10

Product Placement po polsku

Interesujący tekst na temat product placementu w polskim kinie i telewizji pojawił się w najnowszym numerze „Press” (Marek Łuszczyna) – „Product P”.

W tekście znalazłem wypowiedzi reżyserów (szkoda że tylko trzech) na temat stosunku do product placementu w ich pracy.

Filip Zylber (reżyser „Na Wspólnej”, TVN) mówi serial telewizyjny nie jest dziełem reżysera tylko producenta i stacji. Reżyser dostaje scenariusz na którym są zaznaczone „Uwaga, product placement, sfilmować” i maszyna leci. Oczywiście cały proces produkcji scen gdzie jest umieszczony produkt jest monitorowany i kontrolowany przez reklamodawcę

Inne doświadczenia ma Anna Jadowska („Królowie śródmieścia”, TVP), która przewiduje, że będzie musiała dopiero się zmierzyć z problemem nachalnego product placementu. Wierzy, że zawód reżysera wciąż wiąże się z artystyczną niezależnością i odpowiedzialnością za widza.

Podobnie do Zylbera, ale tym razem anonimowo mówi reżyser pracujący w przeszłości nad telenowelą. Mówi, że tak naprawdę reżyserzy nie mają wpływu na to co producenci wspólnie z domami mediowymi wpisują do scenariuszy. „Są maszynkami do robienia telenowel tak samo istotnymi na planie jak wózkarze albo oświetleniowcy. Przychodzą, kręcą, wychodzą. Nie ma tu miejsca na żaden etos zawodowy”.

Ulubionymi markami które wykorzystywały product placement, według badania Pentagon Research (badano TVP1, TVP2, TVN i Polsat) to:
– Seat,
– Volkswagen,
– Audi,
– Ford,
– BMW,
– Suzuki,
– BP,
– Nutella,
– TVN24,
– Nokia.

Jak widać dominują samochody…. co chyba jest zrozumiałe, przecież bohaterowie muszą czymś jeździć. Chociaż bardzo mi się podobało jak w „M jak Miłość” bohater poruszał się mercedesem z zakrytym celownikiem :-). Oczywiście to nie dlatego żeby widz nie poznał czym jeździ Sztefen, ale dlatego że innej firmie producent serialu wystawiał fakturę za „eksponowanie przez niezakrywanie” marki samochodu.

Dziwne, że w rankingu nie zmieściły się stacje radiowe. Chociaż RMF i Radio Zet chyba częściej pojawia się w kinowych produkcjach.

W tekście poruszona jest również strona prawna product placementu, a właściwie tego, że w prawie polskim product placement nie istnieje (są ujęte sprawy kryptoreklamy, nieuczciwej konkurencji itp.). Zamiast formuły product placement firmy korzystają z pojęcia „sponsoring użyczeniowy”.

Bartłomiej Kurzyk, z Katedry Marketingu Uniwersytetu Łódzkiego twierdzi, że z powodu braku dokładnego określenia pojęcia product placement w polskim prawie, firmy unikają zawierania umów w których efekcie miałoby nastąpić transfer pieniędzy. Korzystają więc z różnych sposobów „użyczania” produktów itp.

Na marginesie, Bartłomiej Kurzyk jest opiekunem naukowym Studenckiego Koła Naukowego MarkeTEAM przy UŁ. Oprócz działalności naukowo-badawczej koło organizuje pokazy filmów, w których product placement pojawia się w ilościach ponadprzeciętnych. Publiczność wyposażona jest w gwizdki… kiedy na ekranie pojawia się produkt placement widownia korzysta z gwizdków :-).

W tekście „Pressu” jest wymienionych również kilka przykładów product placementu z polskich seriali. Chyba o wszystkich wspominałem we wcześniejszych wpisach, nawet jest zacytowany komentarz jednego z użytkowników YouTube do fragmentów które umieściłem.

No tak, ale ponieważ YouTube skasowało mi konto, więc i filmy szlag trafił. Na szczęście umieściłem je na dailmymotion.com oraz zaktualizowałem większość wpisów dotyczących product placementu. Dodałem również kategorie tematyczną „product placement” więc wszystkie wpisy można wyszukać albo korzystając z wyszukiwarki albo klikając na kategorię „product placement”.

Galeria moich ulubionych hitów product placementowych.

Rekordzista, najdłuższy chyba jak na razie product placement w polskiej telewizji – TP SA w serialu „Na wspólnej” (TVN):

Wizyta konsultantki, czyli Provident w „Pierwszej miłości” (Polsat):

Trudna nazwa do zapamiętania, czyli Western Union w „Na Wspólnej” (TVN):

Gdzie trzymasz pieniądze, czyli ING w „Na Wspólnej” (TVN):

Uwaga, product placement coraz bardziej się rozwija, firmy będą na pewno jeszcze w większym stopniu korzystać z tej formy reklamy. Czeka nas więc festiwal product placementowy w ilościach hurtowych :-).

Wpis powstał na podstawie tekstu Marka Łuszczyny, „Product P.” – „Press” 08-2007.

Comments 10

  1. Nie wiem czy Marek Łuszczyna napisał (bo jeszcze nie czytałem) ale TVN zarabia okolo 3 melonow miesiecznie na PP. I przypomniał mi sie ktoryś „Nieśmiertelny”:)- „rozmyty” aktor stoi, błyskawice w niego strzelają(to a propos notki o pogodzie) i jakies 10 sekund wali po oczach reklama JVC. Ciekawe ile na PP zarabiaja stacje komercyjne za granicą?

  2. PP jest normalnym zjawiskiem w telewizji, nawet się dziwię, że Polska branża telewizyjno-kinowa mało na tym żeruje (chyba z braku reklamodawców). Pojawia się tylko pytanie, na ile taka reklama jest skuteczna, skoro widz zdaje sobie sprawę ze 100% sztuczności całego procesu, no – jeżeli zdaje, bo audytorium „Na wspólnej” nie podejrzewam raczej o taką głębię analityczną.

  3. bez kitu jak ludzie mogą oglądać takie rzeczy… nie potrafią nawet delikatnie schować tej reklamy tylko z butami do łóżka, porażka.

  4. Na Wspólnej była kiedyś mowa o OnetSkype, a na laptopie jednego z bohaterow widzialem jakiegos linuksa 🙂

  5. Problem PP w polskim wykonaniu wydaje sie lezec w nieswiadomosci jego „tworcow” dotyczacej podstawowych praw psychologii.
    Na prawie o ktorym mysle opiera sie wiekszosc telewizyjnych reklam.
    Rzecz w tym, ze kiedy widzimy spoty, nie przykladamy do nich zbyt duzej wagi. Docieraja do nas tzw. kanalem peryferyjnym. Juz nawet nie chodzi o takie niedorzecznosci, jak wyciaganie z pralki wyprasowanych obrusow, ale nawet o mniej walace po oczach uproszczenia (np. ze popsikam costam jakims pronto i jakze latwiej brut sie zmywa po dotknieciu sciereczka :).
    Czasem w czasie spotu przegladamy gazete, otwieramy piwo, krzyczymy cos do rodziny w kuchni… Nawet jesli nie odrywamy wzroku od tv, nasze mysli sa gdzie indziej, a koncentracja wylacza sie z chwila pojawienia sie napisu „REKLAMY”…

    Ludzie odpowiedzialni za product placement w Polsce wydaja sie byc tak przyspawani do tego podejscia w reklamie, ze zapominaja o rzeczy oczywistej i podstawowej: w czasie filmu nasza uwaga nie poswieca sie wspominaniu ubieglych wakacji, albo mysleniu co by tu sobie przyrzadzic na kolacje, tylko w pelni skupia sie na ekranie telewizora. Informacje docieraja do nas kanalem centralnym. Tutaj pole manewru dla wszelkich niedorzecznosci i jawnego wciskania na sile jakichkolwiek informacji jest o wiele mniejsze. Co za tym idzie – wymagaloby pewnej subtelnosci w jego zagospodarowaniu. A tego brak. Marketingowcy traktuja nowe dla nich PP tak jak traktowali reklame 15 lat temu – „logo wieksze i zeby sie jeszcze najlepiej krecilo” (ze skeczu Manna i Materny).

    Chociaz faktycznie wydawac sie moze, ze widzowie „M jak milosc” czy innego „Na wspolnej” maja troche nizsze wymagania, trzeba pamietac ze jest to raczej nasza srednia krajowa. I nie jest chyba w tym kraju az tak tragicznie, zeby wszyscy ktorzy ogladali „M…” (momentami zdaje sie bylo to 10 mln – 1/4 Polakow!) nie potrafili dostrzec tak jawnie wciskanego im reklamowego szajsu.

    Integracja reklamy z trescia wlasciwa przekazu musi postepowac, jest to najbardziej oczywisty kolejny krok w marketingu – takiej reklamy nie da sie przelaczyc, zamknac popupa i nawet nie trzeba walczyc o przyciagniecie na nia wzroku.
    Rzecz tylko w tym, by ten przyciagniety wzrok dobrze wykorzystac, a nie sie osmieszyc 🙂
    Pokazywalem fragmenty PP w polskich serialach znajomym kompletnie niezainteresowanym marketingiem i szczerze dziwili sie, ze cos takiego naprawde poszlo na antene 🙂

    pozdrawiam

  6. Pingback: marketing jest wszędzie wokół nas « Morhven’s Weblog

  7. Od product placement chyba uciec się nie da, o czym przekonałam się ostatnio oglądając…. japońskie anime, w bardzo popularnym obecnie serialu Darker Than Black logo Pizzy hut pojawia się w każdym odcinku co najmniej raz 😀

Skomentuj tecra Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *