36

media – podkręcanie rzeczywistości (powinno być: jak TVN24 okłamuje społeczeństwo)

tvn24.pl - Tadwańska zalana łzami

Do mojej sporej kolekcji wyrazów, których znaczenie zostało zmienione przez media, ciągle dochodzą nowe kwiatki. Nikogo więc już nie emocjonuje polityk masakrujący drugiego polityka (i nie chodzi tutaj o brutalne zabójstwo na wizji ale o ostrą dyskusję podczas debaty w telewizji) czy też „klasyk” czyli słowo „nominacja” (wciąż oznacza zgłoszenie kogoś do nagrody) ale za sprawą Wielkiego Brata wielu kojarzy się z karą „jesteś nominowany do opuszczenia domu Wielkiego Brata” czyli przegrywasz grę.
Dzisiaj oglądałem finał turnieju WTA w Singapurze podczas którego Agnieszka Radwańska zdobyła główną nagrodę. W moim odczuciu (a dokładnie oglądałem)jej reakcja na zwycięstwo była dość chłodna, nie było rzucania rakietą, tarzania się po korcie i typowej dla zwycięzców ekstazy. Owszem, podczas przemowy łamał się jej głos, oczy były mokre, ale nie wiem w którym momencie dziennikarz TVN24.pl doszedł do wniosku, że Radwańska zalała się złami – na wszelki wypadek podrzucam link do galerii zapłakanych kobiet – wyglądają tak.

Niby detal, ale w szerszym kontekście powoduje to nie tylko osłabienie naszej (czytelników, społeczeństwa) wrażliwości, brak reakcji na kolejną tragedię, masakrę nie mówiąc już że w pogoni za klikami tak naprawdę fałszuje się rzeczywistość. Radwańska naprawdę nie zalała się łzami – oto najbardziej mokre zdjęcie jakie znalazłem.

zapłakana radwańska

 

Ciekawy wątek podjął też Radosław Kotarski w wątku na Wykopie:
Zobaczcie dwa przykłady.

Zaczynamy od Faktu. Wywiad bardzo przyjemny i rzeczowy, przesympatyczna pani redaktor. Rozmowa toczy się o mitach, które poruszam w książce. A jak brzmi tytuł wywiadu?

„Rozprawia się z husarią i Zawiszą Czarnym. Nienawidzą go.”

W leadzie artykułu (już usunięty przez redakcję) można było przecztać, że Kotarski dokonuje zamachu na polską rację stanu.

To bardzo ciekawe, bo nie rozprawiam się, ani z husarią, ani z Zawiszą Czarnym. Obalam jedynie mit dotyczący husarskich skrzydeł i tego, że Zawisza wcale nie zawdzięcza swojego określenia „Czarny” temu, że miał czarne szaty. Temat ewentualnej nienawiści dotyczył Szczerbca i faktu, że ludzie czują rozgoryczenie, że nasz miecz koronacyjny jednak nie ma szczerby. Mało kto zwraca uwagę, że sama nazwa najprawdopodobniej odnosi się czynności, która Szczerbiec miał wykonywał, podobnie jak słowo „kolec” oznacza coś, co „kłuje”, a sam nie jest „kłute”. Szczerbiec więc zapewne miał „szczerbić”, a nie sam być „szczerbiony”. Ale ktoś i tak powie, że „dokonuję zamachu na polską rację stanu”. Z takiego tytułu i leadu można wyciągnąć wniosek, że gość obraża polską historię – sam bym taki wniosek wyciągnął.

Efekt? Nienawiść w komentarzach, pogróżki (na bieżąco usuwane w komentarzach) i masa negatywnych emocji.

Drugi przykład. Gazeta Wyborcza. Redaktor – profesjonalista, rzadko spotykany w dzisiejszych czasach, przygotowany, pytania w punkt – naprawdę pierwsza liga.

Jak Wyborcza reklamuje artykuł na Facebooku? Czy naukowcy nadają się do popularyzacji nauki, czy lepsze są w tym osoby „niedouczone”?

Artykuł dotyczy między innymi kwestii tego, że żadnych studiów ostatecznie nie skończyłem, ale nie przeszkadza mi to, ponieważ została we mnie ciekawość badawcza, robię research dokładnie i konsultuję ze specjalistami, bo nie jestem wszechwiedzący. Ale dla kogoś, kto redaguje posty na Facebooku Wyborczej tekst sugerujący, że jestem „niedouczony” (bo w końcu naukowcem nie jestem) wydała się bardziej interesująca niż treść wywiadu. Do tego też odnosiły się komentarze na Facebooku – efekt więc osiągnięty.

Najciekawsze jest to, że w jednym i drugim przypadku nie jest to wina dziennikarzy, którzy przeprowadzali ze mną wywiad. Taki materiał trafia potem do wydawcy, który go „dopikatntnia”, tak jak się czasami „dośmiesznia” żarty. A potem się dziwimy, że w wydaniu wiadomości są same negatywne fakty.

Coś ciekawego, podkręconego, zmasakrowanego znaleźliście ostatnio w mediach? Jeśli tak – wrzućcie proszę w komentarzu. Mam wrażenie, że tego jest tak dużo, że nawet na te podkręcany tytuły jesteśmy już zupełnie odporni.

Comments 36

  1. W tytule jest „Jak TVN24 okłamuje społeczeństwo”, a chodzi raczej o ogół mediów dzisiaj moim zdaniem (w samym tekście pojawia się też Fakt i Gazeta Wyborcza) szczególnie w dobie internetu i „klikalności”. To celowy zabieg prowokacyjny? 🙂

    1. tak, korciło mnie, żeby dać jakiś „typowy” klikalny dla mediów tytuł – od teksty na TVN24 się zaczęło ale to oczywiście choroba wielu mediów

  2. sama mam nieprzyjemność pracować jako dziennikarz i dwa razy miałam ochotę pieprznąć już tym w cholerę. pierwszy raz jeszcze w czasie stażu, kiedy napisałam porządny, jakościowo dobry tekst na temat Charliego Sheena, z racji bohatera – ciekawy i mocno sensacyjny. ale wydawcy było za mało. skupił się na tym, że Sheen zagra w jakimś reality show i zamienił mi tytuł (nie pamiętam z jakiego, ale na pewno z NORMALNEGO) na „Charlie Sheen idzie w ślady Joli Rutowicz”, bo przecież ona też była w jakimś big brotherze.

    drugim razem przygotowywałam wywiad na temat psychologicznego wyjaśnienia zjawiska patriotyzmu – rozmówca samograj, od anegdoty do anegdoty, rozmowa płynęła sama. wydawcy (już innemu!) znów było mało. wymyślił sobie atak na patriotów i wszystkie wypowiedzi rozmówcy, które w pewien sposób ich krytykowały, ucinał przed wiele wyjaśniającym „ale”. czyli mieliśmy na przykład zdanie: „patrioci przypominają trochę ludy pierwotne, bo traktują flagę jak totem, ale to całkowicie normalne, bo….”. i później tytuł w stylu „patriota ma w sobie coś ze zwierzęcia”. oczywiście, na publikację się nie zgodziłam, a pieniędzy nie wzięłam i tyle było z mojej trzydniowej pracy. ale – wybacz proszę wulgaryzm – bez, kurwa, przesady.

    a żadna z tych redakcji nie była redakcją brukowca.

    1. no właśnie – to inna ciekawa rzecz (również u Radka Kotarskiego widoczna) to ten moment, w którym dziennikarz traci kontrolę nad materiałem i ten jest później podkręcany.

      1. wiesz, w przypadku tekstów autoryzowanych sprawa jest prosta, dlatego wszyscy powinniśmy tej autoryzacji wymagać – łącznie z autoryzowaniem tytułu. ale facebook rzeczywiście pozostaje kwestią problematyczną – tym bardziej, że zwykle zajawki wrzucają tam ludzie, którzy o tekście nie mają pojęcia. co zresztą od razu widać.

          1. pełna zgoda. tylko która redakcja publikuje wywiady z dopiskiem, że autor odmówił autoryzacji? to musiałby być naprawdę hit, żeby się opłacało. bo nie dość, że się robi coś wbrew autorowi, co przekreśla możliwość współpracy na przyszłość, to jeszcze daje znak innym: „hej, patrzcie, możecie nam niczego nie autoryzować, my i tak zrobimy z tym swoje”.

      1. ustaliliśmy z profesorem, że dajemy spokój. choć z perspektywy czasu żałuję, że nie spytałam, czy w oryginalnej formie nie pozwoliłby mi umieścić go na blogu. no ale rok temu to był blogasek, nie blog. 😉

  3. W sam punkt! Niestety sensacyjność mediów sprawia, że są coraz mniej rzetelna. Więc pilotem i klikami nie otwieram już pewnych stron, nie włączam kanałów – żadne złotówki ode mnie do nich nie trafią. Tylko szkoda, że tak zniszczyli konsumentów, że teraz właśnie sensacje i tania rozrywka wygrywają a nie rzetelne info.

    1. @arnoldbuzdygan:disqus absolutnie nie zgadzam się co do Szczerbca. Skądś ta nazwa własna musiała się wziąć i dzisiaj nie ma jasno określonego konkretnego powodu, o którym piszesz. W powszechnej świadomości jest opinia (poparta legendą), że miecz został kiedyś wyszczerbiony, co nie znajduje odzwierciedlenia w rzeczywistości (analizy bronoiznawców). Dlatego językowa hipoteza powstania nazwy Szczerbca, oparta na podobieństwie do „kolca” jest tak samo pewna, jak ta mówiąca o wyszczerbieniu miecza. Po prostu nie da się jednoznacznie tego stwierdzić, po tak wielu latach. Możemy tylko dywagować, ale nie znajdziemy tu „konkretnych powodów”, w jedną, albo drugą stronę. Pozdrawiam 🙂

      1. Nazwa się pewnie wzięła z nałożenia starej legendy na miecz, w rzeczywistości wykuty dużo później. Zwrócę uwagę jeszcze raz, że nie jest to miecz, którego używa się do walki lecz czysto ceremonialny.

    2. @arnoldbuzdygan:disqus a co do stwierdzenia „robie research” to zgadzam się z Tobą w pełnej rozciągłości. Na swoje usprawiedliwienie (marne) mam tylko to, że pisałem to będąc wzburzonym, stąd raczej zastanawianie się nad treścią raczej, a nie nad formą. Ale mam świadomość tego, o czym piszesz.

      1. ja niestety jestem w grupie robiącej research, robiącej pivoty itp. – jeszcze daleko mi co prawda do prawdziwych agencyjnych wyjadaczy posługujących się co drugim angielsko-polskim słowem i trzyliterowymi skrótami, ale jednak – przebywanie w środowisku robi swoje. Łapię się na tym wtedy, kiedy rozmawiam o branżowych ciekawostkach z ludźmi spoza branży gdzie nawet słowo „startup” brzmi egzotycznie.

      2. chyba większość z nas robi research. cytując Nałkowską – jest się takim, jak miejsce, w którym się jest. 😉 jeśli wszyscy dookoła robią research, to nie będziemy przecież używać na siłę polskich odpowiedników, przy których każdy będzie się głowił, o co nam właściwie chodziło. tak, jak ciągle jemy chipsy zamiast plasterków ziemniaka. 😉

        1. Nieprawda. „Research” to nie jest określenie nowej rzeczy, zjawiska, to nie jest neologizm.
          Zastępowanie polskich słów obcymi to nie kwestia środowiska tylko maniera oraz kwestia poziomu szacunku do własnego języka.

          1. jest to zapożyczenie, które pojawiło się razem z nowymi mediami i na tyle zagnieździło w polszczyźnie, że używanie go jest zwyczajnie wygodne. z całym szacunkiem, ale to absurd twierdzić, że sięganie po tego typu zapożyczenia to brak szacunku do własnego języka. język jest elastyczny, zrozumieli to już nawet językoznawcy na katedrze. i oczywiście, że jest to kwestia środowiska – niektóre branże używają go częściej, inne rzadziej. w branży dziennikarskiej to już słowo równie popularne jak kot albo seks.

          2. ” i na tyle zagnieździło w polszczyźnie,”

            Nie. Nie zagnieździło się w polszczyźnie, a jedynie w jakichś dziwnych grupach hipsterów itp.
            Polacy ciągle mówią, że się rozeznają, że przeprowadzą badania, że się dowiedzą, że zrobią wywiad.

  4. Bo tytuły artykułów piszą inni ludzie, a nie tych artykułów autorzy. Taka moda – przyszła z USiech i tam też na to narzekają, bo tytuły zazwyczaj wymyślają niedouczone bawłany. (wł)

  5. Chyba co druga/trzecia wiadomość ma podobne cechy. Pierwszy z brzegu o wypadku na Marszałkowskiej. Wg tytułu gość już ma wyrok prawie, po wejściu w treść tytuł już bardziej soft, a po przeczytaniu… Do tego biorąc pod uwagę praktykę to szanse na to, że pójdzie siedzieć za ten czyn są niestety 1/3 http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19126160,areszt-dla-pijanego-kierowcy-ktory-wjechal-w-przystanek-i-zabil.html?lokale=local#BoxNewsImg

Skomentuj Joanna Pachla Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *