24

Hejt na youtuberów – o artykule Gazety Prawnej słów kilka

Uff, dostało się trochę YouTuberom w najnowszym tekście Gazety Prawnej „YouTuberzy, którzy stworzyli z dzieci bezrozumnych zombie. Hejt sposobem na biznes” – przeczytajcie, polecam. Miałem okazję rozmawiać z autorką tekstu i rzuciłem jej kilka swoich opinii oraz tropów do zbadania. Raczej tych studzących emocje i racjonalizujących zagrożenia.

Zarówno podczas rozmowy jak i czytając cały tekst uświadomiłem sobie, że bardzo trudno jest przygotować porządny artykuł o youtuberach nie będąc wewnątrz i biorąc tekst na warsztat kilka dni przez publikacją. Łatwo wpaść w pułapkę uproszczeń i skupieniu się na tych najbardziej wyraźnych problemach – mnóstwo czasu trzeba poświęcić, żeby dotrzeć do początków i genezy opisywanych problemów – nawet analiza kilku „yotubowych dram” (tak się nazywają konflikty między youtuberami) wymaga obejrzenia kilkudziesięciu filmów, przebrnięcia się przez komentarze, rozmową z autorami i widzami.

I pewnie z powodu dość płytkiego researchu nagle w tekście znajduje wypowiedź Atora – Krzysztofa Woźniaka.

– Ja sprzeciwiłem się napuszczaniu na siebie dzieciaków i także zostałem przeznaczony do odstrzału – przyznaje Krzysztof Woźniak, vloger, w sieci znany jako Ator. W jego przypadku nie skończyło się na wirtualnych atakach, na wypuszczaniu serii filmików pomawiających go o najpodlejsze zachowania – od kradzieży laptopa po próbę wycięcia koledze nerki (bez przedstawienia jakichkolwiek dowodów).

A właśnie Atora i kilku innych, dorosłych youtuberów miałem na myśli mówiąc, że zdecydowanie bardziej od krzyczących i przeklinających vlogerów obawiam się wyrachowanych dorosłych twórców, którzy z premedytacją wykorzystują łatwowierność młodych widzów i potrafią wcisnąć każdy kit – od pseudo merytorycznych wyssanych z palca wywodów na każdy temat, po bezmyślne klikanie w ref-linki w pogoni za kilkoma dolarami ze sprzedaży gier. Aby poznać grubsze sprawy, które Ator ma za uszami trzeba już pogrzebać głębiej w sieci. Dlatego dość zabawnym było dla mnie spotkanie Atora w tym tekście jako eksperta od studzenia nastrojów.

Kolejną refleksją jest fakt, że właściwie o większości osób wymienionych w artykule można by napisać tak samo długi test o tym, co dobrego robią w sieci i jak wykorzystują swoją pozycję „idola” wśród nastoletnich widzów – Patryka „Roja” Rojewskiego mógłbym wypunktować przytaczając wiele negatywnych sytuacji, ale również roby tyle interesujących pozytywnych rzeczy, że ostrożny byłbym z jednoznaczną oceną. Takich wydarzeń, akcji charytatywnych wykorzystywanie pozytywnej siły społeczności jest coraz więcej – twórca i jego widzowie po prostu dojrzewają.

Paradoksem jest też fakt, że w filmie promującym kolejną akcję z youtuberami – Rich Tour, całkiem pozytywną – tour po kilku miastach Polski, wykorzystany został materiał, po którego obejrzeniu mocno bym się zastanowił czy puścić swoje nastoletnie dziecko na taki event.

Zapowiedź akcji Rich Tour:

i „fajne spotkanie” IsAmUxPompa z widzami:

https://www.youtube.com/watch?v=PNhOqDiAunM

I kończąc już ten zbiór kilku swoich myśli, chciałem Wam się wytłumaczyć skąd ten tekst. Youtuberzy świetnie kreują swój wizerunek i panują nad nim wykorzystując do tego YouTube, Facebooka, Twitcha, Snapchata. Media dla nich naturalne, naturalne również dla ich widzów. Ale dla wszystkich z zewnątrz (również dziennikarzy), którzy chcą przyjrzeć się ich działalności są to kanały o ograniczonej optyce – Snapchat ulatnia się po 24 godzinach, archiwum Twitcha jest bardzo trudne do przeklikania, dokopanie się do archiwalnych dyskusji na Facebook praktycznie graniczy z cudem, a obejrzenie kilkudziesięciu filmów youtubera po to aby wyrobić sobie o nim opinie jest dla „ludzi spoza youtuba” praktycznie nie do przerobienia. Nawet „Wjazdy na chatę” – format Jacka Gadzinowskiego, pokazujące yuotuberów do kuchni pokazują zdecydowanie ten polukrowany obraz internetowego twórcy.

Dlatego też będę wracał częściej do formuły, która wcześniej funkcjonowała u mnie na blogu – czyli częstszego pisania i robienia tekstowych wywiadów z twórcami z sieci – chociaż i nagrań i wywiadów z Pieczary Mediafuna też nie zabraknie.

Zerknijcie jeszcze raz na artykuł w Gazecie Prawnej, jeśli macie jakieś swoje własne obserwacje, a przede wszystkim przykłady dotyczące pozytywnej jak i negatywnej działalności yuotuberów – wrzućcie je w komentarzach poniżej.

Jeśli chcielibyście więcej o tym pogadać i podzielić się swoim doświadczeniem, niezależnie od tego czy jesteście twórcą czy widzem – zapraszam do kontaktu mailowego (maciek@mediafun.pl) – pewnie nie jeden tekst jeszcze o tym powstanie, chętnie z Waszym udziałem, rozmową z Wami i Waszymi wypowiedziami.

Comments 24

    1. Mam 2 małe szkraby w domu i jestem załamany jak widzę co w tym momencie jest wrzucane do sieci przez tych „popularnych youtuberów”. Załamany ponieważ nie chcę, żeby moje dzieci oglądały taką patologię (bo inaczej tego nazwać nie umiem), a filtrowanie tego staje się wręcz nie możliwe (bo jest tego taka masa).

  1. Jak dla mnie ten artykuł z Gazety Prawnej to klasyczny straszak nie mający wiele wspólnego z rzetelnym przedstawieniem sprawy, a służący jedynie do nabicia kabzy.

    To co demoralizuje dzieci (dotykam tylko mediów) to TYLKO i WYŁĄCZNIE telewizja. Ani ekran monitora ani tym bardziej telefonu nie wzbudza takich emocji i efektów jak telewizja.

    A co jest w telewizji? Nieustająca orgia przemocy odciskana kolejną przemocą, agresja goniąca inną agresję kolejną agresją, flaki i krew, często połączona z twardą pornografią. I nie mówię tu o godzinach nie dla dzieci tylko o całym dniu. I tak dzień w dzień. Czy jest w niej miejsce na promowanie kompromisów, ugody, pozytywnych rzeczy? Nie ma. Jest tylko antagonista i protagonista oraz walka między nimi. Tak to się posunęło, że nawet nastoletnia młodzież (nie tylko dzieci) nie potrafiła zrozumieć dlaczego nie jest mordowana zła postać w „X-menach” tylko więziona. Ba! Czuła z tego powodu dyskomfort!
    A Internet? To dla ludzi (prawie w każdym wieku) jest jak gra. Nie biorą tego za część rzeczywistości, tylko za wirtualną rzeczywistość, coś istniejące jedynie w fantazji, nie dotykające bezpośredniego życia. Stąd potem zdumienie: Jak to? Dlaczego? Ja się zgrywałem mówiąc „cześć szmato” a się mnie czepiają?
    I to co rodzice zawalają to właśnie uświadomienie dzieciom, że muszą uważać, że muszą mieć z tyłu głowy, że ta internetowe część życia także ma, albo może mieć, wpływ na pozostałe sfery życia, że to nie jest tylko gra i zabawa. I przypominać o tym nieustannie , tak by tego nie zapomniały i potrafiły rozróżniać, że to na co można sobie pozwolić w jednych sytuacjach, otoczeniu i środowisku nie jest dopuszczalne w innych.

    1. Znaczy, że w realu nie można się wyzywać od szmat, ale w internecie już tak, czy w internecie też nie? Bo się pogubiłem w Twojej argumentacji…

      Przy okazji, nie mam pojęcia, jak obserwowanie, gdy jakiś gość zieje nienawiścią i dostaje za to nagrodę w postaci rosnącej popularności, nie jest demoralizujące, niezależnie od tego, czy to akurat YT, czy TV. Tym bardziej, że w epoce telewizorów smart, YT nie różni się już od TV wielkością ekranu.

      1. >Znaczy, że w realu nie można się wyzywać od szmat

        Można i nie – zależy od środowiska. W niektórych można nawet nazywać suczkami swoje dziewczyny jeżeli taka jest przyjęta konwencja.

        > ale w internecie już tak, czy w internecie też nie?

        Ogólnie w Internecie nie, w szczególnych miejscach, gdzie „się bawią” w takie klimaty – tak.

        Daję przykład – jeśli grasz w strzelankę to możesz na kogoś sobie pokrzyczeć, że go zabijesz, czy w ten deseń. Być może nawet powyzywać, dać upust frustracjom, swobodzie czy czego tam kto potrzebuje, jeżeli ludzie tak się umówili (jawnie lub tak im wyszło) że można.
        Weź analogię do puszczania bąków – w towarzystwie nie wypada, w rodzinie różnie się do tego odnoszą (co rodzina to obyczaj).
        Czy bekanie – w jednych kręgach uchodzi a nawet powoduje salwy zdrowego śmiechu, w innych nie uchodzi.
        To, że dziecko wyskakuje z takimi tekstami nie jest fajne, ale paniki siać nie ma powodu. Wcale nie musi to oznaczać ukierunkowanej czy niepohamowanej agresji tylko zwykłą ekspresję twórczą, odgrywanie roli.
        Pamiętam jak za mojej młodości przez jakiś czas u koleżanek popularne były lalki voodoo. Znajome nadawały powiązania z konkretnymi osobami a potem namiętnie się nad nimi pastwiły i to bynajmniej nie w zaciszu własnego pokoju. Inni musieli o tym wiedzieć. Trochę to podobne do „kasowania na profilu”, prawda?
        I czy wyrosły na potwory? Pewnie niektóre tak, choć wtedy nie było Internetu z paskudztwami 😉

        Reasumując – nie ochroni się dziecka przez paskudztwami tego świata. Żadnymi blokadami. Trzeba to z nim sprytnie przerobić, wyjaśnić, wytłumaczyć, delikatnie spacyfikować tak by być pewnym, że samo będzie dążyć do wyboru ładnych rzeczy a nie plugawych (np. erotyki zamiast pornografii itd.)

        p.s.
        Chcecie zabraniać dziecku oglądania youtube? To wybierzcie się do podstawówki, stańcie na korytarzu na przerwie i posłuchajcie co taki pierwszoklasista tam słyszy. Od razu zechcecie zakazać wyjść do szkoły 🙁

        1. W sumie to miłe, że wyzywanie od szmat porównujesz do puszczania bąków. To świadczy o tym, jak głęboko przemyślana jest Twoja wypowiedź.

          Mała podpowiedź: pierdzenie, co może się wydać zaskakujące dla kogoś, kto wysnuł tak efektowną analogię, nie ma wymiaru moralnego. Nawet w środowisku, w którym wyzywanie od szmat jest akceptowane, zdarzą się ludzie, których to w końcu dotknie lub skrzywdzi. Może zresztą krzywdzi większość z nich, chociaż się do tego nie przyznają lub nie zdają z tego sprawy.

          1. Nie porównywałem pierdzenia do WYZYWANIA (czyli intencjonalnego obrażania) od szmat tylko do sposobu zwracania się do siebie i wysławiania przyjętego w danym środowisku.

          2. Jeśli chcesz, mogę zamienić „wyzywanie” na „zwracanie się do siebie słowami powszechnie uważanymi za wyzwiska” i powtórzyć bez zmian cały poprzedni komentarz, zaczynając od tym, że to porównanie świadczy o tym, jak głęboko przemyślana jest Twoja wypowiedź. Cały – literka po literce.

            Podrzucę Ci jednak kolejne podpowiedzi: „szmata” nie zatraca zupełnie swojego pogardliwego wydźwięku, nawet jeśli w danym środowisku jest regularnie używana zamiast „laska” czy „ziom”. I zaręczam Ci – wobec słabszych to słowo nie raz zostanie wykorzystane niby zwyczajowo, a jednak z całym dobrodziejstwem znaczenia tego słowa po to, żeby pokazać słabszym ich miejsce w szeregu. A oni, zdając sobie sprawę, co tym razem znaczy „szmata”, będą musieli robić dobrą minę do złej gry, bo hej – to przecież tylko konwencja, prawda?

            Będą też tacy, którzy woleliby, żeby tak się do nich nie zwracano niezależnie od intencji, ale hej – to przecież tylko konwencja, nic osobistego, ale skoro nie jesteś równiachą…

            Nie mówiąc już o wdrukowywaniu sobie w głowę: „szmata”, „szmata”, „szmata”, czy jakiegoś podobnego.

          3. Zatraca jeśli ktoś jest z kimś na tyle blisko czy zżyty, że odbierają takie zwroty jako żartobliwe.
            Oczywiście masz po części rację i mnie także nie podobają się takie zwyczaje.
            Chodzi mi tylko o to żeby nie siać paniki i nie histeryzować z tego powodu.

            p.s.
            Jakieś kilka lat temu głośna była sprawa gdy jakiś gostek pozwał innego za to, że ten wyzwał mówiąc „Ty chuju!”.
            Sprawę przegrał bo sąd uznał, że nie jest już obraźliwe, szczególnie w jego środowisku.

            Żeby było jasne – nie popieram tego wyroku ani uzasadnienia.

          4. Jeśli ktoś jest z kimś zżyty, to sprawa jest zupełnie inna. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że zwracanie się do siebie „ty chuju” tudzież „ty zdziro” (lub „łajdaku” i „ladacznico”, jeśli to akurat w danym środowisku uważane jest za formy plugawe) jest, było i będzie naturalną fazą rozwoju społecznego całkiem wielu (może nawet większości?) ludzi. Ale to w gronie naprawdę bliskich kumpli, którzy po prostu wiedzą, na co mogą sobie wobec siebie pozwolić, kiedy i – może to zabrzmi dziwnie – po prostu się szanują. Jeśli to jest norma w dużych grupach, to o patologię łatwiej, bo jeśli powiesz „nie podoba mi się, jak do mnie mówicie” – to jeśli akurat nie jesteś osobnikiem alfa albo prawie-alfa, zostaniesz wyśmiany i wykluczony. Jeśli nie powiesz – to dusisz to w sobie. Tak źle, tak niedobrze.

        2. „W niektórych można nawet nazywać
          suczkami swoje dziewczyny jeżeli taka jest przyjęta konwencja.” – doprawdy? Też tak robisz? Bo ja jak ktoś startuje z takim tekstem przy mnie potrafię mu niezależnie od „towarzystwa” i „konwencji” opisać moje odczucia z tym związane i nigdy nie wyrażam zgody i nie daję przyzwolenia na takie chamstwo.

  2. Maciek – jak bedziesz miał ochotę, podejmę temat – możemy nagrać u Ciebie wideo /wole to niż przerzucanie się w dyskusji pisemnej/. Z perspektywy prawie roku nagrywania „wjazd na chatę”, nie oceniałbym ludzi pobieżnie, jeśli znałbym ich tylko „z ekranu komputera” lub nie znał motywacji, pasji czy sposobu na życie. Tak jak jestem w stanie bardziej kompetentnie się wypowiedzieć w temacie niż dziennikarz z DGP. Niestety artykuł jest z tezą , polaną „sensacją” dot. CPM = 2PLN. Kto zna realia , inaczej w tej materii się wypowie.

      1. Nie jestem adwokatem czy prawnikiem jeśli kierujesz do mnie te słowa, prawników szukałbym gdzie indziej. Jeśli nie zauważyłeś pisałem o całej serii (rok). Mysle ze to co miałem do przekazania przekazałem wyzej.

        1. Nie chodzi mi tu o obronę prawną. Tylko moralną!

          Temat akurat powinien „być grzany”, choć jak powiedział Petrol z Maltretingu , pewnie zdechnie po tygodniu.

          Choć myślę ze kiedyś wybuchnie to komuś w twarz, jak ktoś odważy się na proces cywilny.

          Przykładowo przeciwko Nitro na pewno są podstawy, aby poszkodowani w jego rozmowach, mogli by takowy zrobić.

    1. Przepraszam, ale czy przez przypadek nie idziesz w retorykę „ale tak naprawdę to bardzo miły człowiek”? Bo wiesz – jeśli ktoś ma piękne pasje, jest wspaniałym kompanem i prawdziwym wsparciem dla grona przyjaciół, ale w przez pół godziny na tydzień siada przed kamerką oglądaną przez tysiące czy setki tysięcy i w ramach – powiedzmy – wyłącznie budowania wizerunku daje regularne popisy nienawiści, to kim on jest „naprawdę”?

      1. Retoryke zostamy prawnikom lub politykom. Nie zamierzam przyłaczać się do internetowego grzania tematu, a o to chodzi – temat pożyje tydzien, pozniej bedzie kolejny. Poczytałem gorące głowy i wystarczy mi by spasować. Czy to takie dziwne, ze nie musze być anty lub pro, a miec swoje zdanie.

  3. Fajnie, że dałeś głos w tej sprawie! 🙂

    Moją główna konsultantką ds. YouTuberów jest moja córka. Pisząc artykuł o krótkich wystąpieniach publicznych poprosiłem ją o wskazanie trójki YouTuberów, o których powinienem wspomnieć. Sądziłem, że wiem – zapytałem na wszelki wypadek.

    Okazało się, że lista, która miałem zakorzenioną w głowie, jest już w jej wersji rzeczywistości nieaktualna. Owszem – tamte kanały cały czas ma w subskrypcjach i chce zostać zawodową YouTuberką, jak jeszcze trochę podrośnie, ale ogląda już kogoś innego.

    Rośnie? Pewnie, że rośnie. Zmienia gusta? Jasne! Przy okazji pokazuje, jak bardzo to poparcie jest niestałe. Ktoś, kto „wrzuca” tego materiału bardzo dużo, widzi ten świat faktycznie zupełnie inaczej. I wtedy okazuje się, że słupki i liczby, są bardzo złudne.

    P.S. Dalej masz literówki – jak nie Ty! 😉

Skomentuj Petrol z Maltretingu Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *