7

Nie będzie krzykliwego tytułu – to wpis na blogu branżowym którego nikt nie czyta

Dyskusji o relacjach blogerów z firmami nigdy nie będzie za dużo, a każdy tydzień potrafi przynieść nowe sytuacje. Mam często okazję konsultować, czy też po koleżeńsku doradzać firmom lub blogerom co zrobić w danej sytuacji i „jak ogarnąć blogosferę”. To często niełatwa rola, bo trzeba zachować obiektywizm, rozsądek albo poinformować obydwie strony, że właśnie spotkały się u mnie :-). I mimo, że każda sytuacja jest inna to jest kilka prostych zasad:

– pomyśl trzy razy zanim użyjesz słowa prawnik w korespondencji z blogerem. Straszenie pozwem sądowym czy pismo od kancelarii to od razu +50 do „zajebistości” każdego blogera i najczęściej wsparcie internetowej społeczności – wszystko zależy od tego, jak bloger wykorzysta daną sytuację, w każdym razie paliwo na odpalenie bomby już ma. A niezależnie od tego czy to jest laska dynamitu, petarda czy kapiszon – hałas zawsze będzie. To też generator nagłówków „firma xxx pozywa blogera”, „bloger ujawnia tajemnicę”, „xxx chce cenzurować internet” itp. A ponieważ punkty „zajebistości” nie lubią próżni, to w momencie kiedy bloger je dostaje, ktoś je właśnie traci – pytanie „kto?” jest pytaniem retorycznym.

– jeśli jesteś firmą czy agencją pr i trafiasz na wpis, który może nie spodobać się Tobie lub Twojemu klientowi – trzymaj rękę na pulsie ale czekaj niczym William Wallace w Braveheart przed szarżą konnicy z pikami ukrytymi w trawie. Wyciągasz je tylko wtedy, kiedy jest to naprawdę konieczne i najczęściej w ostatnim momencie. Tym bardziej jest to istotne, kiedy blog jest mało popularny albo mocno branżowy – takich rzeczy nikt nie czyta, rozejdzie się po kościach 🙂 Ocena nie zawsze jest łatwa, bo czasem dotyczy szkła w pokarmie dla dzieci czy szczura chipsach, często to tylko mniej lub bardziej trafna opinia blogera albo branżowe gdybanie.

I tak pewnie jest w przypadku wpisu na blogu Treść jest najważniejsza Łukasz Jakóbiak, jego 20 m kw i agencja PR w tle – pojawia się wpis, straszenie prawnikiem, wpis znika, a potem pojawia się z komentarzem blogera o straszeniu prawnikiem. Lont odpalony. A dzisiaj jest bardzo ważny dzień dla samego Łukasza Jakóbiaka i agencji PR, z którą współpracuje – emisja odcinka programu Kuba Wojewódzki, w którym Łukasz jest gościem. Oczywiście w komciach może się pojawić zaraz mantra facebookowych narzekaczy, że Wojewódzki to gówno, TVN to POpłuczyny i kim jest ten Jakóbiak, że się pcha to Wojewódzkiego (mój ulubiony to „od 20 lat korzystam codziennie z internetu i pierwszy raz słyszę o gościu). Z punktu widzenia człowieka, który nagrywa sobie internetowy program w kawalerce (w wcale nienajwiększymi statystykami, ale z bardzo medialnym impetem) jest to jednak ważny etap i kolejny już po nominacji do Wiktorów sukces w mediach mainstreamowych. Poza tym, Łukasz nigdy tego nie ukrywał – jest to jego cel – dostać się do telewizji. A jeśli pojawia się sukces, to zawsze ma on wielu ojców, agencje public relations za to zawsze lubią być płodne. W ewentualnych pudelkowych* tekstach zatytułowanych tytułach typu „Jakóbiak jest produktem”, „Za Jakóbiakiem stoi sztab specjalistów od wizerunku” nikt się pewnie nie pochyli nad kwestią, że podczas branżowych konferencji dla specjalistów mówi się trochę innym językiem i nawet niejednoznaczne przypadki rozpatruje się jako case study, produkty medialne i analizuje się „strategiczne działania”. I najważniejsza kwestia, normalną sprawą jest fakt, że każdy kto się tak dynamicznie rozwija jak Łukasz, obraca się w medialnym świecie musi w pewnym momencie pracować ze specjalistami. Nawet u Kominka od dawna pracują Iwonki, niektórzy vlogerzy wspomagają się stałymi współpracownikami – co w tym dziwnego kiedy internetowy byt zacznie współpracować z agencją PR, managerem, kancelarią prawną, firmą od administracji bloga czy na końcu (to będzie słabe, ale tak będzie) administrowaniem swojego profilu na Facebooku? Inną sprawą jest to, że agencja pewnie skorzystała z okazji i podczas Kongresu Profesjonalistów PR w Rzeszowie pochwaliła się Łukaszem Jakóbiakiem jak swoim projektem (szkoda, że w tym roku nie dotarłem na Kongres, może gdzieś jest nagranie z tego wykładu).

W każdym razie wpis na blogu Treść jest najważniejsza trochę popsuł Łukaszowi i jego ekipie dzień, słyszę już szelest print screenów i czekam na tytuły w serwisach plotkarskich. Pisałem wcześniej o „pudelkowych” tytułach – zobaczymy czy na samym Pudelku też pojawi się jakaś szpila dla Jakóbiaka – Pudelek ma to do siebie, że jak się lubi z gwiazdami to jest słodko, jak miłość wygasa – zaczyna się rzeźnia już w samych tytułach. Do tej pory Łukasz żyje dobrze z Pudelkiem, zobaczymy co wygra – sympatia do Łukasza czy chęć nabicia klików.

Z blogerskiego podwórka też może być to ciekawy przypadek – bo to chyba pierwsza głośna sytuacja, kiedy jeden bloger (ok, youtubowy twórca) straszy drugiego prawnikami przekazując mniejszemu swoje punktu lansu. Otwartym pozostaje pytanie, ile punktów lansu zmieniło właśnie właściciela. Ale byłbym też bardzo ostrożny w umniejszaniu tego, co Łukasz Jakóbiak osiągnął sam, bo pamiętam jego początki i nasze rozmowy związane z pierwszymi krokami w youtubowym świecie.

Dla przypomnienia, nagranie z zeszłorocznej konferencji mediafunLAB, gdzie na kanapie zasiadły „internetowe produkty” i o swoich planach i patrzeniu na media opowiadają Lekko Stronniczy, Kuba Jankowski (jeszcze jako Matura to Bzdura), Cezik i Łukasz Jakóbiak.

Comments 7

  1. A i tak najważniejsze w tym, co napisał Robert Stępowski jest imho:
    (…) dziś robienie tylko dobrej roboty to zbyt mało, aby zostać zauważonym. Trzeba bardzo umiejętnie wykorzystywać narzędzia PR, potrafić stworzyć ciekawą opowieść na swój temat i niezwykle konsekwentnie oraz przebojowo budować swoją osobistą markę.

    Wszystko to chyba jednak burza w szklance ego.

  2. Ostatnio modna stało się nie tylko straszenie blogerów lecz również administratorów wszelkiego maści for dyskusyjnych. Firmy starają się za wszelką cenę walczyć z negatywnymi opiniami. Niestety nie biorą pod uwagę, że tak walka jest bronią obosieczną.

  3. A może rzeczywiście czas zacząć dotkliwie karać pomawiaczy wszelkiej maści?
    Ile można być pobłażliwym?

  4. Dług publiczny i wpływy do budżetu państwa to dwie kwestie , które są ze sobą związane w sposób ścisły a nawet historyczny. Oznacza to, że to co wpłynęło do budżetu państwa jest oczywiście zdecydowanie powiązane z rosnącym na potęgę długiem. – http://dowiadomosci.beep.com/dlug-publiczny-2013-… – Dzisiaj dług publiczny pozostawia wiele do życzenia co oznacza, że jesteśmy coraz biedniejsi.

Skomentuj Opiniotwórczy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *