą idę dalej… na stronę www sklepu. Tam jeszcze więcej kwiatków… i wciąż tajemnica, bo nadal nie wiem o co chodzi.

Na stronie Yeba.pl mogę znaleźć więc sekcję popularne tagi. I co mamy popularnego na Yeba.pl? „Cycki, dupa, humor, laska, laski, lol, muzyka, piersi, seks, sex, śmieszne”. Boki zrywać… więc trafiłem do burdelu. Zwłaszcza, że trafiam na kolejną „kreatywną reklamę” i kolejną panią, która tym razem informuje mnie, że „daje wszystkim (nowy towar). Jeśli nie skorzystam z usług panienki, to zawsze mogę zostać YebaKą, czyli wziąć udział w konkursie.

Największym więc zaskoczeniem jest dla mnie misja serwisu, na którą w końcu trafiłem na dole strony:

Naszą misją jest skupienie w jednym miejscu największej ilości informacji o cenach w polskich sklepach internetowych, dlatego też jesteśmy otwarci na współpracę z wszystkimi sklepami internetowymi.

A więc zwykły agregator sklepów, gdzie mogę kupić drukarkę, opony, perfumy, skorzystać z usług finansowych a w międzyczasie obejrzeć Gracjana. Tylko komunikacja firmy, trzymając się wybranej przez nich stylistyki, daje dupy na całej linii. I wcale nie nazwałbym ją skuteczną, tylko z tego powodu, że postanowiłem o niej napisać na swoim blogu, a ewentualnie Wy ją skomentujecie.

PS. A czy słynna, poznańska ciągarnia stali i kultowa reklama to jeszcze (hmm) stoi?

* Liroy ma kawałek o podobnym tytule na jednej ze swoich płyt.

Comments 16

  1. Cieszę się, że nie tylko mnie ta reklama „ruszyła”. Zabrakło mi aparatu, ale już ją spotkałem – nie wiedziałem jednak, że tak konsekwentnie się promują.

  2. Post
    Author
  3. Alexa i Google Trends jakoś nie pokazują drastycznego wzrostu oglądalności w trakcie tej „kampanii wizerunkowej skierowanej do zaawansowanych użytkowników internetu, ale również osób dotąd niezwiązanych z tym medium”.

    Brawo za „skuteczność” i formę przekazu w komunikacji. :))

  4. a ja w sumie nie wiem jak mam się odnieść. Z jednej strony zastanawiam się czy to dobrze wykorzystwyać takie skojarzenia, ale z drugiej strony pojawia się skuteczność na, która stawia ten, kto w kampanię inwestuje.

  5. Dość kontrowersyjna reklama, aczkolwiek nie nazwała bym jej oburzającą. Ja przynajmniej tak jej nie odbieram. Telewizja i internet bombardują nas niestety obecnie przede wszystkim skojarzeniami z erotyką bądź samym sexem. Żeby było jasne reklama mi się nie podoba, zresztą nie jestem ekspertem od takich rzeczy wiec ciężko mi się jakkolwiek konstruktywnie wypowiedzieć. Co do serwisu to nie rozumiem zdania autora w kwestii tagów. To tak jakby mieć pretensje do garbatego że ma dzieci proste. Ktoś pamięta tagi na starym onecie? Zobaczymy jak serwis sobie poradzi, na pewno nie jest to strona dla mnie… ale jak wszystko, zapewne swoich zwolenników znajdzie.
    pozdrawiam
    K.

  6. Są czasem takie kampanie, które, gdy dostrzegę je „na mieście”, skłaniają mnie do zastanowienia się nad poziomem ich pt. Twórców. Ta również należy do tej kategorii. Z jednej strony można z całą pewnością powiedzieć, że tak, jak cały kraj rozdarty pomiędzy wschodem, a zachodem, otwartością i ograniczonością, estetyką i kiczem, tak i rynek reklamowy adresuje swoje emanacje w obie strony tych kontrastów, to jednak nie można powiedzieć, by panowie (i panie może, kto wie) od Yeba.pl długo zastanawiali się nad tym, co mają do zaoferowania. A ponieważ to widać, że wysiłek intelektualny, jaki włożyli w stworzenie tego koszmarku jest znikomy, to koniec końców, suma summarum, i efekt będzie mizerny. Jasne – można znaleźć swoją niszę i wymościć ją sobie, ale po pierwsze trzeba być pierwszym, a po drugie zrobić to najlepiej jak się da, a nie w ogóle zrobić. Kontrowersyjne na siłę jest MediaMarkt i parę jeszcze innych rzeczy, z tym, że MM, choć osobiście nie cierpię ich przekazu, jest on przynajmniej profesjonalnie wykonany, a podmiot powyższego artykułu jest po prostu chamski, brzydki, głupi i prostacki. Nie mogę doszukać się w nim żadnej wartości.

  7. Mnie intrygowało jak strona z dość kiepska opinia w internecie (spamowanie grup dyskusyjnych, komentarzy itp.)chce być wiarygodna jako porównywarka cenowa.

  8. Według mnie reklama jest słaba, tak samo jak strona, ale należy pamiętać, że nie jesteśmy w grupie docelowej. Myślę, że grupą jest raczej mało wyedukowana część naszego społeczeństwa. Mimo tego nie wróżę im sukcesu.

  9. To jest portal dla nastolatków, tych pełnoletnich. Masa filmików erotycznych, plus porównywarka cenowa. Czyli działa na skojrzeniach. A filmiki są z Youtuba.

  10. niezla zenada! Ogolnie przynam ze zauwazylem i wszedlem na strone (po Twoim wpisie bo wczesniej jednak zapomnialem (wyparlem z pamieci?) ) ok zwraca uwage ale 

    1 ok moze to i by bylo dobre dla strony z ogloszniami towarzyskimi ale co to ma do cholery wspolnego z wyszukiwarka produktow (np finansowych w szczegolnosci)

    2 czy w dluzszej perspektywie klienci (przunajmniej Ci z targetu bez 3 paskow) beda chcieli powiedziec znajomym: wiesz znalaem to na yebie – watpie

    3 drugi raz raczej nie wejde przynajmniej dopoki nie beda oferowali jakies niesamowitej wartosci dodanej – ale zakladajac ze inni moga miec podobne podejscie to nie wroze sukcesu

    zenada

  11. Jako przedstawiciel pewnego sklepu internetowego, otrzymałem maila z propozycją współpracy z tego serwisu (stawka za przeklik itp.) wszedłem popatrzyłem i wyszedłem. Jakoś mnie nie przekonała, nie chciało mi się tracić czasu na logowanie i integrację ofert. Jednak w takim wypadku (skoro to nie żart i jakieś pieniądze na kampanie mają) to trzeba się zainteresować. W końcu lajf jest bryutal 😉

  12. Cóż, najwyraźniej to taki „ostro-marketingowy” stajl. Ciekawe w tym kontekście są fragmenty książki Makarenki „Tajne służby kapitalizmu” na temat Rosji. Tam jeden z „kultowych menadżerów” postanowił założyć nie byle porównywarkę internetową, ale… poważny bank. I jak ją nazwał? Ot, JeBank!

  13. Pingback: Ciągarnia stali wiecznie żywa : Blog.Mediafun.pl

Skomentuj MediaFun Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *