7

Personalizowane prezenty – zawsze robią robotę

O przesyłkach dla blogerów/influencerów pisałem nie raz – temat co jakiś czas powraca też w dyskusjach dotyczących opłacalności, wiarogodności i sensu ich przygotowywania. Znam sporo przykładów nieudanych, nietrafionych, po prostu zmarnowanych pieniędzy, ale też często zdarzają się perełki.

Najczęściej  jest to wprost informacja prasowa, z dołączonych gadżetem lub samym produktem, której celem jest oczywiście publikacja na blogu lub w mediach społecznościowych influencera. Czasem jest to po prostu informacja celem nawiązania lub utrzymania relacji z influencerem. Trudno mi określić „procent efektywności” publikacji takich przesyłek (potocznie zwanych #darylosu) – zależy on właściwie od dwóch głównych czynników:

  1. Dobranej grupy – listy adresowej. Nie zawsze skorzystanie z list czy katalogów influencerów czy wpływowych blogerów ma sens. Niektórzy po prostu z zasady nigdy nie publikują zdjęć z nadesłanych prezentów. Z innymi trzeba po prostu zawrzeć umowę, ustalić szczegóły publikacji i rozliczyć się jak z typowej kampanii, ale jest też cała rzesza influencerów, którzy opublikują fotografię takiej przesyłki (i tym samym informacje o produkcie, usłudze) za darmo, jeśli będzie spełniony drugi warunek:
  2. Kreatywność pomysłu. I wcale nie musi się to wiązać z dużym budżetem. Pomysłowa dedykacja na egzemplarzu książki często już wystarcza.

Każdy lubi dostawać prezenty, jeśli te są dodatkowo personalizowane to zawsze zwiększa się wartość takiego prezentu i radość z jego otrzymania. Nie wierzycie? A pamiętacie kolejki do automatów, w których można było dostać (za darmo) puszkę Coca-Coli z własnym imieniem? Prawie zawsze działa.

Sony Playstation Polska z przesyłek do influencerów uczyniło stały element większości swoich premier i jest to wpisane w ich działania PR. Mając listę 50-70 blogerów/youtuberów w dniach premiery nowego tytułu w mediach społecznościowych (Facebook, Instagram, Snapchat, YouTube) zawsze pojawiają się zdjęcia czy „unboxingi” gier wydawanych na tę konsolę. Nie oszukujmy się – fajnie jest dostawać darmowe gry w dniu ich premiery, czasem w specjalnej, limitowanej edycji i poinformować o tym jako pierwszy. Działa tutaj ciekawy mechanizm: publikując informacje o otrzymaniu gry bloger liczy oczywiście na utrzymanie się na liście wysyłkowej i kolejne przesyłki – nie wiem jak często Sony Playstation robi taką weryfikację ale wydaję mi się, że lista raczej się powiększa. I nawet nie chodzi o recenzję czy też wiarygodność recenzji – bo w przypadku słabych gier nie ma problemów w blogosferze z ich krytyką. Chodzi po prostu o wsparcie medialne i jak największą liczbę publikacji, że właśnie pojawił się na rynku nowy tytuł. W przypadku gier na Playstation nie trzeba więc silić się na jakąś wielką personalizację – produkt jest oczekiwany, dość drogi (gry na Playstation kosztują często ponad 200 zł) – więc wytworzył się dość prosty, działający od dawna schemat. Sony wydaje – influencerzy publikują.

Tutaj najnowszy duży tytuł wydany na Playstatnion – Battlefield 1 i unboxing przez Patryka „Roja” Rojewskiego (który uczestniczył również w nagrywaniu głosów do polskiej wersji gry):

Zmieńmy trochę kategorię produktową – książki. Tutaj często po prostu wystarczy dedykacja. Chociaż ekipa Busem przez świat postarała się bardziej. I może w samej zawartości przesyłki nie ma nic, czego nie byłoby wcześniej – po prostu skrzynka z zawartością: produkt i gadżet, to stopień personalizacji i przede wszystkim „funu” jest bardzo wysoki.

Skrzynka zamknięta jest na kłódkę z zamkiem szyfrowym.

fullsizeoutput_39a3

Do skrzynki dołączona jest kartka z kodem QR, który prowadzi do filmu – skierowanego tylko i wyłącznie do mnie (w dodatku w Australii!) i odnoszącego się do moich zainteresowań czy ostatnich działań:

Poznajemy „tajny” kod i mamy dostęp do zawartości – książki „Busem przez świat: Australia za 8 dolarów” i aborygeński bumerang 🙂

fullsizeoutput_39a4

Proste. Nie wiem jak długa jest lista obdarowanych influencerów, ale spodziewam się wysokiej efektywności publikacji. Film nakręcony specjalnie w Australii, pozytywne emocji – na pewno zadziała.

suchar na koniec: bumerang wyrzuciłem… wrócił.

Comments 7

  1. Z prezentami jest taki problem, że powinny zostać rozliczone z fiskusem, więc to średni pomysł.
    Bo oznacza dodatkową papierologię i jeszcze zapłatę podatku.
    Oczywiście można to przemilczeć i liczyć na brak wykrycia tego przez urzędasów, ale czuję, że kiedyś

    będzie o to niefajna afera.

  2. moim zdaniem takie prezent są fajne, ciekawy pomysł reklamowy, a blogerzy na pewno podzielą się zawartością, więc reklama przyniesie zaplanowany skutek 🙂

Skomentuj Piotr Birstall Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *