Pozostając w temacie #darylosu postanowiłem pokusić się o wyodrębnienie trzech typów blogerów, dla których temat #darylosu nie jest obojętny.
Dla wyjaśnienia – bloger dostaje prezenty, informacje prasowe – mniej lub bardziej potrzebne. Tym się różni od dziennikarza, że w przeciwieństwie do niego, bloger nie ma oporu się pochwalić tym na fejsie – dziennikarzowi przeszkadza etyka, etos dziennikarza, duma lub polityka redakcji. Bo nie przeszło to przez dział reklamy, bo dziennikarz tak łatwo nie daje się „kupić” byle gadżetem, bo to i tamto, a bloger wiadomo – sprzedajna dziffka.
Obserwując trend #darylosu ustawiłem taką „drabinkę” kariery prezentów i tajemniczych przesyłek.
Pierwszy typ
Wrzucaliby ale nie dostają – niektórzy blogerzy, szczególnie, ci którzy celują w bloga o lajfstajlu mogą sobie dopisać „jeszcze nie dostają”. Chętnie lajkują #darylosu innych blogerów, na hejt odważają się rzadko, bo po co sobie psuć grunt. W końcu i im coś kiedyś skapnie i wpadną na listę blogerów i dziennikarzy którym wysyła się coś więcej niż informację prasową mailem z tytułem „szanowna redakcjo” i końcówką „prosimy o publikację w Państwa serwisie”. To taka poczekalnia.
Drugi typ
Dostają i wrzucają – czyli typowy przedstawiciel grupy #darylosu. Zazwyczaj budzony przez kuriera, który już o 10 rano potrafi wyrwać go ze snu i wręczyć jakąś paczkę. Szybka stylizacja do fotki, cyk lustrzanką lub instagramową aplikacją, nałożenie filtru i share na fejsa. Bloger zadowolony, agencja zadowolona i Zuckerberg również – kontent na fejsie rośnie. Tak, to jestem ja – mediafun.
Trzeci typ
Dostają ale nie wrzucają, bo nie są tacy głupi he, he, żeby za darmo uczestniczyć w kampanii reklamowej. Z pogardą patrzą na blogerów frajerów, którzy wrzucają wszystko co popadnie. Czasem oczywiście zdarza im się coś również z #darówlosu sfotografować i skomentować ale musi to być hiper ważna okazja, może jakiś technologiczny trend albo super świeży exclusive.
Czasem się zdarza, że ci szydzący z blogerów udostępniających #darylosu przechodzą na ciemną stronę mocy – rozpoczynają pracę w agencji reklamowej, agencji public relations lub zajmują się komunikacją w jakiejś firmie czy startupie. Wracają wtedy do blogerów typu drugiego wysyłając te same niepotrzebne #darylosu. Dodatkowo mailowo, telefonicznie lub na fejsie upewniają się czy przesyłka dotarłą (bo do cholery dotarła, tracking po numerze przesyłki informuje, że kurier dostarczył) a foteczki na fejsie, wpisu na blogasku jak nie było tak nie ma…
Cholerni blogerzy, nigdy z nimi nic nie wiadomo. może bloger przeszedł z kategorii drugiej do kategorii trzeciej i ma w dupie takie #darylosu, może jeszcze śpi albo bezczelnie wziął i nic nie napisał – jak to teraz uwzględnić w raporcie… dammit!
Blogosfera, cholera jasna, kiedyś to były pamiętniki i nikogo one nie obchodziły a teraz co drugi, jestę blogerę i jestę blogerę.
Comments 3
Nie chcę Cię martwić Maćku, ale w Rządzie też są blogerzy… wszystkich trzech 🙂 na dole strony http://www.kprm.gov.pl/blog.html
Author
zaraza się roznosi 🙂
Pingback: Coś unikatowego, czyli książek stos ;) | Książkowo