12

Film Supermarket – wyzwanie dla marki

Mam dzisiaj wyzwanie kreatywne dla wyznawców hasła „nieważne jak mówią, byle nie przekręcali nazwy”. Takie stwierdzenie pojawia się często kiedy komentuję czy udostępniam jakąś kontrowersyjną reklamę, czasem pojawia się w komentarzach dotyczących social mediowych kryzysów i „kryzysików”.

Mamy taką sytuację – 25 grudnia wchodzi na ekrany film „Supermarket”. Nie jest to jakaś superprodukcja, nawet nie wiem czy będzie to dobry film. Po obejrzeniu trailera mam mieszane uczucia.


 
Może to będzie mocne, emocjonalne kino i dramat dobrze rozegrany między kilkoma aktorami, a może jakiś gniot typu obejrzyj i zapomnij. Nie wiem. Nie wiem też czy o filmie będzie głośno czy przejdzie bez echa. W każdym razie akcja filmu dzieje się w bliżej niezidentyfikowanym supermarkecie. Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić, że ani supermarket, ani ochrona tego sklepu nie będą tutaj pozytywnymi bohaterami.

No i mamy zadanie. Załóżmy że jakaś marka hipermarketów działających w naszym kraju koniecznie chce zostać partnerem, sponsorem, mecenasem (jak zwał tak zwał) tego filmu. Czy da się z tego jakoś komunikacyjnie wybrnąć. Przypominam – w filmie są złe emocje, źli (prawdopodobnie) ochroniarze, pewnie zły kierownik, zła korporacja – jasna cholera, same złe rzeczy.

Czy w takim otoczeniu jakakolwiek marka hipermarketu mogłaby skutecznie zaistnieć i komunikować swoją misję – jakość, niskie ceny? Może jakoś wybrnąć humorem, chociaż wtedy narażamy się na oskarżenia o żartowanie ze śmierci. Odwrócenie sytuacji? „W filmie jest tak – ale u nas zupełnie inaczej”? To chyba też nie jest dobry pomysł, bo zaprzeczanie nie zawsze przynosi dobre efekty. To tak jakby piekarnia reklamowała swój chleb hasłem „do naszego chleba nie dodajemy cyjanku potasu”. Z drugiej strony producenci soków w ten sposób reklamują swoje wyroby „do naszych soków nie dodajemy cukru” – a wiadomo, cukier to biała śmierć :-). Ale cukier to nie cyjanek potasu w końcu. Kurczę, same dylematy.

Jak myślicie? Da się z takiego zadania jakoś komunikacyjnie wybrnąć? Nie planowałem konkursu, ale właściwie mam pod ręką nagrody książkowe – interesujące wypowiedzi nagrodzę książką Pawła Tkaczyka „Grywalizacja” lub książką „Operacja Argo” której ekranizacje możecie oglądać właśnie w kinie.

Comments 12

  1. Z każdej sytuacji można wybrnąć, jeśli chodzi o budowanie marki, wszystko zależy od tego w jaki sposób to wykorzystamy. Sprytnie przeprowadzona kampania dotycząca promocji takiego filmu to wielki sukces, zarówno sprzedażowy jak i mający duży wpływ na wizerunek marki. Biorąc pod uwagę specyfikę filmu, można z tego wybrnąć na wiele różnych sposobów. Nawet poprzez uwypuklenie wad umiejscowionych w filmie na korzyść sponsorującego marketu: „Jeżeli nie chcesz, aby spotkało Cię coś takiego, lepiej wybierz nasz supermarket”. Lub przez samo zabronienie ludziom czegoś. Wiadomo, że jeśli komuś czegoś zabronimy – tym bardziej postąpi inaczej. Trudno jednak znaleźć pozytywny aspekt promowania w ten sposób supermarketu. Moglibyśmy się tutaj rozwodzić nad ludzkimi przyzwyczajeniami, wyborami, kierowania się wedle własnego sumienia i wpływu otoczenia, ale nie o to tutaj chodzi. Jeśli dobrze poznamy zachowania ludzi, nawet i z takiej sytuacji wybrniemy i skutecznie wypromujemy markę.

  2. Można zagrać na zasadzie: "Dlatego lepiej przyjdź do nas…" Choć tu jak przy "zaprzeczeniu" – zawsze trochę "efektu filmu" spadnie na naszą markę… Jak nie bezpośrednio, to (i chyba groźniejsze) podświadomie, w głowie potencjalnego klienta – np. poprzez emocje jakie wywoła film… A po zwiastunie można spodziewać się, że nie będzie to komedia w stylu "Noc w muzeum", bo z komediami (pozytywne odczucia, nawet jeśli…) jest prościej/łatwiej. A z racji tego, że większość reklam stara się mniej lub bardziej oddziaływać na podświadomość… emocje… skojarzenia… Może to być tez groźne… No, chyba że by tak "z dobroci serca" wesprzeć jakiegoś naszego konkurenta darmową kampanią reklamową 😉

  3. Można wykorzystać odczucia, które wywołuje film. Na podstawie scen, które zawiera zwiastun możemy wnioskować, że są to fanatyzm i nieustępliwość, a następnie wzmocnić je promując pożądaną przez nas cechę np. "Fanatycznie dążymy tylko do niskich cen", "Jesteśmy nieustępliwi tylko w dążeniu do najwyższej jakości".

  4. Trochę nie na temat, ale. Przejdźmy na 59 sekundę i pauza. Po lewej stronie widzimy rollupy(?) ich kolorystyka oraz wygląd samu przypominają mi pewną, francuską sieć supermarketów. Od dziś mam negatywne odczucia związane z tą marką, dlatego też będę chodził wyłącznie do Tesco! 😀

  5. W połączeniu z kampanią promującą społeczną odpowiedzialność biznesu to mogłoby się udać. Filmowi powinna towarzyszyć kampania informacyjna pod roboczym tytułem „czym tak naprawdę jest CSR”. Chodzi o wywołanie dyskusji na temat moralnych aspektów i przesuwania granic w dążeniu przez firmy do osiągnięcia zysku. Gdzie są te granice? Do czego ludzie są zdolni (my sami jesteśmy zdolni) aby utrzymać swoją pracę?
    To bardzo ciężkie tematy i nie ma chyba sieci supermarketów, która chciałaby je podejmować. Ale zakładając, że taka odważna firma się znajdzie to uważam, że oprócz samego przełamania tabu potrzebne jest coś jeszcze, jakiś pozytywny wydźwięk.
    Mogłaby nim być kampania informacyjna promująca powstanie fundacji pomagającej ofiarom mobbingu. Osoby poddawane presji w miejscu pracy mogłyby zadzwonić na stworzoną w tym celu infolinię. Pojawienie się nazwy supermarketu w tym kontekście dałoby chyba jednoznaczny sygnał, że jest to firma, która robi wszystko aby zapobiec tego rodzaju praktykom i nie boi się podejmować trudnych tematów.

  6. A można było kupić w promocji, nie kraść….

    Poza tym, film jest strasznym gniotem.

  7. Pierwsze co mi przyszło do głowy to odwrócenie sytuacji i promocja na zasadzie kontrastu. Ale jest jeszcze inna opcja.

    Supermarket.
    Słowo, które wzbudza ziewanie i ma raczej nudne skojarzenia. Na liście miejsc, w których mogłaby się dziać akcja filmu sensacyjnego umieścilibyśmy go bardzo nisko, prawda?

    A jednak się da! I ten fakt można by wykorzystać na zasadzie: "Daj się ponieść wyobraźni" albo "Codzienne dramaty rozgrywają się ponad wzrokiem klientów żeby dostarczyć produkty najwyższej jakości w najniższej cenie". Postawić nacisk na emocje, ekscytacje.

  8. Ja sądzę, że film, jeśli ma promować markę /supermarket/ nie może się opierać na haśle reklamowym /zawartym w jednym zdaniu/. Promocja takiego miejsca powinna zawierać się w przesłaniu całego filmu, ale takim które nie jest uniwersalne, tylko takim które dotyczy tego akurat obrazu. I tak, oglądając zwiastun można wywnioskować, że ratunek może pojawić się w osobie Właściciela sklepu. Czyli Sklep i właściciel są tak naprawdę dobrzy, dążą do dobra klienta a wewnętrzny twór, jakim jest firma ochroniarska, oraz szef / nie właściciel/ przejeli kontrolę nad całością i terroryzują klientów. Biedny dobry dziadzio właściciel kocha swoich klientów a tu nagle antagonista robi taki syf. Wręcz na końcu zaczyna nawet szantażować właściciela. Taki sobie terror Św. Mikołaja.

  9. Możnaby wprowadzić retrospekcje, w których bohater będący ofiarą lub jego żona porównywaliby sytuację z ich pracą w innym supermarkecie, gdzie to dba się o klientów i pracowników.

    Promować mogłyby się również sieci małych, osiedlowych sklepów np. Żabka na zasadzie kontrastu: duży, nieprzyjazny market – mały sklepik w pobliżu domu z znajomą obsługą lub sklepy internetowe.

  10. Film być może jest wart zobaczenia. W ostatnim czasie coraz częściej powstają produkcje, które poza przesłaniem niosą pewne treści promujące.

  11. Dostrzegam w tych wypowiedziach więcej krytyki niż treściwej odpowiedzi na pytanie postawione w temacie wątku.

    Co bym promował tą metodą?
    Hipermarket z wejściem koło domu. Bez parkingów, koszyków, ochroniarzy itp.
    Mamy w naszym kraju przynajmniej 3 korporacje działające w trybie Cash & Cary posiadające swoje franczyzowe satelitki pod domem każdego z nas. Tam ekspedientka i kierownik to często nasi sąsiedzi, pracownicy i ochroniarze. Wiem działamy metodą kontrastu ale zamiast jeździć do wrednego marketu wysyłamy tam włascicieli tego sklepu. Nie odwrócimy globalizacji w produkcji przemysłowej ale kupując w lokalnym sklepie oznakowanym znaną i wypromowaną marką ratujemy się przed takimi niebezpieczeństwami. Dajemy też pracę Pani Marysi czy Kasi na swoim osiedlu, w miejscowości, dzielnicy czy ulicy. Nazwał bym to hipermarket rozdrobniony. Sam pracuję od pół roku dla takiej firmy realizując tzw łańcuch dostaw i nie słyszałem o tego typu zdarzeniach.
    Pokazując podobne niebezpieczeństwa po pierwsze unikamy wszechobecnego lokowania logo czy produktu, nie musimy się bać o niekorzystny wizerunek jakiejkolwiek marki i zapraszamy klientów tam gdzie mają blisko. Nie podaję marek ale myślę że każda z tych firm mogła by wykorzystać te negatywy jako formę doradczą dla swoich klientów -co może ich spotkać tam gdzie konstrukcja kupiectwa wymknęła się korporacji z pod kontroli.
    Model Producent, Hurtownia(kupiec dawniej), Sklep, Klient nie powinien być burzony i każdy z nas wie dlaczego. Ten film zdaje się to pokazywać już w zwiastunie.

Skomentuj ass Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *