3

Marketing w praktyce, czyli nadrabiam zaległości

Upłynął już kawał czasu od premiery nowego layoutu „Marketingu w praktyce” a ja nawet słowa nie wspomniałem – wstyd… nawet to że mam masę pracy niczego nie tłumaczy. Ale dość tego samołajania, pora przyjrzeć się MwP po liftingu.

Zmiany spore i bardzo interesujące, rzekłbym smaczne. Przede wszystkim format – który ucieka od proporcji A4 w stronę kwadratu (220×280). Coraz przyjemniej mi się czyta i pracuje z pismami w takim poręcznym formacie. Winieta i tytuł może wydawać się zbyt delikatny, szczególnie jeśli pismo leży na półce z innymi kolegami z branży – wystający tytuł pisany cieniutkim fontem na białym tle może trochę ginąć – ale mi się podoba, ponieważ konsekwentnie wpisuje się w styl zmian w całym piśmie. I jeszcze jeden element który lubię, i który już od dawna pojawiał się w magazynach typu Fluid – biała ramka z zaokrąglonymi rogami wokół okładki.

Podoba mi się spis treści, a właściwie jego dalsza część czyli opis artykułów. Przyznam, że rzadko korzystam w magazynach ze spisu treści, ponieważ z reguły i tak czytam je od deski do deski. Przegląd artykułów, na który redakcja poświęciła całą rozkładówkę, pomaga zapoznać się z tym co w numerze najważniejsze. Dobra rzecz, przed lekturą całego pisma.

Kilkanaście stron magazynu można przejrzeć poniżej:

Podobają mi się również ramki i odnośniki na końcu artykułów, zapowiadające rozwinięcie tematu na stronach internetowych lub wskazujące konkretne linki do spraw poruszanych w tekstach. Zresztą strona internetowa magazynu daje wgląd do sporej ilości materiału – to bardzo cieszy.

Przeglądając całe pismo odniosłem wrażenie lekkości, dużo białej przestrzeni, duże marginesy powodują że na stronie nie mieści się zbyt dużo tekstu, ale to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, daje miejsce na dobre wyeksponowanie fotografii. Taka forma i wrażenie odbioru są ważne zwłaszcza przy tytułach, do których się wraca, które służą jako narzędzie pracy i które po miesiącu nie tracą na ważności. Niezadowoleni z takiego „marnowania papieru” mogą być jedynie wszyscy walczący o poprawę światowego drzewostanu.

Podejrzewam, że niezbyt duża ilość fotografii to świadomy wybór redakcji, ponieważ tutaj duży nacisk położono na tekst i przekazywanie wiedzy. Tematy poruszane w „Marketingu w praktyce” nie muszą być tak bogato ilustrowane jak np. w „Briefie”, „Visual Communication” czy „Pro-KREACJI”, gdzie wizualne ujęcie tematu jest często kluczem do pojawienia się materiału w druku.

Niestety w kilku przypadkach redakcja wpadła w pułapkę wykorzystywania zdjęć ze stocków zapominając chyba, że do tematów „Coca-cola po nowemu” czy „Kupa psów łamie prawo” są całkiem niezłe materiały – szkoda że zastąpiono je neutralnymi „stockami” – jako czytelnik wolałbym jednak poczytać i zobaczyć materiały dotyczące kreacji.

Jeszcze jest jedna mała wpadka, typowa w sytuacji kiedy pisma posługują się stockami, zwłaszcza od jednego dostawcy, ale akurat tutaj „Marketing w praktyce” wychodzi obronną ręką, ponieważ był pierwszy. Taką samą fotkę na okładce wykorzystał magazyn „Focus”, natomiast zdjęcie wewnątrz numeru (sam też chciałem je niedawno użyć) MwP jest również użyte w najnowszym „Briefie” – ale to są akurat częste przypadki – gorzej kiedy pojawiają się w tym samym czasie.

Ze spraw które mi się nie podobają dodałbym jeszcze jednoczesne użycie dużych wcięć i inicjałów w sekcji „Warsztaty marketingowe” – wygląda to jakoś dziwacznie, przy takich czystym layoucie nie przeszkadzałoby według mnie zrezygnowanie z obu tych ozdobników (odstęp między akapitami w zupełności wystarczy).

Porównując do innych pism branżowych, przeszkadza mi jednak cena (35 zł), a wiadomo jako MediaFun muszę czytać sporo, i z pasji i konieczności. Zakupy w EMPiKu traktuję jako zakup narzędzi do pracy, a z tą ceną „Marketing w Praktyce” razem w „Harvard Business Review” plasują się na wysokiej półce cenowej.

Podsumowując krótki przelot nad layoutem, uważam że zmiany wyszły pismu bardzo na dobre – stawiając je wizualnie i merytorycznie w pierwszej lidze pism branżowych w Polsce – przed redakcją stoi teraz zadanie utrzymanie dobrego wrażenia z pierwszego numeru w kolejnych wydaniach. Czas pokaże.

Na koniec jeszcze jedna sprawa, od redaktor naczelnej magazynu Pani Agnieszki Bzdyry-Maciorowskiej dostałem krótki opis obrazujący proces powstawania nowego layoutu pisma – polecam lekturę tego tekstu wszystkim tym, którzy myślą, że nowy layout tworzy się w miesiąc czasu 🙂

Pracę nad nową formułą miesięcznika rozpoczęliśmy w maju. Na początku oczywiście były badania rynku, dotyczące produktu, potrzeb, sugestii.

Wiedzieliśmy, że czytelnicy spodziewają się po nas produktu, który będzie inny niż te obecne na rynku, nie zaspokajające ich potrzeb.

Postawiliśmy na klarowność, przejrzystość, elegancję i nowoczesność. Na polskim rynku nie ma szczególnie wyróżniających się tytułów biznesowych, w sensie wyglądu, layoutu, zatem postanowiliśmy raczej zbadać rynki zachodnie i prześledzić prasę zagraniczną.
Wraz z naszym grafikiem – Łukaszem Kamieniakiem zastanawiałam się nad możliwościami, analizowaliśmy różne pomysły, czytaliśmy obcojęzyczne opracowania na temat nowoczesnego projektowania czasopism, zbieraliśmy materiały do pracy…

W czerwcu wiedzieliśmy już, w jakim klimacie powinien być layout miesięcznika. Powstawały pierwsze próbki stron, lekkie i przyjazne. To się nazywa szczęśliwy początek…

Później było trudniej. Więcej elementów i treści do wyróżnienia, skomplikowane wykresy, dynamika pisma, czcionka…

Każdego dnia powstawały nowe strony, a inne były poddawane korekcie, ulepszeniom.
Byliśmy zasypani z Łukaszem ilością wydruków i wielością wariantów do wyboru.

Na początku lipca mieliśmy już cały layout, w który był wlany początkowo jeden tekst. Wyglądało nieźle, ale ciągle jeszcze były elementy, które wymagały doszlifowania.
Łukasz szukał właściwego kroju czcionki, przejrzał kilkaset rodzajów, zaproponował kilka, ze wskazaniem na jeden, który stał się docelowym.

Wiedzieliśmy kiedy ma być premiera miesięcznika – wrzesień 2006 – ta data stała się dla nas prawdziwym wyzwaniem 😉
Nowy miesięcznik miał prawie 50% więcej stron, zatem i praca była znacznie większa i wymagała więcej czasu.

W błyskawicznym tempie były „wlewane” artykuły do nowej makiety. Nadszedł czas, by pokazać naszą pracę światu i poddać ją ocenom – pokazać na forum redakcji.
Opinie były pozytywne, miesięcznik był ładny i nowoczesny, ale nie idealny. Od tej chwili pracowaliśmy już całym zespołem redakcyjnym. Przestawialiśmy kolejność tekstów, kilkakrotnie zmienialiśmy ilustracje, „przelewaliśmy od nowa artykuły” i tak prawie przez 3 tygodnie.

W międzyczasie pracowaliśmy nad okładką, która oddawałaby energię, profesjonalizm, nowoczesność, wiedzę, czyli to co chcieliśmy zaprezentować rynkowi w naszej misji: „przekształcamy wiedzę w energię działania”.

Całe ściany były wyklejone okładkami i poukładanymi w kolejności stronami miesięcznika. Codziennie od nowa ocenialiśmy pomysły na okładkę, a było ich naprawdę wiele. W naszym odczuciu były zbyt nijakie, powszechne, nie budzące emocji albo kojarzące się z okładkami tygodników.
Szukaliśmy metafor, określaliśmy kolory, które oddawałyby charakter nowego miesięcznika. W końcu z kilkunastu zdjęć wybraliśmy to, które Państwo oglądacie na okładce wrześniowego wydania. To było to! Od samego początku, bez poprawek i wątpliwości.

Co było najważniejsze w tym projekcie zmian?
Uzyskanie maksymalnej przejrzystości, bez atakowania czytelnika wielością form graficznych, chaosu i nadmiaru. Wiemy, że treści są najważniejsze w takim tytule jak nasz, więc podzieliliśmy je według klarownych reguł na case study, narzędzia, trendy, analizy, rynek, raport i felieton. Łatwo można odnaleźć dodatkowe informacje do artykułu, odesłania na strony www, komentarze i rady autorów. Jesteśmy praktykami marketingu i stawiamy na jasne i proste rozwiązania.

Comments 3

  1. Magazyn faktycznie nabrał wiatrów w żagle. Szkoda tylko, że gracz z taką tradycją na rynku zachował też tradycyjna cenę, a przeprowadzone zmiany nie poszły też w tym kierunku. Boję się, że niewuelu będzie stać co miesiąc na taki wydatek.

  2. Co ciekawe zdjęcie tej kobiety ujrzało światło dzienne znacznie wcześniej, powiem tyle Twój Niezbędnik z Komputer Świat z czerwca 2004 roku…

  3. Post
    Author

    to jest właśnie ból ze stockami, miałem kiedyś taką kolekcję fotek z Digital Vision – fotki typu szczęśliwa rodzina… i gdzie ja tej rodziny nie widziałem – reklama chipsów, leków, tabletek, napoju chłodzącego i czegoś dla zdrowia 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *