15

Roast Kuby Wojewódzkiego – recenzja przed emisją i trochę prawdy o polskim roaście

Wydawało mi się, że wiem co to roast, bo widziałem filmiki w internecie 🙂 Myślę, że jeśli chodzi o polski roast to obejrzałem wszystkie dostępne publicznie materiały. Ale roast na żywo to zupełnie inna bajka. Wiem banał – niczym „książka lepsza” w recenzjach ekranizacji filmowych – ale to prawda. Obejrzeć roast na żywo to zupełnie inna jazda. A ponieważ w tym roku zaliczyłem już trzy pełne roasty na żywo, w jednym z nich nawet brałem udział (roastowałem i sam byłem roastowany – Roast Karola Paciorka), to chętnie podzielę się z Wami swoimi obserwacjami.

Ale zupełnie źle zacząłem. Wydaję mi się, że spora część mediafunowej publiki albo nie zna roastu, albo go po prostu nie lubi, traktując jako wulgarną, chamską rozrywkę. Tych drugich nie przekonam, pierwszym wyjaśniam, cytując wikipiedię, „roast to gatunek rozrywkowy, komedii scenicznej, przeciwieństwo benefisu”. Podczas benefisu wszystko opływa lukrem i zasługi gwiazdy i jej życiorys wychwala się do granic przyzwoitości – na roaście jest dokładnie odwrotnie – każde osiągnięcie zaproszonej gwiazdy można bezlitośnie skrytykować.

Nie ma co porównywać tego do występów kabaretowych znanych z telewizji, gdzie najbardziej wulgarne słowo to „zajebisty” a i tak najczęściej wypikane. Najbliżej roastom jest do stand-upów zwłaszcza jeśli chodzi o brak cenzury. Bo o brak cenzury, przekraczanie granic i ciskanie grubymi żartami tutaj chodzi. Ale nie ma tam też nienawiści – to zdecydowanie zabawa konwencją, testowanie poczucia dystansu. Żarty są grube – nie ma litości dla zasad, wartości, stereotypów itp. Ale nawet te najbardziej ciężkie i chamskie żarty z roastów umieściłbym na zupełnie innej galaktyce niż ciężkie żarty posłanki Pawłowicz.

Mamy więc na scenie gwiazdę – głównego roastowanego, kilku zaproszonych przez gwiazdę znajomych oraz stand-uperów – komików odpowiedzialnych za żarty. Przebieg roastu jest zawsze podobny. Wszyscy są jednocześnie na scenie, siedzą na kanapach, udają że się dobrze bawią i oczekują na zaproszenie prowadzącego. Jest jeden mikrofon, każda osoba ma swoje 5-10 minut podczas których wygłasza żarty, które mają zdeprecjonować głównego gościa ale również pozostałych uczestników. Całość zamyka się w 90-120 minutach.

Każdy uderza w każdego, zasad praktycznie nie ma, ale warto wiedzieć o pewnych oczywistościach czy rzeczach, które są ustalone. Nie ujawnię tutaj żadnych wielkich tajemnic roastów, bo ich po prostu nie ma, ale z pewnych rzeczy nie zdawałem sobie sprawy – kiedy je poznałem, roasty wydały mi się jeszcze ciekawsze.

Bardzo często uczestnicy roastu czytają z kartki – i może w innych rodzajach występów byłoby to naganne – tutaj jest akceptowalne. Oczywiście sztuką jest umiejętne wspomaganie się notatkami czy też po prostu poprawne odczytanie przygotowanych kwestii – nie zawsze to wychodzi i wtedy też jest śmiesznie.

Mimo, że żarty są wcześniej przygotowane, uczestnicy, a szczególnie gwiazdy nie znają żartów, które są wymierzone w ich kierunku. Spontaniczne reakcje lub udawane rozbawienie jak i zażenowanie z mocniejszego pocisku jest autentyczne 🙂

Standuperzy też nie znają całego programu, chociaż jest ktoś, kto pilnuje, żeby jakieś kwestie się nie powtarzały.

Przed samym roastem każdy na każdego robi research, pyta się znajomych o różne ciekawe czy „kompromitujące” sytuacje. Również uczestnicy przesyłają sobie wzajemne „niewygodne fakty o mnie”, które potem można przerobić na żarty.

Jest też zwyczaj, że uczestnicy mogą podać tematy, z których nie chcą, aby żartować. I to na pierwszy rzut oka może wydawać się kontrowersyjną sprawą, ale doskonale to rozumiem. Oczywiście występując na roaście trzeba wykazać się przede wszystkim dystansem do samego siebie. Ktoś, kto wysmaruje długą listę: „nie z mojej wagi”, „nie z tego, że mam pryszcze na buzi i dwa razy się rozwiodłem” raczej na roastach nie występuje. Nie taki jest cel list. Częściej uzasadnieniem takich zakazów są np. zobowiązania biznesowe i podpisane wcześniej kontrakty, których gwiazda musi przestrzegać. I tak, np. na roaście Wojewódzkiego nie pojawiło się ani razu słowo „Play” – zarówno Wojewódzki jak i Podsiadło są twarzami tej marki i z pewnością obowiązują ich jakieś ograniczenia. Zamiast Play pojawiał się „operator komórkowy” – nawet przeszło dość niezauważalnie. Wracając do list „tematów zakazanych” – możecie być pewni, że nawet jak macie o kimś bardzo negatywne zdanie lub oceniacie przez pryzmat skojarzeń z Pudelka – to każdego, kto pojawia się na roaście, warto docenić za dystans do siebie.

Z roastami jest tak, że co prawda to gwiazda najczęściej przyciąga publiczność na imprezę, ale za jakość całego przedstawienia odpowiadają stand-uperzy. Patrząc więc na listę uczestników roastu, właśnie na reprezentację komików zwracałbym większą uwagę. Zwłaszcza, że to komicy przygotowują gwiazdy do występu. Oni znają sztukę stand-upu i oni wiedzą jak konstruować żarty aby działały. Często okazywało się, że te występy gwiazdy, które oceniałem słabo, okazywały się tymi, w których gwiazdy postanowiły po swojemu rozegrać roast 🙂 I wyszło jak wyszło.

Plusy oglądania na żywo

Kiedy jest się wśród publiczności, czuje się tempo, reakcje innych, rodzaj śmiechu – i znaczenia nabierają te elementy, których nie da się wyciągnąć z pociętych występów dostępnych na YouTube. Kolejność występujących ma znaczenie, nawet czyjś kiepski występ może być tak nieśmieszny lub nieporadny, że aż śmieszny.

Zawsze musi być jakiś Norbi 🙂

No właśnie. Nie wiem jak było na roastach na których byliście, ale od roastu Michała Wiśniewskiego, na którym jednym z gości był właśnie Norbi, pytanie „kto dzisiaj będzie Norbim” będę sobie zadawał przed każdym roastem.

Kim jest Norbi i jakie wartości wniósł dla polskiej kultury, każdy wie 🙂 Norbi podczas swojego występu miał przygotowane nawet nie najgorsze żarty, ale palił je jeden po drugim. 10 na 10 w skali Karola Strasburgera. A każdy żart starał się jeszcze podciągać czy komentować po swojemu – co wychodziło jeszcze bardziej żałośnie. Tak żałośnie, że radosny WTF na twarzach uczestników i publiczności był bardziej zabawny niż planowane żarty. No i taki Norbi jest potrzebny na każdym roście. Bo jest to poziom, od którego pięknie można się odbić i skorzystać może z tego każdy. Ktokolwiek już po Norbim wystąpi może być tylko lepszy. Występ Norbiego daje również mnóstwo powodów, aby każdy kolejny żart z Norbiego był jeszcze bardziej zabawny. Prosty wniosek – na dobrym roaście zawsze musi być jakiś Norbi.

Na roaście Karola Paciorka, nad przyznaniem miana „Norbiego” zastanawiam się między sobą a Robertem Pasutem z Abstrachuje. Coś tam się staraliśmy… ale wiecie 🙂 Ale ponieważ to Robert jest większą gwiazdą i ma więcej subów na YT, no i zebrał potem na scenie więcej hejtu na siebie – więc nieskromnie Norbim roastu Karola Paciorka mianuję Pasuta 🙂 Pewnie niedługo nagrania będą dostępne – na razie krótka zajawka – występ Bartosza Zalewskiego.

Wiele mądrych osób ostrzegało mnie: "Stary! Błagam Cię! Nie organizuj Roasta Karola Paciorka!". Mówił o tym np. mój księgowy.Cóż, nie pozostaje mi dziś nic innego jak powiedzieć: Najem teatru Roma – XXXXXPLN, przygotowanie tekstów komediowych – YYYYYPLN, sprawić, że prawie nikomu nieznani komicy z Twojej agencji niszczą gwiazdy Youtuba – bezcenne.Zanim wypuścimy pełną relację w świat, krótka, jeszcze robocza zajawka roasta w wykonaniu: Bartosz Zalewski – profil nieoficjalny

Posted by Kamil Kozieł on 4 luty 2016

Na roaście Kuby Wojewódzkiego nikt z obecnych nie będzie miał wątpliwości z przyznaniem tytułu Norbiego – jednogłośnie i bezapelacyjnie był nim Piotr Kędzierski. Nie przejmujcie się, że nie wiecie kto to jest. Ale gdyby zabrakło Norbiego, tfu, Kędziora, roast straciłby kilka punktów ze swojej atrakcyjności. Kędzierski spełnił wszystkie role „norbiego roastu” – starał się bardzo, ale żarty nie wchodziły, niektóre były tak nieśmieszne, że aż śmieszne. Było się od czego odbić i każdy późniejszy żart na Kędziora wydawał się jeszcze śmieszniejszy niż był w rzeczywistości. Tego nie da się odczuć na pociętym materiale czy fragmentach na YouTube. Pamiętajcie więc – roasty tylko na żywo i zawsze musi być jakiś „norbi roastu” 🙂

A jak było na samym roaście Kuby Wojewódzkiego? Rewelacyjnie. Przez 1,5 godziny świetnie się bawiłem i był to najciekawszy ze wszystkich trzech roastów, na jakich byłem. Chociaż na nagrania z roastu Wiśniewskiego też warto czekać.

Wszystkie elementy dobrego roastu, o których pisałem wcześniej zostały spełnione. Na scenie oprócz Kuby Wojewódzkiego mogliśmy zobaczyć Annę Dereszowską, Dawida Podsiadło – to gwiazdy. Komików reprezentowali Abelard Giza, Sebastian Rejent, Cezary Jurkiewicz i Antoni Syrek-Dąbrowski. Rolę prowadzącego przejął Michał Kempa, rolę Norbiego – Piotr Kędzierski.

Roast kończy się zawsze występem głównej gwiazdy… i tyle. Nie ma wielkiego finału, zakończenia, fanfar czy ogłaszania zwycięzców. Chociaż pewnie każdy z publiczności ma swoją listę najlepszych występów.

Kto dla mnie był zwycięzcą? Zdecydowanie Sebastian Rejent, który zaserwował prawdziwie roastowe mięcho – grube żarty. Właściwie nie wiem czy cokolwiek z jego występu stacja TVN postanowi wyemitować :-). Nawet temat „upierdolonego stołu Durczoka”, których wydawał się totalnym, przemielonym sucharem udało mu się podać w taki sposób, że Annie Dereszowskiej zabrakło tchu 🙂 Nie bez powodu Sebastian Rejent nazywany jest królem roastów – status zdecydowanie utrzymany.

W ogóle polecam sobie przeanalizować też sztukę konstrukcji żartów, układania ich w odpowiedniej kolejności, jak rysuje się tempo i jak wygląda sinusoida dobrych i najlepszych żartów rozłożona w czasie. Jak się łączą i nawzajem nawiązują do siebie i jak w ogóle buduje się żarty. Bardzo ciekawa umiejętność. Wiem, że Sebastian Rejent prowadzi takie warsztaty w małych grupach – jak jest, nie wiem, nie byłem, więc nie wiem czy mogę polecić – ale warto sprawdzić, ceny i terminy tutaj. Taka wiedza może przydać się wszystkim tym, którzy występują publicznie.

Wracając do roastu Kuby Wojewódzkiego. Drugie miejsce – dla mnie zdecydowanie Dawid Podsiadło, który co prawda na scenie nie zrobił typowego roastu pozostałych uczestników, ale swoją ślamazarnością, monologiem i stoickim spokojem zyskał miano „Tadeusza Mazowieckiego tego roastu” i rozbawił publiczność. Na roaście Michała Wiśniewskiego miał podobne wyłamanie się w konwencji Michał Kempa – też jakby bardziej solowy występ, monolog – bardzo dobrze urozmaiciło to obydwie imprezy. I chyba Michała Kempę jako prowadzącego wrzuciłbym na trzecie miejsce najbarwniejszych i najśmieszniejszych postaci Roastu Kuby Wojewódzkiego. Pozostałych już może nie będę numerował, ale świetnie i na wysokich obrotach jechał z żartami Antoni Syrek-Dąbrowski – mistrz. Dzień wolny miał chyba Abelard Giza – poprawnie ale bez szału, i chyba ze swojego występu nie był zadowolony Cezary Jurkiewicz – szkoda, coś tego dnia nie poszło, bo to też wysoka klasa polskiego stand-upu. Wielki szacun i ukłony dla Anny Dereszowskiej, która jako jedyna kobieta w zespole musiała dzielnie znosić wszystkie męskie żarty i aluzje. Stop. Żadnych aluzji nie było. Dość mocno oberwało się też obecnej dziewczynie Kuby Wojewódzkiego – nie wiem czy była pośród publiczności – jeśli tak, sporo przeszła. O Norbim roastu już wspominałem – bezapelacyjnie Piotr Kędzierski. Bez niego byłoby nudno.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego piszę o roaście na blogu o mediach. Jest dla mnie totalną zagadką jak TVN obrobi i potnie ten materiał. Ile wytnie, ile puści na antenie, ile umieści w internecie. I też pytanie – po co stacji TVN robić roast? Nieocenzurowany i umieszczony tylko na TVN Player mógłby być całkiem niezłym magnesem do tej platformy. Ale na pewno nie będzie dostępny w całości… no chyba, że będzie… ale nie, nie wierzę. Szkoda, że sobie przynajmniej audio nie nagrałem.

Trochę źle wróży trailer roastu Kuby Wojewódzkiego, który możecie zobaczyć na antenie TVN i pewnie zwiastuje to, na ile zostanie pocięty oryginalny ostry materiał. Oglądając go, miałem wrażenie, że powinienem czekać na Wojewódzkiego w „Ugotowanych” – kiepska sprawa.

Trochę lepiej wygląda materiał nagrany, tuż po zakończeniu roastu.

Wszyscy na jednego czyli Roast Kuby Wojewódzkiego

Tak, że ten…

Posted by Tomek Dąbrowski on 6 luty 2016

Czekam na emisję tego co zostało z występu na żywo podczas roastu Kuby Wojewódzkiego.

Comments 15

    1. ciekawe co twoi dziadkowie mowili o twoich rozrywkach ;), forma roastu wielu ludzi odstrasza a jest to na prawde dobre widowisko
      tyle ze nie na kazda wrazliwosc

      1. W czasach młodości moich dziadków już obrzucanie się tortami było ekstremalnym zachowaniem.
        Nie to co dzisiejsze ekskrementami. Na razie słownymi, ale jestem pewien, że gawiedź i macherzy od rozrywki zaraz przesuną granicę do tych dosłownych.

  1. spoko recka. Szacun dla Wojewódzkiego, że się zgodził. Bo robił się już trochę stary :p A kiedy i gdzie będzie można obejrzeć roast Wiśniewskiego?

  2. Jak dla mnie roast wiśni był lepszy więcej luzu widownia fajniej reagowała. U Kuby kamery zrobiły swoje.

  3. bo Norbi to ogólnie prowincjonalny ćwierćwałek. tyle że 20 lat temu [!] wpadła mu 1 piosenka.

  4. Nie od dziś wiadomo, że między przyjaciółmi można sobie na więcej pozwolić, w kwestii obrzucania się błotem. Niemniej jednak, wciąż uważam, że wymaga to kunsztu i pewnego wysublimowania, by miało smak i nie pozostawiało poczucia obrzydzenia. Potrzebna jest puenta. Zwrot akcji. Pozostawienie furtki na odgryzienie się. A jak się odgryźć na hasło: „jesteś głupią kurwą”? Myślę, że nie bez przyczyny od razu przypomina mi się dowcip o Mistrzu Ciętej Riposty, choć dowcip ten bawił mnie bardziej niż to co na scenie. Forma roastów jest mi obca, nigdy żadnego nie widziałam i po przytoczonym fragmencie z roastu Karola już wiem, że raczej nie będę sięgać po tę formę rozrywki. Rozumiem, że idea jest „jedziemy po bandzie”, ale sugerowanie nawet w żartach że chce się zobaczyć kogoś na pogrzebie swojego rodzica jest dnem dna i chyba nie ma już nic niżej. I to wszystko w dobie gdy publicznie walczymy z głupim hejtem, próbujemy edukować i uświadamiać, że słowa mają moc i potrafią ranić ostrzej niż mieczem. Nic już z tego nie rozumiem…

  5. Po obejrzeniu upublicznionego fragmentu roast’u Karola, mam mocny niesmak. Po Wojewódzkim też. Po uczestnikach można jechać jak po najgorszych, bo się na to zgadzają. Ale wciąganie w to, w wulgarny czy ordynarny sposób rodziny (żona Maćka Dąbrowskiego, Hołdys, córka Abelarda Gizy) – jest poniżej krytyki. Tak samo z żartowania z chorób czy śmierci innych osób (Figurski, Bogusław Kaczyński).

    Rozumiem konwencję, z wielu żartów sam pękałem ze śmiechu, a Podsiadło rozbił bank. Ale krzyczymy o hejcie i nienawiści w przypadku Pudziana, jednocześnie mając w telewizji czy internecie żarty często dalece gorsze.

    1. Ale wciąganie w to, w wulgarny czy ordynarny sposób rodziny (żona Maćka Dąbrowskiego, Hołdys, córka Abelarda Gizy) – jest poniżej krytyki.

      Ale o to właśnie chodzi…

      Ale krzyczymy o hejcie i nienawiści w przypadku Pudziana, jednocześnie mając w telewizji czy internecie żarty często dalece gorsze.

      No właśnie, żarty…

Skomentuj feamoignargfaionakfj9ajfopamjv Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *