3

Billboard mi ukradli, czyli reklama na kółkach

Billboard mi ukradli spod domu… nie wiem dlaczego… był w całkiem dobrym miejscu. W sąsiedztwie nie ma żadnych innych billboardów, może był nierentowny? (raczej mało prawdopodobne) a może był za blisko parku – tuż za nim zaczyna się Pole Mokotowskie, może był metr na obszarze zieleni miejskiej.

Powód zniknięcia konstrukcji jest w zasadzie dla mnie mało ważny – wiadomo, billboardy znikają i się pojawiają, po drugiej stronie ulicy Stroer postawił zaraz superscrolla (billboard z automatycznie przesuwanymi trzema wersjami reklamy)… interesuje mnie to, co przetrwało. A uchował się mały busik (podobny jak w filmie Hi Way) jakiejś firemki, która obiecuje kokosy w USA. Sprytnie postawiła sobie busika w dozwolonym kilkumetrowym obszarze między skrzyżowaniem, a przystankiem autobusowym i wpisała się do całej listy maszkaronów, które pod pozorem parkowania reklamują jakieś badziewia wyklejanymi tablicami.

A to weteran, który straszy już od dawien dawna – stoi dokładnie po przekątnej od busa. O ile busik czasem znika, to polonez trwa i pewnie nawet jakby chciał odjechać to nie da rady.

Nie daje rady sobie również straż miejska z takimi kreatywnymi formami reklamy. Zaparkowane lawety z reklamami potrafią czasem zaparkować obok małych sklepów zasłaniając całą witrynę i szlag trafia interes właściciela takiego punktu.

W Poznaniu coś się ruszyło w tej sprawie, podaję za Visual Communication:

Temat lawet reklamowych, które zajmują miejskie miejsca parkingowe powraca co rusz jak bumerang. Wydaje się, że w końcu drogowcom udało się znaleźć sposób na przyczepy.

Zarząd Dróg Miejskich w Poznaniu uznał, że lawety są reklamami i zaczął naliczać opłaty za nielegalne zajęcie pasa drogowego na cele reklamowe. Urzędnicy gromadzą dowody na postój takiej reklamy w Strefie Parkowania i naliczają kary za brak opłat w wysokości dziesięciokrotnie wyższej, niż stawka ustalona. Tym sposobem dzienny postój w Strefie Parkowania może kosztować nawet 240 zł.

Są podstawy prawne
Tymczasem jedna z firm, na którą nałożono karę, odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO). Wprawdzie z powodów formalnych firma kary nie musi płacić, ale SKO uznało, że laweta z umieszczoną na niej grafiką jest nośnikiem reklamowym. SKO przyznało rację drogowcom, powołując się na Ustawę o drogach publicznych, która za reklamę uznaje nośnik informacji wizualnej wraz z elementami konstrukcyjnymi i zamocowanymi. Nie musi być to nośnik trwale połączony z gruntem. O określeniu lawet mianem reklam w pasie drogowym, zdecydowała funkcja jaką pełnią i lokalizacja, a nie metoda ekspozycji. W myśl tego uzasadnienia, reklamami są również przemieszczające się obiekty. Rzeczniczka prasowa poznańskiego ZDM-u Dorota Wesołowska potwierdziła, iż Zarząd wszczął już ponad 30 postępowań administracyjnych za nielegalne zajęcie pasa drogowego na cele reklamowe. „Uzasadnienie SKO umożliwia nam wyeliminowanie tego zjawiska. Niezwykle istotnym jest, że laweta z umieszczoną na niej reklamą uznana została w końcu za reklamę” – podkreśliła.

Zabić ten biznes
Gruszek w popiele nie zasypia także straż miejska.Strażnicy uznali, że lawety reklamowe nie mają nic wspólnego z gospodarką komunikacyjną, ale trwale zajmują drogę podobnie jak kontenery na gruz, więc trzeba za nie zapłacić. „Takie regulacje znajdują się w art. 99 kodeksu wykroczeń” – powiedział nam Przemysław Piwecki rzecznik poznańskiej Straży Miejskiej. Jednocześnie przyznał, że lawet nie uda się usunąć z dnia na dzień, ale jest to akcja obliczona na dłuższy czas i w związku z szybkim rozwojem lewetowego biznesu wymaga współpracy służb mundurowych i urzędników z ZDM-u. „Tylko firma wobec której skierowaliśmy pozew ma ustawionych w mieście około 30 lawet. A takie firmy działają w Poznaniu dwie lub trzy” – podkreślił nasz rozmówca. W bezprecedensowej sprawie sąd grodzki przyznał rację służbom miejskim i ukarał firmę 500-złotową grzywną. Dlatego szykowane są już kolejne pozwy. „Zdajemy sobie sprawę, że w porównaniu z opłatami za reklamy, to niewielka kwota, ale następne będą na pewno znacznie wyższe” – zapewniał Piwecki. I choć zapowiada się na długą i ostrą walkę w sądach różnych instancji, to urzędnicy i służby miejskie zgodnie podkreślają, że w końcu jest szansa na pozbycie się kłopotu.
Łukasz Tabin
Visual Communication 02/2007

Comments 3

  1. Mogę potwierdzić, że po tym artykule poznikały lawety z bardziej „poczytnych” miejsc.

    Natomiast jeśli chodzi o uzasadnienie prawne, to ciężko jest cokolwiek powiedzieć. No bo czy za ruchomą reklamę w pasie drogowym można uznać obklejony tramwaj czy autobus? A co z taksówkami, które czasem wyglądają jak bolid F1?

    Osobiście wkurza mnie stawianie starych wraków czy lawet jako reklam. Nie dość, że zajmują miejsce i zasłaniają widok, to często szpecą swoją brzydotą. Niestety nasze prawo OIMW nie zawiera żadnych regulacji w tym kierunku.

  2. a co ci przeszkadaszaja te zaparkowane samochody reklamy debilu?? akurat polonez kolo giełdy komputerowej na polach był bardzo fajny lubilem go sobie ogladac jak jechalem na giełde… sam z reszta sprzedalem malucha wlasnie na taka reklame…

Skomentuj Yano Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *