W poprzednim poście przypomniałem klasykę product placementu, czyli film „Tato” i markę Triumph. Tym razem świeżynka, naszpikowana markami aż miło. Film „Nie kłam kochanie” jest przykładem, że sporo można upchnąć, nawet w jednej scenie są razem trzy marki: Leroy Merlin, Nescafe i Radio ZET (w 1:39).
W pokazanych wyżej fragmentach pojawia się sporo marek, ale to i tak nie są wszystkie ekspozycje. Samochody Opel pojawiały się w filmie dużo częściej i dłużej, ale to zrozumiałe – bohaterowie muszą czymś jeździć. Pokazywanie marek samochodów jest tym rodzajem ekspozycji marki, która zupełnie mi nie przeszkadza i naturalnie wtapia się w tło. Właściwie o wiele bardziej irytujące jest zasłanianie samochodowych emblematów, jak ma to miejsce w „Klanie” czy w „M jak miłość”.
Interesujący był zabieg z marką Nescafe. Kubek z napisem i proces zalewania kawy, co prawda był pokazany, ale nieodłącznym elementem tej sceny był czajnik, bez loga, ale za to czerwony, dokładnie tak jak kubek – jestem pewien, że to nie przypadek. Chyba nawet taki zabieg ma swoją naukową nazwę… bo ten czerwony czajnik stanowił doskonały substytut kubka z nazwą produktu.
Zabawnie pojawia się też marka TESCO (chociaż może kierownictwo tej sieci nie będzie zachwycone). W powyższym, filmowym przykładzie pojawia się chyba tylko raz, ale w całym filmie TESCO było kilkakrotnie wypowiadane w kontekście raczej negatywnym: „jestem zerem, pracuję w TESCO”… hmm, Nie słyszałem na razie o żadnej reakcji TESCO (pamiętacie aferę z Ideą tracącą zasięg w Asterixie?) – może wyciągnęli lekcję z tego przypadku i siedzą cicho… mamy już w kraju sporo obrażalskich 🙂
Marki, które pojawiają się w filmie:
• Nescafe (ulubiony napój bohaterek),
• Pracuj.pl (na ekranie monitora),
• Leroy Merlin (samochód dostawczy, reklamówki),
• Radio ZET (nieśmiertelne jingle),
• Plus GSM (na ekranie telefonu oraz monitora),
• Opel (tylko Oplami jeżdżą bohaterowie),
• port lotniczy w Krakowie (identyfikacja Kraków Airport dostała Kreaturę w tym roku),
• Nałęczowianka (ulubiona woda bohaterów),
• W.Kruk (gdy potrzebna jest biżuteria),
i już na napisach końcowych żart od producentów filmu…ale w końcu to też jest polska, najbardziej rozpoznawalna marka 🙂
Comments 19
Macbook też się pojawia dwa razy o ile wzrok mnie nie myli 🙂
wlasnie to chcialem napisac – raz w barze (jak odbiera komorke plusa) i w nastepnej scenie w biurze
a przy okazji macbookow – jesli polujesz na PP firmy Apple, to polecam Samotność w sieci 🙂 tam są same Maci
To naukowe określenie na upraszczanie sądów to heurystyki. Mnie samochody też nie rażą… do czasu, gdy wszyscy bohaterowie nie jeżdżą jedną marką.
Świeżynka to chyba przez „ż”
Author
@lala: chciałem wymyślić do tego jakąś ideologię, żeby wytłumaczyć błąd…ale nie da rady, masz rację lala, bezwzględnie świeżynka przez ż – poprawione, dzięki 🙂
Apple najbardziej lansuje się chyba w „Seksie w wielkim mieście”. W ostatnim widzianym przeze mnie odcinku, jabłko widoczne było w 3 scenach, z czego jedna trwała 6 sekund 😀 Swoją drogą wypatrywanie PP to świetny sposób na przeżycie nawet najnudniejszego filmu 😉
Maciek, zdaje się, że zapomniałeś do tytułu „Product placement dziś” dopisać „w Polsce”. Ja na ajtijajowy (czyt. ultraplastikowy) twór filmopodobny „Nie kłam, kochanie” poszedłem tylko i wyłącznie spontanicznie uległszy damie.
Lubuję się w temacie product placementu w filmach fabularnych i w coraz lepszych telewizyjnych serialach. Ale niestety Polacy są w tej kwestii daleko w buszu. Na ajtijajowym seansie, w ajtijajowym kinie przeżyłem najcięższą irytację w życiu. Większość ekspozycji wołała o pomstę do nieba, a na sali co i rusz słychać było nie tylko mój śmiech czy też jęk zażenowania. Stojącą za tą kuriozalną serią agencję jej klienci powinni byli ukarać wystrzeleniem na Marsa, ale zapewne tkwią w przekonaniu, że w Polsce ciemny lud to kupił.
Tymczasem jest to materia bardzo delikatna i sedno tkwi w subtelności – inaczej mamy póltoragodzinną wiązankę ordynarnego marketingu w sali kinowej.
Po scenie, w której Beata Tyszkiewicz zakłada obrandowany naszyjnik głównej bohaterce nie wytrzymałem i spadłem z krzesła – a przy najbliższej okazji, gdy w centrum handlowym mijałem sklep marki W.Kruk, osobiście oświadczyłem, że nigdy w życiu żadnej damie nie kupię ich biżuterii, bo odtąd nie kojarzę jej z klasą, a z wiochą.
Ja oglądam niemal wszystkie polskie produkcje, wierząc, że w końcu obejrzę coś, co aż tak złe, jak cała reszta, nie będzie. Product placement jest w polskich produkcjach wybitnie żałosny, nie wiem, czemu widzów traktuje się jak kretynów i kretynki, którzy nie zrozumieją, gdy subtelnie będzie coś przez 10 razy krótszy czas pokazany, niż dzieje się to w polskich filmach.
Od siebie dodam jeszcze, że obie bohaterki w scenie „piżamowej” mają charakterystyczne koszulki z Zary, choć to za subtelne jednak jak na polski PP.
Author
możliwość podpatrzenia „co tam panie w polskim product placemencie” to powód dla którego często sięgam po polskie produkcje 🙂
A tak w ogóle, próbowałam sobie przypomnieć, jaki ostatnio dobry polski film widziałam. I wyszło mi na to, że był to „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. Pamiętacie z tego filmu jakikolwiek product placement? Może należy się w tym dopatrywać jakiejś logiki – dobry scenariusz, to i reklam nie ma. Jak fabuły sensownej brak, to i 30 sekund reklamy ożywi film.
Rzeczywiście dobry pomysł na przetrwanie nudnego, romantycznego, polskiego filmu 🙂 Co więcej… proponuję aby zrobić konkurs coś w stylu „wytęż wzrok” – nakręcić jakiś filmik i ten kto więcej marek odnajdzie, ten wygrywa.
I jeszcze jedno… Czy znany jest wam temat Product Placement, ale dotyczący blogów? Nasze pierwsze doświadczenie w tym temacie już za nami: http://www.labber.pl 😉
Chciałbym zobaczyć jak reżyser tłumaczy kamerzyście i jak o tym dyskutują: "Słuchaj Wiesiek, rób ostre ujęcie na to pudełko" 🙂
Moze i kampania Portu lotniczego Kraków wygrała kreaturę w tym roku ale wypada pokazać bliżniaczą kreację (aby nie powiedzieć prawie taką samą) dla air france kilka lat temu. To żałosne, że wtórna kreacja wykrywa konkurs o nazwie Kreatura 🙁
Przy „Kraków Airport” są też chyba parasole Tyskie 🙂
Pingback: Apart się błyszczy | Blog.Mediafun.pl
„Chyba nawet taki zabieg ma swoją naukową nazwę… bo ten czerwony czajnik stanowił doskonały substytut kubka z nazwą produktu.”
Naukowo to chyba się nazywało „Substytut logo” dokładnie 🙂
Ohme o tym często wspomina (choć nie wiem, czy jest autorem koncepcji)
Author
Tak, Ohme używa tego pojęcia i tutaj chyba idealnie pasuje, ale wydaje mi się, że gdzieś jeszcze spotkałem się z inną nazwą.
Witam wszystkich!
Ostatnio dosyć dużo czasu poświęcałam różnym stronkom o reklamie, polskich mediach itp. Szczególnie dokładnie przejrzałam tego bloga i dlatego wydaje mi się, że jestem w odpowiednim miejscu, by prosić Was o pomoc! Jestem w trakcie pisania pracy magisterskiej pt. Znaczenie product placement we wzroście świadomości marki i teraz właśnie przyszedł czas na opracowanie ankiety, która ma za zadanie zbadać wspomaganą świadomość wybranych marek w serialu Na Wspólnej – tak często przez wszystkich opisywanego ;)) miał być ostatni Bond, ale pilotaż pokazał, że mało kto cokolwiek pamięta więc stanęło na serialu, który moim zdaniem przoduje obecnie w tym rodzaju promocji (przy zachowaniu ogromnej oglądalności). Będę wdzięczna za okazaną pomoc!!!
http://www.zajacowaankieta.bo.pl/
Pewnie wielu z was przekonało się na własnej skórze, w jakich bólach rodzi się magisterka, dlatego liczę na zrozumienie. A bardziej zainteresowanym polecam kontakt mailowy, po zakończeniu badania chętnie podzielę się jego wynikami. Z góry dzięki!!
Kaśka