9

Kamera zamiast lornetki – #geekwpodrozy

projekt islandia - kamera zamiast lornetki

Przed wyjazdem na Islandię, zastanawialiśmy się czy brać ze sobą lornetkę. Jakoś nigdy nie byłem wielkim fanem i użytkownikiem lornetek, ale mieliśmy do wyboru całkiem porządny, naszpikowany elektroniką model lornetki – wiecie, takie cudo z rejestratorem, zoomem itp. O pozostawieniu lornetki zdecydowały właściwie względy praktyczne, nasza ekipa liczyła cztery osoby, Aga nosiła ze sobą lustrzankę plus obiektywy, Żaneta mniejszy aparat, ja z Łukaszem po dwie kamery – dwie handy i dwie sony action cam – trochę tego było, zwłaszcza, że mieliśmy w planach również łażenie po szlakach.

Niespodziewanie za lornetkę służyła nam kamera 🙂 – mieliśmy na wyposażeniu dwie sztuki Sony HDR-PJ650VE. Określenie 12-stokrotny zoom optyczny niewiele mi mówi, stabilizacja optyczna – już trochę więcej, zwłaszcza, że po włączeniu kamery gołym okiem widać jak taka stabilizacja pracuje. Ale dopiero jak te dwie funkcje zaczęły ze sobą współpracować, zwłaszcza stabilizacja na maksymalnym zoomie – odkryłem ich moc. Nieźle, nieźle to wygląda i faktycznie korzystałem z tego zoomu jak z lornetki. Zerknijcie na film poniżej (te miejsca pojawią się w kolejnych odcinkach) – dopiero podczas przeglądania materiałów zobaczyłem, że na drugim brzegu wodospadu jest gość przebrany za jakiegoś królika – biały kostium, uszy 🙂 Nie wiem jakie miał plany, pewnie coś kręcili 🙂

Miejsca które widzicie na filmie:


– Dettifoss – potężny, piękny wodospad, tam właśnie (w miejscu gdzie siedzi sobie królik) rozpoczynał się film „Prometeusz”


Vik – klify przy czarnej plaży – od początku założyliśmy sobie, że upolujemy (aparatem) maskonura, zadanie wcale nie było takie proste. Będąc w okolicy Vik wydawało nam się, że maskonury siedzą na górze jednego z klifów – Aga udała się więc na polowanie, my zostaliśmy na plaży.


Landmannalaugar Hut – czyli miejsce gdzie się zaczyna i kończy najpiękniejszy szlak na jakim kiedykolwiek byłem.


Herðubreið – zwana królową islandzkich gór, piękna góra, chmury, które się o nią rozbijały wyglądały jak dym z aktywnego wulkanu. Widoczna z daleka, towarzyszyła nam przez długi czas, przez moment myśleliśmy, że będziemy się na nią wspinać, ponieważ pomyliliśmy ją… a, to opowiem potem 🙂


Gullfoss – wodospad, jeden z tych „obowiązkowych do zobaczenia”. Na mnie szału nie zrobił… ot trochę wody spadającej w dół. Dettifoss bardziej mi się podobał.

Comments 9

  1. Mamy Maciuś kolejnych yutuberów skarżonych przez dużą firmę,tym razem niezaleznatelewizja kontra Olimp Labs z Dębicy.

  2. Przypomina mi się moja wyprawa na Etnę, zastanawiałem się czy podziwiać niesamowite widoki czy skupiać się na na trzymaniu kamery i filmowaniu 🙂
    Jak długi film nakręciliście?

  3. Będą jeszcze jakieś odcinki z Islandii ? Chodzi mi głównie o sprzęt foto/video który zabraliście? Wspominałeś że będzie o tym materiał.

Skomentuj msgs82 Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *